poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 18 | Elena, Louis |





Louis


Wstałem z ławki zastanawiając się jakim cudem te dwie idiotki mogły dać się złapać taki chujom, jak ta trójka. Po ostatniej rozmowie z Eleną w moim samochodzie przestałem myśleć o tym, że nie jest taka głupia na za jaką ją uważałem, jednak znowu musiałem zmienić swoje zdanie. Wyciągnąłem paczkę papierosów z kieszeni moich spodni, wziąłem ostatniego, a nie przejmując się dbaniem o takie bzdury, jak nasza planeta wyrzuciłem opakowanie na trawnik. Gdyby nie fakt, że Payno dostawał szału w areszcie to wcale nie kiwnąłbym palcem, żeby je uwolnić. Skoro są takie naiwne to niech sobie same radzą. Już widzę, jak wesołym krokiem podchodzą chociażby do kuzyna Zayna, a potem on wciąga ich do samochodu. Jednak po głębszym zastanowieniu jest okazja, żeby tym kutasom porządnie wpierdolić. Zacisnąłem rękę w pięść i spojrzałem na nią. Oj bardzo porządnie. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się. 
- Jakieś pomysły gdzie mogą być? - odezwałem się wydmuchując dym.
- Prawdopodobnie w tym ich klubie, bo gdzie by indziej mogły być? - prychnął Harry wstając. - Nie wyglądają na specjalnie rozgarniętych, bez urazy Zayn.
Malik tylko przewrócił oczami i pokręcił głową. Widać było strasznie, że gryzie go ta sprawa z tym jego kuzynem. Dlatego ma w końcu okazje, żeby przypierdolić mu w ten fałszywy ryj.
Zastanawia mnie po co oni tak właściwie porwali Elenę i Charlotte. Na cholerę one im? Możliwe, że odkryli, że któraś z nich ma te zdjęcia i się wkopały w niezłe gówno.
- Ej, a co jeśli tamci już mają zdjęcia? - zasugerowałem.
- Nie ma szans, przecież dzwoniły do mnie i wręcz błagały mnie o pomoc i jasno się wyraziły, że oddadzą nam zdjęcia.
Pokiwałem głową i wypaliłem do końca papierosa.
- W sumie racja one należą do tych świętoszek co dotrzymują zawsze słowa - przewróciłem oczami. - Jakieś pomysły, żeby dostać się do tego klubu?
- Tak, ja mam jeden - uśmiechnął się Horan poprawiając swoje okulary. - Zaynikns musisz pójść na przeszpiegi, powiesz kuzynowi, że zdecydowałeś się do nich przyłączyć.
Zayn niespodziewanie wstał, złapał blondyna za ubrania i uniósł go. W jego oczach zobaczyłem furie, a  jego szczękę była naprawdę mocno zaciśniętna. Wyglądał jakby chciał zaraz uderzyć blondyna. Szczerze to teraz nie chciałem się znaleźć w jego skórze. Niall w sumie nie wyglądał nawet na takiego, który by się przejmował tym, że jego kumpel ma zamiar mu zaraz dać w mordę.
- Ty chyba żartujesz - wycedził przez zęby. - Ja mam się prosić tego kundla o łaskę? Nie ma, kurwa mowy - puścił go.
- Najwyraźniej ktoś tutaj nie chce uratować swojego przyjaciela. - Horan stanął na przeciwko Zayna, który patrzał się na niego z zaciśniętą szczęką.
Oboje przez chwile mierzyli się wzrokiem. Wraz z Harry'm czekaliśmy tylko aż któryś z nich zacznie pierwszy obkładać drugiego.
- Ciekawe co ty byś powiedział gdybym zaproponował ci takie coś - fuknął Malik.
- Zrozum idioto, że jeśli nam się uda Liam będzie wolny, a ty będziesz miał okazje przestawić twojemu kuzynowi twarz - mruknął blondyn.
Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał. Prawdopodobnie brunet prowadził wewnętrzny monolog, by zastanowić się nad tym, czy zgodzić się na plan Nialla. W sumie sam musiałem przyznać, że jest całkiem dobry. No,  jak inaczej mamy uratować te dwie idiotki.
Niespodziewanie mulat szybkim krokiem odszedł od naszej trójki.
- On sobie w chuja leci, tak? - mruknąłem patrząc na jego odchodzącą sylwetkę.
- Daj spokój Tomlison. Wiesz jaki jest, woli wszystko przemyśleć sam - odezwał się Harry.
- No wiem - przewróciłem oczami. - Mam nadzieje, że zajmie mu to szybko, bo Payno do usranej śmierci raczej nie będzie na nas czekał.
- Prędzej wyłamie kraty ze złości i pozabija wszystkich na tym komisariacie, a wtedy dopiero będą go mieli o co oskarżyć - uśmiechnął się Niall.
Zaśmiałem się cicho.
- Ciekawe, który z psów pracuje dla tych sukinsynów - powiedział Styles wstając. - Wiecie co? Kiedyś spotykałem się z jedną policjantką, która tam pracuje. Może mógłbym ją podpytać.
- Uuu.. - Razem z Horanem zaczęliśmy wołać.
- Kurwa, nie zaczynajcie - jęknął Hazz.
- No wiesz, ale co powie na to twoja Jasmine, jak dowie się o twoim przelotnym romansiku z seksowną policjantką? - poruszyłem znacząco brwiami.
- Musiało być na tym komisariacie gorąco - gwizdnął blondyn. - Używaliście jej kajdanek?
- Znajdzie sobie dziewczyny. Jesteście cholernie niewyżyci - przewrócił oczami. - Albo wyróbcie sobie kartę stałego klienta u alfonsa.
- Noo.. - zacząłem, ale przerwał mi.
- Skończcie oby dwoje pierdolić i posłuchajcie - popatrzeliśmy się na niego zdziwieni. - Ja idę do niej, obgadam co i jak, a wasza dwójka niech lepiej wymyśli jakiś awaryjny plan, bo nie ręczę za siebie. - Po tych słowach odszedł, a my razem z Niallem staliśmy chwilę się z niego śmiejąc.

***

Całą czwórką siedzieliśmy w samochodzie Zayna, który po dwóch godzinach wrócił i powiedział, że to zrobi, ale pod warunkiem, że będzie mógł sam dać w mordę swojemu kuzynowi oraz, że ufundujemy mu nowy tatuaż. Patrzeliśmy na klub w ciszy. Zastanawiałem się czy nasz plan wypali, bo nie wiadomo gdzie trzymają dziewczyny i czy faktycznie jego kuzynek przyjmie Zayna. W sumie bałem się też trochę o to, czy Malikowi przypadkiem coś nie odwali. Mogłem się mylić, ale dobrze znałem swojego kumpla.
- To co? - odezwał się Niall. - Mam już dość tej cholernej ciszy, musimy wyciągnąć stamtąd Charlotte.
- Nie zapominaj, że tam jest też Elena - mruknąłem.
- Dobra, idę - mruknął Malik, kiedy chciał otworzyć drzwi od samochodu nagle otworzyły się tylne drzwi od klubu. Wszyscy od razu schyliliśmy się na fotelach bardziej w dół, tak żeby nikt nie zauważył. Po chwili okazało się, że jeden z tych idiotów niósł, jak worek ziemniaków Elenę, która wyglądała jakby spała. Wytężyłem wzrok i zobaczyłem jasnego blondyna z zarostem, wrzucił Lange do czarnego vana. Nie musieliśmy długo czekać, bo po chwili Fawn również do niej dołączyła.
- Pewnie coś im podali, bo wyglądały, jak nieżywe - powiedział cicho Harry, a ja pokiwałem głową.
- Jedź za nimi Zayn - powiedział Horan.
Gdy dwójka z nich wsiadła do samochodu i odjechali zaraz po nich Zayn odpalił swój silnik. Miałem nadzieje, że nas nie zauważą, bo wtedy szansa na uwolnienie Payne'a przepadnie.
Jechaliśmy za nimi może przez godzinę, a oni wjeżdżali w coraz ciemniejszy las. Przez głowę przeszła mi myśl, że może prawdopodobnie chcą je gdzieś zakopać, ale po chwili stwierdziłem, że za dużo ostatnio oglądam horrorów.
Niespodziewanie ich auto stanęło, więc Zaynkins zaparkował nasz samochód, jak najdalej. Wyszliśmy tylko w trójkę, bo w razie czego  Harry miał pod nas podjechać. Cała sytuacja całkiem mi się spodobała można było się pobawić w tych wszystkich tajniaków, których pokazują w filmach. Tylko, że w ich przypadku po uwolnieniu dziewczyny zazwyczaj rzucają im się na szyję, a omówmy się, że w moim na pewno tego nie będzie. Elena nigdy w życiu tego nie zrobi.
Po dość długiej drodze dotarliśmy do małego drewnianego domku, który otaczała duża ilość gęstych roślin. Wyglądało tu, jak w jakiejś dżungli. Dziwiłem się, że zabrali je w takie miejsce, skoro mogły łatwo stąd uciec. No chyba, że chcą je zakopać żywcem to inna sprawa.
-  Masz Tomlinson. - Zayn podał mi mały rewolwer. - Mam nadzieje, że wiesz, jak się tym obsługiwać?
- No jasne, że wiem - uśmiechnąłem się szeroko patrząc na przedmiot. - Ojczym mnie kiedyś zabrał na strzelnicę.
 - Dobrze, opowiesz nam to kiedy Payno będzie już wolny, a teraz rozdzielamy się - ogłosił Horan.
Przewróciłem oczami i zabezpieczyłem broń. Odszedłem na tył domku i schowałem się w krzakach. Skąd miałem doskonały widok na ich samochód. Kuzyn Zayna wziął Fawn na ręce, a ten drugi blondas wziął Lange. W sumie teraz byłaby dobra okazja do tego, żeby raz na zawsze się ich pozbyć. Gdy włożyli dziewczyny do środka podszedłem bliżej okna. Okazało się, że jest to mała chatka z kanapą w środku oraz dwiema wielkimi szafami. Rzucili dziewczyny na kanapę nie patrząc na to czy im się coś stanie czy nie. Zrobili to jakby były jakimiś bezużytecznymi rzeczami. Nagle jeden z nich otworzył jakąś wielką klapę. W powietrzu zaczęła unosić się dość spora ilość kurzu. W dwójkę zaczęli schodzić na dół. Zacząłem podnosić okno do góry i powoli wślizgnąłem się do środka, a zaraz koło mnie pojawili się Horan z Malikiem, którzy weszli przez drzwi. Miałem ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, kiedy Nialler zamknął klapę od wejścia, a ja wraz z Zaynem nasunęliśmy kanapę oraz szafę. Zaczęli krzyczeć coś, ale w ogóle się tym nie przejęliśmy, ja wziąłem Elenę na ręce, a Horan Charlotte. Żaden z nas się nie odzywał i zaczęliśmy wychodzić. Mulat wyciągnął z kieszeni nóż i poprzebijał im opony, a ja w tym czasie zadzwoniłem po Stylesa.
- Lepiej będzie, żeby nie wiedzieli kto im to zrobił w ten sposób będziemy mogli im jeszcze trochę podręczyć - zaśmiał się brunet, kiedy powyłączał ich telefony, które zostawili w samochodzie, a następnie wyrzucił baterię od nich.


Elena

Do mojego nosa dobiegł zapach przygotowanego przez Charlie posiłku. Prawdopodobnie nadal miałam omamy, bo wątpię, żeby te bandziory potrafiły tak gotować. Otworzyłam szybko oczy, a moje zaskoczenie było ogromne, kiedy zobaczyłam, że jestem w swoim własnym wygodnym łóżku. Wstałam szybko z niego i rozejrzałam się po pokoju. Nie mogłam uwierzyć, że jestem cała i zdrowa. Nie licząc śmierdzących i brudnych ubrań, które miał na sobie. Zaczęłam je szybko ściągać i wyciągnęłam nowe idąc do łazienki. 
Po godzinie zeszłam na dół gdzie zobaczyłam Charlotte, która nakładała na talerze ziemniaki z koperkiem i szczypiorkiem oraz surówkę. Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam przy stole. 
- Musimy im jakoś podziękować za to, że nam pomogli - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. - Dziękuje Charlie, jak zwykle pyszne. 
- Już o tym pomyślałam, zaprosiłam ich do mnie do domu na kolację - uśmiechnęła się. 
- Świetny pomysł. Uwolnili już Liama?
- Jeszcze nie, ale mają to niedługo zrobić - usiadła koło mnie i sama zabrała się za jedzenie. - Tylko Tomlinson nie chce przyjść. 
Zmarszczyłam brwi. 
- Powiedział dlaczego? 
- Stwierdził, że mu się nie chce - przewróciła oczami. 
- Zjem to i pójdę z nim pogadać - uśmiechnęłam się lekko. 
Charlie spojrzała na mnie wymownie, a ja walnęłam ją w ramię. Nie żebym zaczęła uwielbiać Louisa za to, że pomógł nam się wydostać wraz jego kumplami, bo zrobili to tylko i wyłącznie dlatego, że posiadałyśmy te zdjęcia. Gdybyśmy ich nie miały to prawdopodobnie zostałybyśmy same z naszymi porywaczami. Szczerze to miałam nadzieje, że chłopaki dawno dali zdjęcia na policję, bo w sumie obawiałam się wyjścia poza próg mojego domu.
Po godzinie wyszłam z domu w towarzystwie przyjaciółki, ja miałam odwiedzić Tomlinsona, a ona miała pójść do siebie, by zacząć przygotowania do kolacji. Przez całą drogę byłyśmy ostrożne za każdym razem, kiedy usłyszałyśmy jakiś szmer obracałyśmy się. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Nigdy nie pomyślałabym, że będę się gdziekolwiek wyjść wieczorem.
Westchnęłam cicho gdy stanęłyśmy na skrzyżowaniu przytuliłam Charlotte na pożegnanie i nawzajem kazałyśmy sobie na siebie uważać. Obiecałam, że napiszę jej wiadomość, kiedy będę już pod drzwiami Louisa. Odetchnęłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę ulicy na której mieszkał szatyn. Pamiętałam tylko ulicę, bo przecież nigdy w życiu nie byłam u niego w mieszkaniu. Miałam nadzieje, że gdzieś będzie stał jego samochód. Przez chwilę miałam już stracić nadzieje, że uda mi się go znaleźć, ale dostrzegłam go na końcu ulicy. Okazało się, że mieszkał w małej kamienicy. Jego wielkie auto stało pod ogromniastym drzewem, którego gałęzie zasłaniały trochę budynku. W sumie nie wyglądało to najlepiej, a wydawało mi się, że ten koleś należy do osób, które powinny mieć zadbany dom. Sądząc po grubym portfelu jego ojczyma, a w szczególności po jego samochodzie nie należał przecież do tych przeciętnych. Nie pierwszy rzut oka widać, że Tomlinson jest egoistą i dba wyłącznie o swój interes. Może oceniam go zbyt surowo, a w rzeczywistości jest całkiem inny. Przecież go nie znam, nie wiem co myśli.
Gdy dostałam się do środka kamienicy weszłam na pierwsze piętro i zobaczyłam dwa wejścia. Jedne drzwi były podpisane nazwiskiem Smith, a drugie Cook. Pokręciłam głową i weszłam na kolejne piętro, które okazało się ostatnim. Znajdowały się tam tylko jedne drzwi, a pod nimi leżała wycieraczka. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Musi to być tutaj, bo przecież stoi tu jego auto. Możliwe, że odwiedza kogoś, ale najwyżej. Przyłożyłam ucho do drewna, by sprawdzić czy ktoś tam jest. Usłyszałam szuranie stóp o podłogę, więc szybko oddaliłam się od drzwi, a po chwili się otworzyły. Stał przede mną Louis, który miał na sobie tylko szare dresy. Zobaczyłam jego umięśnioną klatkę piersiową pokrytą kilkoma tatuażami. Uniosłam szybko wzrok, by spojrzeć mu w oczy. Mlasnął zaspany, a włosy miał powykręcane we wszystkie strony. Moje kąciki ust uniosły się w górę. Odwrócił się i wszedł z powrotem do mieszkania, a po chwili wrócił ubrany w czarną bluzkę, a w ustach trzymał zapalonego papierosa.
- Czego chcesz Lange? - uniósł brwi.
- Chciałam się zapytać.. - zaczęłam, ale Louis mi przerwał.
- Chciałaś rzucić mi się na szyję i podziękować za uratowanie tyłka?
- Nie - skrzywiłam się.
- A powinnaś, bo gdyby nie fakt, że miałyście te zdjęcia to nigdy w życiu nie kiwnąłbym palcem, żeby cie uratować - zaciągnął się, a następnie wydmuchał dym.
Kiwnęłam głową spoglądając w inną stronę. Miałam całkowitą rację co do niego, więc dlaczego czuje się zawiedziona? Spojrzałam na swoje buty i zagryzłam dolną wargę. W sumie lepiej byłoby gdyby go nie było na tej kolacji. Tylko zepsułby mi humor.
- Nie ważne już - machnęłam ręką i zeszłam ze schodów.
Wyszłam z kamienicy i ruszyłam szybkim krokiem w kierunku domu Charlotte. Skręciłam w uliczkę, która była bardziej oświetlona. Wolałam zachować ostrożność. Niespodziewanie zauważyłam, jak mały pies próbuje się wydostać pod siatką. Uśmiechnąłem się szeroko i kucnęłam przed nim. Jego tył utknął w siatce, a łapkami próbował się jakoś wydostać. Gdy mnie zobaczył zaczął cicho piszczeć. Zaśmiałam się cicho i pomogłam mu. Wzięłam go na ręce. Pewnie chciał opuścić to schronisko, jak każdy pies.
 - Co szukasz sobie psa do obrony? Wątpię, żeby ten szczeniak to potrafił - usłyszałam za sobą chłodny głos Tomlinsona.
Przestraszona odwróciłam się powoli w jego stronę. Patrzał się na mnie tak, że aż mnie ciarki przeszły.
- Szedłeś za mną? - wymamrotałam ignorując jego poprzednie słowa.
- Skoro nie powiedziałaś mi czego chciałaś to musiałem za tobą iść - oparł się o siatkę.
- Powiedziałam ci już, że to nie ważne - westchnęłam. Pogłaskałam pieska, który patrzał się na mnie swoimi wielgaśnymi czarnymi oczkami. Odłożyłam go z powrotem za płot i splątałam tak siatkę, żeby nie mógł drugi raz uciec.  
- Serio? Czy ty zawsze musisz być taka uczynna? - usłyszałam tuż koło swojego ucha głos Tomlinsona. - Ten pies chciał być wolny, a ty ograniczyłaś mu to.
Przełknęłam ślinę powoli wstając i odwróciłam się do niego.
- O co ci chodzi?
Chłopak zaśmiał się i oparł się ręką, którą położył tuż nad moją głową dzięki czemu jego twarz była blisko mojej. Miałam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie, ale niestety ograniczała mnie siatka o którą opierałam się plecami.
- Chodzi mi o to, że ten oto tutaj szczeniak - pokazał na zwierzę. - Chciał uciec z tej ograniczającej go klatki, a ty przez swoją dobroduszność doprowadziłaś do jego unieszczęśliwienia.
- To głupie przecież tutaj będzie mu lepiej. Codziennie dostaje świeżą karmę czy wodę - zmarszczyłam brwi patrząc mu w oczy. Zaśmiał się spuszczając głowę, nawilżył wargi i podniósł na mnie wzrok.
- Wolałabyś dostawać jedzenie i wodę, ale byłabyś zamknięta w klatce czy być wolna i jeść dajmy na to raz na kiedyś? - zapytał mierząc mnie wzrokiem.
- Musiałabym się zastanowić, ale wybrałbym prawdopodobnie regularne jedzenie - odpowiedziałam cicho.
- W takim razie po cholerę chciałaś, żebyśmy cię uwolnili? - zaśmiał się. - Dam sobie rękę uciąć, że dostawałyście jeść.
Chciałam już mu coś odpowiedzieć, ale tylko otworzyłam buzię i ją zamknęłam. Miał całkowitą rację.
- Może jesteś mądra, ale nie potrafisz myśleć logicznie, Elena - uśmiechnął się. - Pamiętaj postępowanie zgodnie z zasadami nie jest zawsze dobre.
Odsunął się ode mnie i ruszył przed siebie, a ja spojrzałam się na zwierzę, które patrzało się na mnie smutnymi oczami. Jak, ja mogłam go tam z powrotem zamknąć. Może był mały, ale musiał być strasznie sprytny skoro próbował się przecisnąć przez tą dziurę w siatce. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na oddalającą się sylwetkę chłopaka.
- Louis! Poczekaj! - zawołałam za nim. Przystanął nawet się nie odwracając. Stał tak przez długą chwilę. Mimo wszystko miał swoje zasady i za pewne czekał na to aż ja do niego podejdę. Przewróciłam oczami podchodząc do niego. Dopiero, kiedy byłam blisko niego odwrócił się do mnie.
- Masz rację - wyszeptałam. - Nie pomyślałam o tym.
- Przecież wiem - uśmiechnął się zadowolony. - Zawołałaś mnie tylko po to, żeby mi to powiedzieć?
- Tak - pokiwałam głową. - Ale jeszcze chciałam cię poprosić, żebyś pomógł mi go uwolnić.
Szatyn spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja westchnęłam i pokiwałam głową, bo czułam, że chce mnie zapytać o to, czy na pewno chce to zrobić. Nie byłam do końca przekonana, ale wolę, żeby był szczęśliwy na wolności. Byłam niemal pewna, że skoro był tak sprytny chcąc uciec ze schroniska to da sobie również radę na wolności. Louis podszedł do siatki i zaczął odplątywać siatkę.
- Nie próbujesz się ukrywać? No wiesz mogą być tu kamery albo właściciele mogą wyjść - wyszeptałam naciągając na głowę kaptur.
Zaśmiał się cicho pod nosem nie odpowiadając. Po chwili zrobił wystarczającą dziurę, żeby zwierzę mogło się wydostać. Tomlinson wstał i odszedł od siatki, a po chwili mały pies prześliznął się przez dziurę, a następnie wybiegł. Patrzałam się na niego z lekkim uśmiechem. W końcu był wolny i mógł być w swoim żywiole.
- Dziękuje - powiedziałam cicho i podeszłam do niego.
Machnął tylko ręką, a następnie wcisnął obie do kieszeni dresów. Uśmiechnęłam się patrząc na niego, a po chwili pocałowałam go w policzek.
- Między nami wszystko po staremu - zaśmiałam się. - Ale mógłbyś przyjść na kolację.
Przygryzłam dolną wargę widząc zaskoczenie Louisa, który wpatrywał się we mnie. Zaczęłam odchodzić w kierunku którym najszybciej dotarłabym do Charlotte.



5 komentarzy:

  1. Awwww! Widzisz, mówiłam, że na pewno mi się spodoba! :) A juz ten fragment: "- To co? - odezwał się Niall. - Mam już dość tej cholernej ciszy, musimy wyciągnąć stamtąd Charlotte.
    - Nie zapominaj, że tam jest też Elena - mruknąłem." - genialny, taki słodki! Kocham to opowiadanie serio. No i zakończenie też, świetne! Czekam niecierpliwie na next :)
    All the love. xD
    @Martini1202

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny!!! Chcę już następny no :D Końcówka była najlepsza, ciekawe co Lou musial sobie pomyśleć jak Elena pocałowala go w policzek :D To czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Elena pocałowała Louisa w policzek wow na pewno nie spodziewał się, że mimo wszystko dostanie swoją nagrodę ^^ Rany, teraz to pewnie dwa razy się zastanowi zanim pomyśli coś złego o niej, chociaż nie wiadomo, jak tam z nim. Założę się, że znowu wywinie jakiś numer i będzie dwa razy gorszy od uderzenia drzwiami, czy zepsucia jej urodzin. Na 100%, ale wiecie mogę się mylić. Louis idealnie wykorzystał sytuacje, żeby pokazać Ellie, że jest czasami naprawdę głupia, och już ja to przewidziałam, bo sytuacja z psem naprawdę odzwierciedla ten samą sytuacje co z dziewczynami.
    Ta akcja uwolnienia była naprawdę genialna i bardzo podobał mi się w niej Zayn, miał okazję, żeby w końcu pokazać swojemu kuzynkowi, kto jest ten lepszy. Mam nadzieję, że jakoś nie udało im się uwolnić haha chociaż to bardzo wątpliwe.
    Chciałam, żeby w tym rozdziale pojawił się już Payne, ale najwyraźniej nie zasłużyłam. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało w czasie pobytu w więzieniu. Mój Paynomisiek musi być wolny i raczej już za dużo się wycierpiał w nim. ^^
    Kiedy Louis odpowiedział, że Elena też tam to nie powie mi, że wcale o niej nie myśli. Niby tak ciągle podkreślał, że gdyby nie zdjęcia to by ich nie uwolnił, ale wiemy jaki Tomlinson jest czasami sassy, ale na pewno, by ją uratował.
    W ogóle uwielbiam też, jak Niall i Louis dokuczają Harry'emu o tą jego Jass, błagam nie rezygnujcie z tego, bo uwielbiam te momenty, a dzisiaj wyjątkowo się postawił haha, swoją drogą ciekawe co dziewczyna, by powiedziała na to, że jej Hazz spotykał się z policjantką ^^
    Czekam na następny z niecierpliwością :D
    Miłego dnia dziewczyny!
    Dużo miłości x
    Daria

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę nie mogę się przyzwyczaić, że Elena ma wygląd Kristin Stewart! Taka fajna postać, a przez to kojarzy mi się ze Zmierzchem. No cóż ale rozdział wynagradza mi to wszystko, bo naprawdę świetnie się go czyta. Przyznaję, że dawno mnie nie było, bo kiedy ostatni raz tu zaglądałam dopiero dodawałyście bohaterów i zarys fabuły a tu proszę - miałam 18 rozdziałów do nadrobienia, co naprawdę trochę mi zajęło.
    Czytałam już wcześniej zarówno twoją twórczość z siostrą, jak i historię, którą kreowałaś sama i naprawdę wciąż lubię wracać do twojego stylu pisania, który jest lekki i przyjemny. Zdania są proste, ale nie jest to ich wadą, ale zaletą - spotykałam się już z blogerkami, które próbują tak długich i skomplikowanych zdań złożonych, że wychodzi takie masło maślane, że chyba same nie wiedzą co piszą, Natomiast u ciebie wszystko jest przejrzyste i po prostu zrozumiałe. Dialogi także są spójne i naturalne, tak że można sobie wręcz wyobrazić tą rozmowa jest przeprowadzana w twoim towarzystwie na ulicy. Jednym słowem, przez ten rok mojej nieobecności na blogosferze tęskniłam za takim wesołym i prostolinijnym stylem, który wbrew pozorom nie jest spotykany zbyt często. Dzięki niemu rozdziały można po prostu "łykać w całości" i wciąż mieć ochotę na dalszy ciąg :3
    Wracając do mojej skromnej osoby, mam nadzieję, że mnie pamiętasz! Niedawno znów weszłam na mojego bloga i przeczytałam wszystkie komentarze - w tym Twoje, które były naprawdę motywujące i aż ciepło na sercu mi się robiło, gdy je czytałam. Zachęciło mnie to do zajrzenia, co tam u Ciebie - i naprawdę nie żałuję, bo widzę, że się rozwijasz w pisaniu. Mam jednak nadzieję, że wciąż mogę liczyć na Twoją szczerą opinię u mnie, bo postanowiłam powrócić z moją historią. Zapraszam się więc na:
    http://some-girls-are-born-to-make-you-cry.blogspot.com/

    I życzę weny oraz miłego weekendu! :3 Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie zanosi się na deszcz - czyli czas na tańczenie deszczowej piosenki pod rynną!
    Fay :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział czekam na następny :D przy okazji zapraszam do siebie ----> http://dark-desires-hatred-and-creaving.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń