Charlotte
Usiadłam na ławce i zaczęłam przeglądać gazetę. Szczerze mówiąc ciągle nie umiem uwierzyć, że ktoś napadł na sklep Marlene. Jak w w ogóle można tak postąpić? Przecież to cały dobytek tej kobiety. Razem z przyjaciółką musiałyśmy ją bardzo długo uspokajać. Na prawdę jest mi jej szkoda. Jestem prawie przekonana, że była to "cudowna piątka", wydaje mi się, że oni są do tego zdolni. Tomlinson wkurzył się na to, że musi rozwozić ten towar i namówił resztę. Automatycznie zacisnęłam dłonie. To nie może im pójść płazem, nie dopuszczę do tego. Później zadzwonię do Carmen i Ellie musimy coś wykombinować. Sięgnęłam po kubek z kawą i upiłam trochę. Postanowiłam, że będę unikać Nialla oraz reszty ich zgrai jak ognia, nie namierzam się przed nimi ukrywać, ale nie będę się także śpieszyła, żeby ich spotkać. Zawsze gdzie oni są dzieje się coś złego. Dlatego lepiej dmuchać na zimne i omijać ich szerokim łukiem. Dzisiaj cały dzień spędziłam na organizacji festynu, który ma się odbyć za tydzień w piątek z okazji pierwszego dnia lata. To jedna z największych imprez na Tybee. Zaczęłam w zmyśleniu się huśtać. Od kilku dni miałam ochotę zadzwonić do mamy, bardzo się za nią stęskniłam, coraz częściej wydaje mi się, że nie pamiętam jej głosu. Chciałabym, żeby mnie przytuliła i powiedziała, że wszystko się ułoży. Odgarnęłam włosy z czoła i wyprostowałam nogi do przodu.
- Czuć lato, co? - Niespodziewanie rozległ się doskonale znany mi głos. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na przyjaciółkę, która stała kawałek dalej.
- Czasem zazdroszczę tym wszystkim dzieciom - mruknęłam odkładając czasopismo na bok. - Chciałabym mieć znów trzynaście lat.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, jednym zgrabnym ruchem odrzuciła włosy do tyłu.
- Pomyślałam, że możemy pójść się przejść - powiedziała siadając obok mnie. - Aż grzech nie skorzystać z takiej pogody.
Dziewczyna miała dzisiaj na sobie szarą bluzę zakładaną przez głowę, ciemne rurki, czarną beanie i standardowo vansy.
Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę domu, uprzednio rzucając że muszę się przebrać. Ściągnęłam za dużą o kilka rozmiarów bluzkę oraz stare legginsy. Założyłam niebieski sweter, czarną spódniczkę i ulubione trampki. Zgarnęłam z komody torebkę, klucze od mieszkania i byłam gotowa.
- Możemy iść! - zawołałam zamykając drzwi.
Poszyłyśmy w stronę plaży przy okazji rozmawiając o napadzie na sklep. Ellie również podejrzewała o to naszą piątkę. Zaczęłyśmy się zastanawiać jak możemy się na nich zemścić, jednak żadna z nas nie miała jakiś szczególnych pomysłów.
- Może po prostu zadzwonimy na policję? - zaproponowała blondynka. W zmyśleniu pokręciłam głową,
- Nie mamy na nich żadnych dowodów - mruknęłam. - Nie chcę nawet myśleć o tym co by nam zrobili, gdyby się dowiedzieli że to my na nich doniosłyśmy.
Momentalnie przypomniało mi się coś, Horan wyśmiał mnie kiedy zagroziłam mu że zadzwonię na policję. Wtedy powiedział, że "policja się ich boi". Wnioskując po tym zawiadomienie odpowiedziach służb jest bezsensu.
Niespodziewanie poczułam jak zielonooka chwyta mnie za ramię. Spojrzałam na nią zaskoczona a tamta pokazała głową, abym popatrzała prosto. Zmarszczyłam brwi i zrobiłam to co chciała. Otworzyłam oczy, gdy ich zobaczyłam chłopaków. Wszyscy siedzieli na piasku i z czegoś się śmieli. Dopiero po chwili zorientowałam się, że wśród nich jest jeszcze ktoś. Doskonale znałam te długie, blond włosy. Nawet z tak dużej odległości dostrzegłam niebieskie oczy, srebrny kolczyk kółko w nosie, identyczne miał w uchu. Jak zwykle miał na sobie skórzaną, czarną kurtkę i tego samego koloru spodnie, także buty miał takie same jak sprzed lat, te rodzaju tych ciężkich. Poczułam się jakby ktoś właśnie przywalił mi pięścią w brzuch. Jedyną osobą, która wiedziała gdzie mieszkam był mój brat. Czasem do siebie dzwoniliśmy, on także już nie mieszkał z rodzicami, wyprowadził się do Nowego Jorku. Z tego co wiem studiuje wieczorowo, a w dzień pracuje jako barman. Ale co on robi na Tybee? Na dodatek z nimi?
- Najwyraźniej znaleźli sobie nowego kumpla - stwierdziła Ellie.
- Ells, to jest mój brat - jęknęłam ciągle się w nich wpatrując. - Nie wiedziałam, że on ich zna. - Widać było, że z Niallem zachowują się jak starzy przyjaciele.
- Powinnyśmy tam iść - oświadczyła dziewczyna. - Może po prostu go z kimś pomyliłaś.
Skinęłam głową i zaczęłyśmy iść powolnym krokiem. Nie mogłam się pomylić, jestem pewna że to on. I tyle wyszło z unikania ich. Zazwyczaj tak jest że kiedy czegoś nie chcemy to się staje. No trudno, mimo tego, że jestem w stu procentach pewna że to Alex, muszę to sprawdzić. W pewnej chwili obrócił się w naszą stronę, od razu się uśmiechnął po czym wstał i ruszył do nas. Reszta dokładnie śledziła go. Wpadłam w jego ramiona, zakręcił nas wokół własnej osi i odstawił mnie na miejsce. Wyglądał tak samo jak go pamiętałam, nawet pachniał identycznie. On jako jedyny z mojej rodziny tolerował Luke'a pewnie nawet go lubił. W jego ramionach znów czułam się bezpiecznie. Przy nim wszystko stawało się proste.
- Nie wiedziałam, że przyjeżdżasz. - powiedziałam przytulając go po raz kolejny.
Zaśmiał się i odgarnął z twarzy lekko już przydługawe włosy,
- To miała być niespodzianka - oświadczył. - Mam nadzieję, że się udała.
- Jasne, że tak! - zwołałam uśmiechając się szeroko. Spojrzałam na przyjaciółkę, która stała lekko zmieszana. - Alex to jest moja najlepsza przyjaciółka Ellie, Ellie to mój brat Alex.
- Miło mi cię poznać - powiedział uśmiechając się.
Dostrzegłam zza niego, całą piątkę, która bacznie nam się przyglądała. Na pierwszy rzut oka było widać, że Irlandczyk był najbardziej zainteresowany.
- Co ty z nimi robisz? - zapytałam zaciskając usta we wąską linijkę.
- Tamten blondyn to mój stary znajomy - wyjaśnił, - Spotkałem go, gdy jechałem do ciebie. Możecie ich poznać, to spoko goście.
- Już ich znamy.
- I nie uważamy ich za "fajnych" - dodałam robiąc w powietrzu króliczka.
- Jasne, rozumiem. Dobra, to może zabiorę was na przejażdżkę? - zaproponował.
Z chęcią się zgodziłyśmy. Okazało się, że Alex ma czarnego kabrioleta porshe. Ja usiadłam z przodu z bratem, a Ells z tyłu. Założyłam okulary przeciwsłoneczne. Alex skinął do tamtych i ruszyliśmy. Włączyłam radio i uśmiechnęłam się szeroko. Czułam wiatr we włosach, były przy mnie dwie najważniejsze osoby w moich życiu, byłam szczęśliwa i nic innego się nie liczyło.
***
Kelnerka postawiła na stole trzy szklanki; z wodą, z colą i sokiem z pomarańczy. Zgarnęłam swoją i upiłam łyka. Poczułam przyjemny chłód w gardle. Alex zaprosił nas na kolację do restauracji, a później mamy jeszcze gdzieś iść. Nie wiem gdzie konkretnie, ponieważ powiedział że to niespodzianka. Resztę dnia spędziliśmy na plaży, próbowałyśmy się dowiedzieć więcej na temat ich znajomości, ale Aleksander zawsze ucinał temat. No trudno, postaram się to z niego wyciągnąć później. Zaczęłam się intensywnie zastanawiać, gdzie Alex będzie spał. Najprawdopodobniej będę musiała mu zrobić miejsce w salonie. Właściwie to kanapa jest całkiem wygodna, nieraz na niej spałam, kiedy nie miałam siły czołgać się na górę. Zaczęłam się mu przyglądać jak opowiadał o czymś Ellie, gestykulował przy tym rękami i co chwilę odgarniał włosy z czoła. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Niespodziewanie rozległ się dźwięk mojego telefonu, wstałam i rzuciłam, że zaraz wracam. Spojrzałam na wyświetlacz dzwoniła Sally. Zmarszczyłam brwi zaskoczona. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na ławce. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Mogłabyś przyjść do schroniska? - usłyszałam zdenerwowany głos kobiety.
- Coś się stało? - zapytałam. Miałam jakieś dziwne przeczucia.
Nastała dosyć długa chwila ciszy, wstrzymałam oddech czekając aż znowu się odezwie. W tle słyszałam czyjeś głosy, niestety nie słyszałam co dokładnie mówią.- Po prostu tutaj przyjdź - rozłączyła się, tym samym nie dając mi żadnej szansy na odpowiedź.
Weszłam do środka i wyjaśniłam całą sytuację, powiedziałam że zaraz zwrócę, jednak oboje chcieli pójść ze mną. Przez całą drogę zastanawiałam się o co może chodzić, ale nic sensownego nie przyszło mi do głowy. Poprawiłam pasek torebki ze zdenerwowania. Mam nadzieję, że nikt nie okradł instytucji, te wszystkie pieniądze były przeznaczone na cele charytatywne. Założyłam kosmyk włosów za ucho, przez strasznie długi czas zbieraliśmy tą kasę.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu, okazało się, że nic nie zostało skradzione. Poczułam się jakby właśnie strasznie ciężki kamień spadł z mojego serca, teraz oddychało mi się jakoś lepiej.
- Możemy porozmawiać na osobności? - zapytała Sally zerkając na Ellie i Alexa.
- Mm, jasne - mruknęłam. Poszłam za nią, w stronę jej kantorka. Nigdy tam jeszcze nie byłam. Znajdowało się tam biurko, dwa krzesła oraz szafki. Ściany były pomalowane na biało, a na podłodze były położone jasne panele. Nic specjalnego. Zajęłam miejsce na jednym z siedzeń. Zaczęłam bawić się telefonem.
- Prosiłam żebyś przyszła, ponieważ chcę ci pokazać kilka anonimów, które niedawno dostałam - podała mi parę kopert. Przymrużyłam oczy i wzięłam się za czytanie.
Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy; w każdym było napisane okropne rzeczy na mój temat; że przywłaszczam sobie fundusze fundacji, że nie chodzę do przeznaczonych mi miejsc, było tego o wiele, wiele więcej, jednak nie chciałam tego wszystkiego czytać. W każdym pisało, że jeżeli nie zostanę zwolniona, to przestaną wpłacać środki. Podniosłam głowę i spojrzałam na Sally, tamta wzruszyła tylko ramionami. Wolną ręką wytarłam łzy z policzków.
- Jest mi bardzo przykro, Charlotte. Nie wierzę w to wszystko, jednak - wzięła głęboki oddech. - Będę musiała cię zwolnić.
Niall
Ściągnąłem buty bez użycia rąk i płożyłem się na kanapie. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie. Tak, to ja doniosłem na Fawn, oczywiście to wszystko co tam napisałem było wyssane z palca. To jedna z wielu niespodzianek, które jej szykuję. Przeczesałem ręką włosy, dzisiaj czekało mnie jeszcze wyjście do klubu Payne'a. Miałem zamiar totalnie się wyluzować, przestać myśleć. Po południu kiedy wracałem z restauracji spotkałem starego znajomego Alexa, znałem go jeszcze z czasów Londynu. Poznałem go na jednych z walk. Nie był to jakiś mój przyjaciel, ale lubię go. Z tego co kojarzę jest starszy ode mnie o dwa lata, czyli jest w wieku Liama. Do tej pory mam przed oczami widok chłopaka i Charlotte. Skąd się znali? Wnioskując na tym co widziałem byli dość blisko. Może to jej chłopak? Przecież mówiła, że nie ma chłopaka. Możliwe że kłamała. Ułożyłem się wygodniej i podłożyłem pod głowę jeszcze jedną poduszkę. Włączyłem telewizor i zacząłem szukać jakiegoś ciekawego programu. Wybuchnąłem śmiechem, gdy zobaczyłem ten serial, który oglądała Charlie, kiedy ją odwiedziłem. W końcu zdecydowałem się na mecz rugby. Za około godzinę zacznę się zbierać. Niespodziewanie rozległ się dźwięk mojego telefonu, jęknąłem poirytowany, ponieważ zostawiłem go na komodzie. Z trudem wstałem i poszedłem na korytarz. Spojrzałem na wyświetlacz - Louis. Wyszedłem na dwór i wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego, zapaliłem i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Mam nadzieję, że to coś ważnego. Właśnie robiłem coś bardzo ważnego - mruknąłem rozglądając się dookoła. Skinąłem głową do jednej z kelnerek Big Payne'a. Kojarzyłem tam praktycznie cały personel.
- Założę się, że właśnie wylegiwałeś się na kanapie i oglądałeś jakiś meczyk - powiedział. Jestem pewny, że właśnie w tej chwili pojawił się na jego twarzy uśmiech.
- Hej, to finał i radzę ci się pośpieszyć, nie mam zamiaru nic przegapić.
- Chciałem ci tylko wiedzieć, że trochę się dzisiaj spóźnię, no wiesz, żebyście nie usychali z tęsknoty. Zaśmiałem się na jego słowa.
- Jasne, nie ma sprawy.
Wsunąłem aparat do tylnej kieszeni spodni. Nagle w oczy rzuciła mi się znajoma osoba, nie był to nikt inny jak panna Fawn. Była całą uryczana, miała popuchniętą, czerwoną twarz i co chwilę wycierała oczy rękawem od swetra.
- Słyszałem, że straciłaś pracę - powiedziałem opierając się o płot. Dziewczyna przystanęła i spojrzała na mnie wściekła po czym pokazała mi środkowy palec.
- Pierdol się - warknęła odchodząc.
- Słyszałem, że w klubie szukają striptizerek! - zawołałem za nią. - Mogę cię nawet polecić! - Wpatrywałam się przez chwilę w jej sylwetkę, dopaliłem papierosa i wróciłem do mieszkania. Zayn wyszedł kilka godzin temu i do tej pory nie wrócił, aczkolwiek potwierdził, że pojawi się dzisiaj na imprezie. Z chłopakami mamy zamiar dokładnie przepytać Stylesa o jego nową laskę. W sumie to do tej pory nie mogę uwierzyć, że znalazł sobie kogoś na stałe, myślałem że to nie w jego stylu. Cóż najwyraźniej się myliłem. Wstawiłem wodę na gaz, nasypałem kawę do kubka. Przebiorę się, wypiję kawę i pojadę.
- Mam nadzieję, że to coś ważnego. Właśnie robiłem coś bardzo ważnego - mruknąłem rozglądając się dookoła. Skinąłem głową do jednej z kelnerek Big Payne'a. Kojarzyłem tam praktycznie cały personel.
- Założę się, że właśnie wylegiwałeś się na kanapie i oglądałeś jakiś meczyk - powiedział. Jestem pewny, że właśnie w tej chwili pojawił się na jego twarzy uśmiech.
- Hej, to finał i radzę ci się pośpieszyć, nie mam zamiaru nic przegapić.
- Chciałem ci tylko wiedzieć, że trochę się dzisiaj spóźnię, no wiesz, żebyście nie usychali z tęsknoty. Zaśmiałem się na jego słowa.
- Jasne, nie ma sprawy.
Wsunąłem aparat do tylnej kieszeni spodni. Nagle w oczy rzuciła mi się znajoma osoba, nie był to nikt inny jak panna Fawn. Była całą uryczana, miała popuchniętą, czerwoną twarz i co chwilę wycierała oczy rękawem od swetra.
- Słyszałem, że straciłaś pracę - powiedziałem opierając się o płot. Dziewczyna przystanęła i spojrzała na mnie wściekła po czym pokazała mi środkowy palec.
- Pierdol się - warknęła odchodząc.
- Słyszałem, że w klubie szukają striptizerek! - zawołałem za nią. - Mogę cię nawet polecić! - Wpatrywałam się przez chwilę w jej sylwetkę, dopaliłem papierosa i wróciłem do mieszkania. Zayn wyszedł kilka godzin temu i do tej pory nie wrócił, aczkolwiek potwierdził, że pojawi się dzisiaj na imprezie. Z chłopakami mamy zamiar dokładnie przepytać Stylesa o jego nową laskę. W sumie to do tej pory nie mogę uwierzyć, że znalazł sobie kogoś na stałe, myślałem że to nie w jego stylu. Cóż najwyraźniej się myliłem. Wstawiłem wodę na gaz, nasypałem kawę do kubka. Przebiorę się, wypiję kawę i pojadę.
***
Po mimo dosyć wczesnej godziny jak na imprezę, klub był już przepełniony. Wszedłem tylnym wejściem nie chcąc żeby jakieś dzieciaki się o mnie obijały. Przywitałem się jednym z ochroniarzy - Stanem. Gadałem z nim przez chwilę, a później poszedłem do naszego stałego stolika, gdzie siedział już Styles, o dziwo bez swojej damy serca. Kiwnąłem do kelnera głową, mam nadzieję że zrozumiał że ma mi przynieść moje ulubione single malt. Usiadłem na sofie uprzednio witając się z kumplem. Po krótkiej chwili pojawił się także Liam, uśmiechnąłem się na widok ludzi zerkających na niego ze strachem. Szczerze mówiąc zazdrościłem tego szatynowi. Założę się, że większa część wyspy sra w gacie, kiedy go widzi.
- No, Hazz gdzie masz swoją dziunię? - zapytałem sięgając po szklankę z alkoholem.
Spojrzał na mnie i pokręcił głową. Dzisiaj wydawał się jakiś inny, nieustanie się głupio uśmiechał i przeczesywał ręką włosy. Rozejrzałem się po klubie, szukając jakiejś znajomej twarzy. W końcu mój wzrok zatrzymał się na Liamie, który rozmawiał z jakimś facetem. Nieznajomy był wyraźnie poddenerwowany, a przyjaciel próbował mu coś wytłumaczyć co chwilę podnosząc głos. Powiedziałem Hazzie, że zaraz wrócę i poszedłem w stronę wyjścia. Usiadłem na krawężniku, wyciągnąłem paczkę papierosów i zapalniczkę. Pogoda znacznie uległa zmianie, powoli zbierało się na deszcz. Wyciągnąłem nogi do przodu, niespodziewanie usłyszałem znajomy głos, podniosłem głowę i kawałek dalej zobaczyłem Charlotte. Siedziała oparta o mur, na dodatek cała zapłakana. Nie mogę uwierzyć, że do tej pory beczy przez tą cholerną pracę, przecież może znaleźć sobie nową. Czy ona musi być aż tak denerwująca? Ruszyłem w jej stronę, kiedy byłem już dostatecznie blisko usiadłem obok. Nawet nie zwróciła na mnie uwagi, więc szturchnąłem ją lekko w ramie.
- Wynoś się stąd - mruknęła nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Zacząłem się jej dokładnie przyglądać.Mimo tego, że nie widziałem jej twarzy, wiedziałem że wygląda okropnie. - Przestaniesz się ciągle we mnie wgapiać?
- Powinnaś coś ze sobą zrobić - stwierdziłem wypuszczając dym z ust. - Nie możesz wyć z powodu jakiejś nędznej roboty.
- Widzę, że wieści szybko się rozchodzą - jęknęła wycierając łzy rękawem swetra.
- Czemu nie pójdziesz wypłakać się swojemu chłopakowi czy przyjaciółeczce?
W końcu postanowiła na mnie spojrzeć.
- Alex to mój brat, idioto - warknęła marszcząc brwi.
- Język - syknąłem gasząc niedopałek. - No dalej wstawaj. - Wyciągnąłem rękę, jednak tamta nie przyjęła pomocy, - Nie bój się nic ci nie zrobię.
Wahała się jeszcze przez chwilę, ale chwyciła moją dłoń. Powiedziałem jej żeby poszła za mną, oczywiście nie obyło się bez pytań gdzie ją zabieram. Każde pytanie ignorowałem, czasami rzucając jakieś pojedyncze słowo. Dziewczyna jest dosyć dziwna, mimo tego że tyle już jej zrobiłem, ona poszła ze mną. Właściwie to nie jest dziwna, tylko głupia. Zatrzymałem się przy swoim motorze i rzuciłem jej szybkie spojrzenie i wsiadłem na niego. Zerknęła na mnie niepewna.
- Wsiadasz? - zapytałem zakładając ulubioną kurtkę. - Co, boisz się? Nie martw się, nie zabiję nas. No przynajmniej nie dzisiaj.
Charlotte zrobiła krok do tyłu i zaczęła nerwowo bawić się palcami. Westchnąłem lekko zniecierpliwiony.
- Nie... to znaczy. - Zacisnęła pięści i po kilku sekundach siedziała już obok mnie.
- Obejmij mnie - poleciłem zakładając okulary przeciwsłoneczne.
- Co? - Nastała dosyć długa chwila ciszy, niemal czułem jak jej ręce zawisły w powietrzu. - Och, tak przepraszam. Błagam tylko nie szybko.
Na reszcie ruszyliśmy, oczywiście nie miałem zamiaru jechać jak jakaś ciota więc z każdą chwilą coraz bardziej przyśpieszałem. Czułem jak Charlie wbija paznokcie w moją skórę. Ściskała mnie chyba z całej siły, przycisnęła głowę do moich pleców. Wydawało mi się, że zaraz się posra ze strachu.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu, a dokładnie na miejskim krytym basenie. Zsiadła z jednośladu i ruszyła do drzwi. Pociągnęła za klamkę i odwróciła się do mnie.
- Jest zamknięte - powiedziała. - A w ogóle nie mam stroju kąpielowego.
Zaśmiałem się, pokręciłem głową i poszedłem w jej stronę. Powiedziałem, żeby poszła za mną. Obeszliśmy cały budynek dookoła, zatrzymałem się przy wysokim płocie. Z łatwością przeszedłem przez niego.
- Teraz twoja kolej - oświadczyłem kiedy znalazłam się już po drugiej stronie.
- Nie powinniśmy tego robić - jęknęła przestępując z nogi na nogę. - Może nas ktoś zauważyć... wiesz, a ja za bardzo nie mam ochoty... więc może lepiej będzie...
- Zamknij się, Fawn i chodź! - uciszyłem ją jednym zdaniem. Oczywiście musiałem jej pomóc, ponieważ jest taką ciamajdą, że pewnie by coś sobie zrobiła. Gdy nareszcie z trudem wdrapała się na ogrodzenie, zaczęła panikować.
- Boże, Niall nie mówiłeś że tu jest tak wysoko - sapnęła odgarniając włosy z twarzy. - Nie zejdę. Nie ma mowy, boję się.
- Nie wygłupiaj się - warknąłem. Charlotte pokręciła przecząco głową - No dobra, obiecuję że cię złapie. Słowo Horana.
Po krótkiej chwili skoczyła, złapałem ją przez co jej stopy zawisły nad ziemia. Podniosła głowę i spojrzała na mnie. Kiedy na mnie spojrzała, otworzyła lekko usta przyglądając mi się dokładnie. Doskonale wiedziałem, że właśnie topi się w moich oczach. Czasem można był o z niej czytać z jak otwartej książki.
- Och, wow.
Nagle runął deszcz, momentalnie byliśmy cali mokrzy.Wybuchnąłem śmiechem i pociągnąłem blondynkę za sobą. Znaleźliśmy się pod daszkiem. Oparłem się o ścianę i przeczesałem ręką włosy. Spojrzałem na Charlie, która miała nadąsaną minę, zajęta wykręcaniem włosów.
- Przez ciebie jestem cała przemoczona! - zawołała rzucając mi wściekłe spojrzenie.
- Przeze mnie? - powtórzyłem. - Jedyną osobą, która jest winna to ty! Gdybyś tyle nie gadała to dawno bylibyśmy w środku! I jeszcze dłużej mogłaś wgapiać się w moje oczy!
- Palant.
Zignorowałem jej słowa i usiadłem na cemencie. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Mieliśmy wykraść klucze woźnemu i posiedzieć przy basenie. Później miałem ją tam zamknąć i zostawić, ale oczywiście mi się nie udało. Cholerna pogoda.Tym razem jej się upiekło, ale dopilnuję żeby następnym razem wszystko poszło według planu. Od początku do końca. Oparłem głowę o mur. Szczerze mówiąc nigdy nie pomyślałbym, że Alex jest jej bratem. Ja przynajmniej nie widzę żadnego podobieństwa. Podejrzewam że nie widzieli się bardzo długo, ja normalnie nie witałem się tak z rodzeństwem. W sumie to i dobrze, że okazał się jej krewnym. Nie pasowaliby do siebie. Pewnie nawet by z nią nie wytrzymał. Chyba nikt by nie dał rady. To chyba najbardziej wkurwiająca osoba na świecie. Zaczęła stukać palcami w skrzynki, które stały obok.
- Możesz przestać?! - krzyknąłem. -Wkurwia mnie to.
Zmarszczyła brwi, chwyciła swoją torbę po czym wyprostowała się.
- Nawet nie wiem po co mnie tutaj zabrałeś. - Poprawiła pasek torebki. - Skoro tak cię denerwuje. Spadam stąd. Czuję, że nie wytrzymam z tutaj ani chwili dłużej - oznajmiła. - Jesteś strasznie bipolarny.
- Krzyżyk na drogę, księżniczko.
Zacząłem wpatrywać się w oddalającą jej sylwetkę. Byłem niemal pewny że pójdzie okrężną drogą, żeby tylko nie przełazić przez płot. Wybuchnąłem śmiechem, kiedy nieoczekiwanie straciła równowagę i upadła wprost w kałużę. Jeszcze bardziej rozśmieszyło mnie to, że była cała od błota. Wyglądała jak kupka nieszczęścia. Warknęła zirytowana i przyśpieszyła. Miałem cichą nadzieję, że jeszcze kilka razy upadnie. Nawet kiedy nie idzie mi jak chcę i tak los jest po mojej stronie. Może jednak ktoś tam, dba o mój interes, tam na górze. Co ty za głupoty, gadasz Niall, idioto. Jesteś zdany tylko i wyłącznie na siebie.
Spojrzał na mnie i pokręcił głową. Dzisiaj wydawał się jakiś inny, nieustanie się głupio uśmiechał i przeczesywał ręką włosy. Rozejrzałem się po klubie, szukając jakiejś znajomej twarzy. W końcu mój wzrok zatrzymał się na Liamie, który rozmawiał z jakimś facetem. Nieznajomy był wyraźnie poddenerwowany, a przyjaciel próbował mu coś wytłumaczyć co chwilę podnosząc głos. Powiedziałem Hazzie, że zaraz wrócę i poszedłem w stronę wyjścia. Usiadłem na krawężniku, wyciągnąłem paczkę papierosów i zapalniczkę. Pogoda znacznie uległa zmianie, powoli zbierało się na deszcz. Wyciągnąłem nogi do przodu, niespodziewanie usłyszałem znajomy głos, podniosłem głowę i kawałek dalej zobaczyłem Charlotte. Siedziała oparta o mur, na dodatek cała zapłakana. Nie mogę uwierzyć, że do tej pory beczy przez tą cholerną pracę, przecież może znaleźć sobie nową. Czy ona musi być aż tak denerwująca? Ruszyłem w jej stronę, kiedy byłem już dostatecznie blisko usiadłem obok. Nawet nie zwróciła na mnie uwagi, więc szturchnąłem ją lekko w ramie.
- Wynoś się stąd - mruknęła nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Zacząłem się jej dokładnie przyglądać.Mimo tego, że nie widziałem jej twarzy, wiedziałem że wygląda okropnie. - Przestaniesz się ciągle we mnie wgapiać?
- Powinnaś coś ze sobą zrobić - stwierdziłem wypuszczając dym z ust. - Nie możesz wyć z powodu jakiejś nędznej roboty.
- Widzę, że wieści szybko się rozchodzą - jęknęła wycierając łzy rękawem swetra.
- Czemu nie pójdziesz wypłakać się swojemu chłopakowi czy przyjaciółeczce?
W końcu postanowiła na mnie spojrzeć.
- Alex to mój brat, idioto - warknęła marszcząc brwi.
- Język - syknąłem gasząc niedopałek. - No dalej wstawaj. - Wyciągnąłem rękę, jednak tamta nie przyjęła pomocy, - Nie bój się nic ci nie zrobię.
Wahała się jeszcze przez chwilę, ale chwyciła moją dłoń. Powiedziałem jej żeby poszła za mną, oczywiście nie obyło się bez pytań gdzie ją zabieram. Każde pytanie ignorowałem, czasami rzucając jakieś pojedyncze słowo. Dziewczyna jest dosyć dziwna, mimo tego że tyle już jej zrobiłem, ona poszła ze mną. Właściwie to nie jest dziwna, tylko głupia. Zatrzymałem się przy swoim motorze i rzuciłem jej szybkie spojrzenie i wsiadłem na niego. Zerknęła na mnie niepewna.
- Wsiadasz? - zapytałem zakładając ulubioną kurtkę. - Co, boisz się? Nie martw się, nie zabiję nas. No przynajmniej nie dzisiaj.
Charlotte zrobiła krok do tyłu i zaczęła nerwowo bawić się palcami. Westchnąłem lekko zniecierpliwiony.
- Nie... to znaczy. - Zacisnęła pięści i po kilku sekundach siedziała już obok mnie.
- Obejmij mnie - poleciłem zakładając okulary przeciwsłoneczne.
- Co? - Nastała dosyć długa chwila ciszy, niemal czułem jak jej ręce zawisły w powietrzu. - Och, tak przepraszam. Błagam tylko nie szybko.
Na reszcie ruszyliśmy, oczywiście nie miałem zamiaru jechać jak jakaś ciota więc z każdą chwilą coraz bardziej przyśpieszałem. Czułem jak Charlie wbija paznokcie w moją skórę. Ściskała mnie chyba z całej siły, przycisnęła głowę do moich pleców. Wydawało mi się, że zaraz się posra ze strachu.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu, a dokładnie na miejskim krytym basenie. Zsiadła z jednośladu i ruszyła do drzwi. Pociągnęła za klamkę i odwróciła się do mnie.
- Jest zamknięte - powiedziała. - A w ogóle nie mam stroju kąpielowego.
Zaśmiałem się, pokręciłem głową i poszedłem w jej stronę. Powiedziałem, żeby poszła za mną. Obeszliśmy cały budynek dookoła, zatrzymałem się przy wysokim płocie. Z łatwością przeszedłem przez niego.
- Teraz twoja kolej - oświadczyłem kiedy znalazłam się już po drugiej stronie.
- Nie powinniśmy tego robić - jęknęła przestępując z nogi na nogę. - Może nas ktoś zauważyć... wiesz, a ja za bardzo nie mam ochoty... więc może lepiej będzie...
- Zamknij się, Fawn i chodź! - uciszyłem ją jednym zdaniem. Oczywiście musiałem jej pomóc, ponieważ jest taką ciamajdą, że pewnie by coś sobie zrobiła. Gdy nareszcie z trudem wdrapała się na ogrodzenie, zaczęła panikować.
- Boże, Niall nie mówiłeś że tu jest tak wysoko - sapnęła odgarniając włosy z twarzy. - Nie zejdę. Nie ma mowy, boję się.
- Nie wygłupiaj się - warknąłem. Charlotte pokręciła przecząco głową - No dobra, obiecuję że cię złapie. Słowo Horana.
Po krótkiej chwili skoczyła, złapałem ją przez co jej stopy zawisły nad ziemia. Podniosła głowę i spojrzała na mnie. Kiedy na mnie spojrzała, otworzyła lekko usta przyglądając mi się dokładnie. Doskonale wiedziałem, że właśnie topi się w moich oczach. Czasem można był o z niej czytać z jak otwartej książki.
- Och, wow.
Nagle runął deszcz, momentalnie byliśmy cali mokrzy.Wybuchnąłem śmiechem i pociągnąłem blondynkę za sobą. Znaleźliśmy się pod daszkiem. Oparłem się o ścianę i przeczesałem ręką włosy. Spojrzałem na Charlie, która miała nadąsaną minę, zajęta wykręcaniem włosów.
- Przez ciebie jestem cała przemoczona! - zawołała rzucając mi wściekłe spojrzenie.
- Przeze mnie? - powtórzyłem. - Jedyną osobą, która jest winna to ty! Gdybyś tyle nie gadała to dawno bylibyśmy w środku! I jeszcze dłużej mogłaś wgapiać się w moje oczy!
- Palant.
Zignorowałem jej słowa i usiadłem na cemencie. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Mieliśmy wykraść klucze woźnemu i posiedzieć przy basenie. Później miałem ją tam zamknąć i zostawić, ale oczywiście mi się nie udało. Cholerna pogoda.Tym razem jej się upiekło, ale dopilnuję żeby następnym razem wszystko poszło według planu. Od początku do końca. Oparłem głowę o mur. Szczerze mówiąc nigdy nie pomyślałbym, że Alex jest jej bratem. Ja przynajmniej nie widzę żadnego podobieństwa. Podejrzewam że nie widzieli się bardzo długo, ja normalnie nie witałem się tak z rodzeństwem. W sumie to i dobrze, że okazał się jej krewnym. Nie pasowaliby do siebie. Pewnie nawet by z nią nie wytrzymał. Chyba nikt by nie dał rady. To chyba najbardziej wkurwiająca osoba na świecie. Zaczęła stukać palcami w skrzynki, które stały obok.
- Możesz przestać?! - krzyknąłem. -Wkurwia mnie to.
Zmarszczyła brwi, chwyciła swoją torbę po czym wyprostowała się.
- Nawet nie wiem po co mnie tutaj zabrałeś. - Poprawiła pasek torebki. - Skoro tak cię denerwuje. Spadam stąd. Czuję, że nie wytrzymam z tutaj ani chwili dłużej - oznajmiła. - Jesteś strasznie bipolarny.
- Krzyżyk na drogę, księżniczko.
Zacząłem wpatrywać się w oddalającą jej sylwetkę. Byłem niemal pewny że pójdzie okrężną drogą, żeby tylko nie przełazić przez płot. Wybuchnąłem śmiechem, kiedy nieoczekiwanie straciła równowagę i upadła wprost w kałużę. Jeszcze bardziej rozśmieszyło mnie to, że była cała od błota. Wyglądała jak kupka nieszczęścia. Warknęła zirytowana i przyśpieszyła. Miałem cichą nadzieję, że jeszcze kilka razy upadnie. Nawet kiedy nie idzie mi jak chcę i tak los jest po mojej stronie. Może jednak ktoś tam, dba o mój interes, tam na górze. Co ty za głupoty, gadasz Niall, idioto. Jesteś zdany tylko i wyłącznie na siebie.
O boże.. ten rozdział jest genialny naprawdę, mimo tego że Horan zachowywał się, jak wiadomo kto (juz lepiej zaoszczędzę epitetów rzucanych w jego stronę) to śmiało mogę przyznać, że shippuje Nialla i Charlie :D
OdpowiedzUsuńBtw i znowu Jamie aww <3
Mam nadzieje, ze Alexowi uda się jakoś obronić dziewczyny przed "watahą", chociaz będzie to ciężkie skoro kumpluje się z Horanem. Cholernie podobała mi się część z basenem, rozdział czytało się naprawdę przyjemnie. Nie mogę się juz doczekać Louisa i Ells :)
Trzymajcie się x
Ściskam Daria,
O kurczę! Wow naprawdę się nie spodziewałam, ze Chalie jednak zdecyduje się pójść za Niallem. Ale ten moment na basenie był zdecydowanie najlepszy haha Oczki Horana są zawsze hipnotyzujące nie dziwie się Charlie. Chociaż z drugiej strony przez niego straciła pracę ugh. I muzyka do rozdziału genialna! Uwielbiam Lolitę, a no i oczywiście Diane :D
OdpowiedzUsuńRozdział jednym słowem GENIALNY.
Miłego weekendu x