Charlotte
*miesiąc później*
Włożyłam ubrania do szafki i zatrzasnęłam drzwiczki. Zwiesiłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia. Uśmiechnęłam się na widok chłopaka, który stał przed klubem oparty o samochód. Miał na sobie czarną koszulkę oraz tego samego koloru, dopasowane spodnie, na nogi założył białe vansy slip one. Blond grzywka opadała mu na czoło, a na nosie, jak zwykle, miał ciemne okulary. Nie widziałam go od dawna, dopiero wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie i zaproponował, że przyjdzie po mnie. Na początku byłam zaskoczona, jednak się zgodziłam. Jestem ciekawa co u niego słychać i czemu właściwe się nie pokazywał. Gdy stanęłam obok niego, bez słowa otworzył mi drzwi i okrążył auto by wsiąść. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu po czym Niall wyjechał z parkingu. Założyłam kosmyk włosów za ucho, starając się pozbierać myśli i się odezwać.
- To co obiad? - powiedział wyprzedzając mnie. - Musisz być głodna, co?
- Szczerze mówiąc to strasznie - jęknęłam przykładając rękę do brzucha. - Dzisiaj cały dzień pomagałam sprzątać salę po wczorajszej nocy i jestem wykończona. Jeszcze czeka mnie wynoszenie wszystkiego z pokoju, bo chcę tam zrobić remont. Na szczęście Ellie obiecała, że mi pomoże więc nie powinno być aż tak strasznie. A ty jakie masz plany?
Wzruszył ramionami, nie odwracając wzroku od drogi.
- Pewnie pójdę do klubu - oznajmił. - Ale przed tym muszę jeszcze odwiedzić kilka miejsc.
Payne mówił rano, że dzisiaj będzie w klubie, ale tylko i wyłącznie prywatnie.W sumie praktycznie przez cały miesiąc widziałam ich bardzo rzadko. Wszyscy jakby przepadli, tak samo jak Thomas i reszta. Mimo to razem z przyjaciółką cały czas byłyśmy ostrożne, wydaje mi się, że to tylko cisza przed burzą. Nie mogę uwierzyć, że nie będą chcieli się zemścić. Niespodziewanie do głowy przyszło mi pewne pytanie, które nurtowało mnie od dawna, a o którym ciągle zapomniałam.
- Co robiłeś tego dnia na plaży? - zapytałam. Gdy po raz pierwszy go spotkałam był jakiś inny, wyglądał na trochę samotnego. Najbardziej jednak w pamięci utkwiły mi jego oczy, które były tak niesamowicie magnetyczne i znajome, że mogłabym wpatrywać się w nie wieczność. Teraz wydaje mi się całkiem inną osobą, jakby na co dzień starał się ukryć tego prawdziwego Nialla, który jest gdzieś w środku. Przez ten czas dużo o nim myślałam i doszłam do wniosku, że w gruncie jest to miły facet, ale trochę zagubiony. Uświadomiłam sobie, że żaden człowiek nie wybiera zła, bo jest zły, on jedynie mylnie bierze szczęście gdy szuka dobra.
- Dlaczego kobiety pamiętają takie głupoty? - mruknął, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy w lusterku. - Musiałem trochę pomyśleć, a jest lepsze miejsce do tego niż pusta plaża podczas wschodu słońca?
- Chyba nie ma - przyznałam mu rację - Nie znałam cię od tej strony.
Przez długą chwilę panowała cisza, nagle uśmiechnął się pod nosem.
- Oto właśnie chodzi w życiu, swoje karty powinno się odkrywać z czasem, a nie wszystko na raz. Czasem dobrze mieć coś w zanadrzu. O, weźmy na przykład ciebie i mnie, ja wiem o tobie praktycznie wszystko, a ty o mnie właściwie nic.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. W środku było dosyć dużo ludzi, na szczęście w kącie był jeden wolny stolik. Bez zastanowienia ruszyliśmy w jego stronę. Zawiesiłam torbę na krześle i usiadłam po czym zaczęłam dokładnie przeglądać kartę. Jestem tak głodna, że byłabym wstanie zjeść wszystko. W końcu zdecydowałam się na ryż z warzywami oraz koktajl z awokado, blondyn za to zamówił kurczaka, frytki i wodę z cytryną. Uśmiechnęłam się do kelnerki i podałam jej menu, mówiąc przy tym co wybraliśmy. Gdy moja uwaga znów skupiła się na Horanie, rozglądał się leniwie po lokalu. Nie musieliśmy długo czekać, aż dziewczyna przyszła z jedzeniem. Zaczęłam grzebać widelcem w warzywach, wybierając swoje ulubione.
- Więc gdzie zniknąłeś? - zapytałam, próbując udawać obojętność, tak naprawdę w środku zżerała mnie ciekawość, nie mogłam się o doczekać, żeby o to zapytać.
Spojrzał na mnie zaskoczony, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. Jestem w stu procentach pewna, że zaraz rzuci jakąś kąśliwą uwagę albo powie, że to nie moja sprawa.
- Pracowałem, praktycznie całe dnie spędzałem we warsztacie. Przychodziłem tam tak rzadko, że Phil chciał mnie zwolnić więc musiałem wziąć się do roboty. Później przychodziłem całkowicie wykończony i nie miałem ochoty na imprezy ani nic. Wstawałem o piątej rano i jechałem do pracy, wracałem o dziesiątej wieczorem i kładłem się spać. Tak przez większość tygodnia, oprócz weekendów, które spędzałem w Nowym Jorku. W sumie właśnie tak minął mi cały miesiąc. Kiedy człowiek jest zajęty, zazwyczaj zapomina o tym, że zegar wciąż tyka. Miałaś tak kiedyś? Dziwne uczucie, co? Kiedy zwalniasz, uświadamiasz sobie, że coś jednak mija, a ty nie jesteś w stanie tego zatrzymać. Jakby życie uciekało ci przez palce. - Wzruszył ramionami i wziął duży łyk ze szklanki. Oparłam się o krzesło i spojrzałam na niego. Na pierwszy rzut oka było widać, że to co powiedział było całkowicie szczere. Ślad po chłopaku, którego znałam zniknął. Na przeciw mnie siedział prawdziwy Niall; mądry, miły, trochę sarkastyczny i złośliwy. Zdecydowanie wolałam go w takim wydaniu, niż w roli agresywnego, aroganckiego dupka, który nienawidzi całego świata. - Gdy wsiadałem do samolotu wszystko zostawiałem w Tybee, stopniowo opuszczały mnie myśli; przyszłość i przeszłość zostawały tutaj, liczyła się tylko teraźniejszość i dwa dni całkowitej wolności. Potrzebowałem odpocząć od całego mojego świata i samego siebie. Po prostu uciec.
Słuchałam go w całkowitym skupieniu nie chcąc pominąć żadnego słowa. W sumie podziwiam go, bo ja sama bym tak nie potrafiła. Pewnie, nawet gdybym wyjechała na koniec świata i tak bym myślała o moim życiu, o błędach które popełniłam i sytuacjach, które nigdy nie powinny się wydarzyć.
- Inni by ochłonąć idą na spacer, a ty wydajesz prawie sześćset dolarów na podróż w dwie strony, to ma sens?
- Ogromne miasto, ponad osiem miliardów ludzi, nikt cię nie zna i możesz robić to co chcesz. W takim razie co słychać u ciebie?
Siedzieliśmy tam bardzo długo rozmawiając o wszystkim co nam przyszło do głowy. Opowiedziałam mu o tym, jak spędzałam czas. Okazało się, że on również mieszkał w Londynie, oprócz tego jeszcze w Irlandii oraz Nowym Jorku. O dziwo najwięcej mówił Niall, który co chwilę wchodził mi w słowo, dorzucając coś od siebie. Normalnie by mnie to denerwowało, jednak tym razem mi to nie przeszkadzało. Zanim dążyłam się zorientować dochodziła już piąta, a o tej godzinie umówiłam się z Ells. Pożegnałam się z chłopakiem ruszyłam w stronę domu.
- To co obiad? - powiedział wyprzedzając mnie. - Musisz być głodna, co?
- Szczerze mówiąc to strasznie - jęknęłam przykładając rękę do brzucha. - Dzisiaj cały dzień pomagałam sprzątać salę po wczorajszej nocy i jestem wykończona. Jeszcze czeka mnie wynoszenie wszystkiego z pokoju, bo chcę tam zrobić remont. Na szczęście Ellie obiecała, że mi pomoże więc nie powinno być aż tak strasznie. A ty jakie masz plany?
Wzruszył ramionami, nie odwracając wzroku od drogi.
- Pewnie pójdę do klubu - oznajmił. - Ale przed tym muszę jeszcze odwiedzić kilka miejsc.
Payne mówił rano, że dzisiaj będzie w klubie, ale tylko i wyłącznie prywatnie.W sumie praktycznie przez cały miesiąc widziałam ich bardzo rzadko. Wszyscy jakby przepadli, tak samo jak Thomas i reszta. Mimo to razem z przyjaciółką cały czas byłyśmy ostrożne, wydaje mi się, że to tylko cisza przed burzą. Nie mogę uwierzyć, że nie będą chcieli się zemścić. Niespodziewanie do głowy przyszło mi pewne pytanie, które nurtowało mnie od dawna, a o którym ciągle zapomniałam.
- Co robiłeś tego dnia na plaży? - zapytałam. Gdy po raz pierwszy go spotkałam był jakiś inny, wyglądał na trochę samotnego. Najbardziej jednak w pamięci utkwiły mi jego oczy, które były tak niesamowicie magnetyczne i znajome, że mogłabym wpatrywać się w nie wieczność. Teraz wydaje mi się całkiem inną osobą, jakby na co dzień starał się ukryć tego prawdziwego Nialla, który jest gdzieś w środku. Przez ten czas dużo o nim myślałam i doszłam do wniosku, że w gruncie jest to miły facet, ale trochę zagubiony. Uświadomiłam sobie, że żaden człowiek nie wybiera zła, bo jest zły, on jedynie mylnie bierze szczęście gdy szuka dobra.
- Dlaczego kobiety pamiętają takie głupoty? - mruknął, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy w lusterku. - Musiałem trochę pomyśleć, a jest lepsze miejsce do tego niż pusta plaża podczas wschodu słońca?
- Chyba nie ma - przyznałam mu rację - Nie znałam cię od tej strony.
Przez długą chwilę panowała cisza, nagle uśmiechnął się pod nosem.
- Oto właśnie chodzi w życiu, swoje karty powinno się odkrywać z czasem, a nie wszystko na raz. Czasem dobrze mieć coś w zanadrzu. O, weźmy na przykład ciebie i mnie, ja wiem o tobie praktycznie wszystko, a ty o mnie właściwie nic.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. W środku było dosyć dużo ludzi, na szczęście w kącie był jeden wolny stolik. Bez zastanowienia ruszyliśmy w jego stronę. Zawiesiłam torbę na krześle i usiadłam po czym zaczęłam dokładnie przeglądać kartę. Jestem tak głodna, że byłabym wstanie zjeść wszystko. W końcu zdecydowałam się na ryż z warzywami oraz koktajl z awokado, blondyn za to zamówił kurczaka, frytki i wodę z cytryną. Uśmiechnęłam się do kelnerki i podałam jej menu, mówiąc przy tym co wybraliśmy. Gdy moja uwaga znów skupiła się na Horanie, rozglądał się leniwie po lokalu. Nie musieliśmy długo czekać, aż dziewczyna przyszła z jedzeniem. Zaczęłam grzebać widelcem w warzywach, wybierając swoje ulubione.
- Więc gdzie zniknąłeś? - zapytałam, próbując udawać obojętność, tak naprawdę w środku zżerała mnie ciekawość, nie mogłam się o doczekać, żeby o to zapytać.
Spojrzał na mnie zaskoczony, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. Jestem w stu procentach pewna, że zaraz rzuci jakąś kąśliwą uwagę albo powie, że to nie moja sprawa.
- Pracowałem, praktycznie całe dnie spędzałem we warsztacie. Przychodziłem tam tak rzadko, że Phil chciał mnie zwolnić więc musiałem wziąć się do roboty. Później przychodziłem całkowicie wykończony i nie miałem ochoty na imprezy ani nic. Wstawałem o piątej rano i jechałem do pracy, wracałem o dziesiątej wieczorem i kładłem się spać. Tak przez większość tygodnia, oprócz weekendów, które spędzałem w Nowym Jorku. W sumie właśnie tak minął mi cały miesiąc. Kiedy człowiek jest zajęty, zazwyczaj zapomina o tym, że zegar wciąż tyka. Miałaś tak kiedyś? Dziwne uczucie, co? Kiedy zwalniasz, uświadamiasz sobie, że coś jednak mija, a ty nie jesteś w stanie tego zatrzymać. Jakby życie uciekało ci przez palce. - Wzruszył ramionami i wziął duży łyk ze szklanki. Oparłam się o krzesło i spojrzałam na niego. Na pierwszy rzut oka było widać, że to co powiedział było całkowicie szczere. Ślad po chłopaku, którego znałam zniknął. Na przeciw mnie siedział prawdziwy Niall; mądry, miły, trochę sarkastyczny i złośliwy. Zdecydowanie wolałam go w takim wydaniu, niż w roli agresywnego, aroganckiego dupka, który nienawidzi całego świata. - Gdy wsiadałem do samolotu wszystko zostawiałem w Tybee, stopniowo opuszczały mnie myśli; przyszłość i przeszłość zostawały tutaj, liczyła się tylko teraźniejszość i dwa dni całkowitej wolności. Potrzebowałem odpocząć od całego mojego świata i samego siebie. Po prostu uciec.
Słuchałam go w całkowitym skupieniu nie chcąc pominąć żadnego słowa. W sumie podziwiam go, bo ja sama bym tak nie potrafiła. Pewnie, nawet gdybym wyjechała na koniec świata i tak bym myślała o moim życiu, o błędach które popełniłam i sytuacjach, które nigdy nie powinny się wydarzyć.
- Inni by ochłonąć idą na spacer, a ty wydajesz prawie sześćset dolarów na podróż w dwie strony, to ma sens?
- Ogromne miasto, ponad osiem miliardów ludzi, nikt cię nie zna i możesz robić to co chcesz. W takim razie co słychać u ciebie?
Siedzieliśmy tam bardzo długo rozmawiając o wszystkim co nam przyszło do głowy. Opowiedziałam mu o tym, jak spędzałam czas. Okazało się, że on również mieszkał w Londynie, oprócz tego jeszcze w Irlandii oraz Nowym Jorku. O dziwo najwięcej mówił Niall, który co chwilę wchodził mi w słowo, dorzucając coś od siebie. Normalnie by mnie to denerwowało, jednak tym razem mi to nie przeszkadzało. Zanim dążyłam się zorientować dochodziła już piąta, a o tej godzinie umówiłam się z Ells. Pożegnałam się z chłopakiem ruszyłam w stronę domu.
***
Wstałam i ruszyłam w stronę butki z mrożonymi jogurtami i ustawiłam się w kolejce. Po tym jak wyniosłyśmy większość rzeczy z mojego pokoju, postanowiłyśmy pójść się gdzieś przejść. Dosyć długo włóczyłyśmy się po mieście więc, kiedy znalazłyśmy się na rynku, usiadłyśmy na ławce przy fontannie. Obróciłam się i pomachałam do przyjaciółki, dziewczyna uśmiechnęła się i pokiwała głową. Jestem tak bardzo szczęśliwa, że poznałam Ellie i że mam przy sobie taką osobę, jak ona. Przeczesałam włosy ręką i rozejrzałam się dookoła. Niespodziewanie zauważyłam Nialla siedzącego przy stoliku obok jednej z kawiarni. Zmarszczyłam brwi, był z jakąś wysoką dziewczyną z ciemnymi włosami. Z daleka było widać, że jest naprawdę piękna i niesamowicie atrakcyjna. Przygryzłam wargę i odwróciłam wzrok. Na szczęście w tej samej chwili nadeszła moja kolej, więc złożyłam zamówienie. Odebrałam desery i wróciłam do blondynki po czym podałam jej porcję.
- Uwielbiam je - powiedziała, uśmiechając się szeroko. - Mogłabym je jeść bez przerwy.
Skinęłam głową zgadzając się. Zaczęłam się zastanawiać kim jest ta brunetka, mimo tego, że właściwie nie powinno mnie to interesować. Oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi i możemy się spotykać z kim chcemy, chociaż ostatnio, gdy Horan widział mnie z jakimś facetem, tamten go pobił. Nieoczekiwanie Ells trąciła mnie w ramie, spojrzałam na nią zaskoczona.
- Charlie, pytałam czy wybrałaś już kolor ścian - mruknęła posyłając mi wściekłe spojrzenie. - Wiesz, że nienawidzę, kiedy ktoś mnie nie słucha...
- Przepraszam - jęknęłam - myślałam o czymś.
- O kimś, czy o czymś? - zapytała chowając kosmyk włosów za ucho. - A konkretnie o dwójce siedzącej kawałek dalej.
- Przestań! - zawołałam. - Nie obchodzi mnie to.
Spojrzała na mnie podejrzenie i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Mhm, jasne. Mnie nie oszukasz - oznajmiła. - Choć przyznam jestem tym trochę zaskoczona, szczególnie po tym, co z nim przeszłaś. - Zaczęła bawić się łyżeczką w kubeczku. - Po prostu martwię się o ciebie...
Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy, wytarłam je rękawem swetra.
- Dziękuje za wszystko. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham.
Zaśmiała się i objęła mnie ramieniem.
- Pamiętaj, jestem tu dla ciebie i ja też cię bardzo, bardzo kocham. - Uśmiechnęłam się szeroko i uściskałam ją. - Chodźmy już, padam na twarz.
***
Zamknęłam furtkę i ruszyłam brzegiem chodnika. Spędziłyśmy jeszcze kilka godzin u Ellie oglądając filmy i jedząc niezliczone ilości słodyczy. W końcu jednak przyszedł czas na rozstanie, ponieważ dziewczyna musiała wcześnie rano wstać do pracy. Z wielką nie chęcią pożegnałam się z przyjaciółką i wyszłam. Mimo tego, że dawno już się ściemniło na dworze wciąż było niesamowicie ciepło. Letni, przyjemny wietrzyk rozwiewał moje włosy na wszystkie strony, ale nie przeszkadzało mi to. Właściwie nic nie było wstanie zepsuć dzisiejszego dnia. Uśmiechnęłam się do siebie, czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Mieszkam w najwspanialszym miejscu na świecie i mam przy sobie taką przyjaciółkę, o której kiedyś mogłabym tylko pomarzyć. Nie wymieniłabym tego wszystkiego co mam teraz za nic. Przeprowadzenie się tutaj było jedną z moich najlepszych decyzji, a jest ich naprawdę mało. Po kilku minutach byłam już pod domem, zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam kogoś siedzącego na schodach. Na początku myślałam, że był to Damon, jednak po tym jak podeszłam bliżej, zorientowałam się, że to Niall. Moje zaskoczenie stało się jeszcze większe, jednak zignorowałam to i usiadłam obok niego. Chłopak miał spuszczoną głowę i bawił się zapalniczką. Nawilżyłam dolną wargę.
- Co tu robisz? - zapytałam po dłużej chwili ciszy. - Przecież nie byliśmy umówieni.
Niall pokiwał głową i w końcu poderwał wzrok o ziemi.
- Jasne wiem, tylko nie miałem gdzie pójść. Chłopacy są na imprezie, a nie mam za bardzo ochoty tam siedzieć, a dom to ostatnie miejsce gdzie chcę być.
- Coś się stało? - Chciałam od niego wyciągnąć czemu tu właściwie przyszedł, chociaż po jego tonie głosu było widać, ze miał do tego dobry powód.
- Gdybyś mogła być przez jeden dzień, kimkolwiek chcesz, kogo byś wybrała?
Wzruszyłam ramionami, nigdy o tym nie myślałam i to pytanie całkowicie mnie zaskoczyło.
- Nie wiem, pewnie kimś niesamowicie bogatym - powiedziałam po krótkim namyśle. - Wpłaciłabym pieniądze na fundacje. A ty?
- Pewnie przez kilkanaście godzin zrobiłabyś więcej dobrego niż niektórzy przez całe życie - stwierdził uśmiechając się lekko. - Nie mam kurwa pojęcia. Nienawidzę być stawiany w sytuacjach "co by było gdyby", ale lubię o to pytać.
Przewróciłam oczami i wyciągnęłam nogi do przodu. Spojrzałam do góry i zaczęłam przyglądać się gwiazdą, których dzisiaj było naprawdę dużo. Wzięłam głęboki, oczyszczający oddech.
- Powinnam cię nienawidzić po tym wszystkim co mi zrobiłeś, jednak nie umiem. I właśnie tego nie zrozumiem.
Niespodziewanie chłopak poderwał się na równe nogi i poszedł w stronę wyjścia. Trochę zdezorientowana wstałam, otrzepałam spodnie i ruszyłam w stronę płotu. Kiedy podeszłam bliżej okazało się, że Niall stał oparty o furtkę.
- Jak leci? - zapytał, podając mi rękę. - Tak przy okazji jestem Niall.
- Miło mi cię poznać, jestem Charotte - powiedziałam ściskając jego dłoń i uśmiechając się.
- Co tu robisz? - zapytałam po dłużej chwili ciszy. - Przecież nie byliśmy umówieni.
Niall pokiwał głową i w końcu poderwał wzrok o ziemi.
- Jasne wiem, tylko nie miałem gdzie pójść. Chłopacy są na imprezie, a nie mam za bardzo ochoty tam siedzieć, a dom to ostatnie miejsce gdzie chcę być.
- Coś się stało? - Chciałam od niego wyciągnąć czemu tu właściwie przyszedł, chociaż po jego tonie głosu było widać, ze miał do tego dobry powód.
- Gdybyś mogła być przez jeden dzień, kimkolwiek chcesz, kogo byś wybrała?
Wzruszyłam ramionami, nigdy o tym nie myślałam i to pytanie całkowicie mnie zaskoczyło.
- Nie wiem, pewnie kimś niesamowicie bogatym - powiedziałam po krótkim namyśle. - Wpłaciłabym pieniądze na fundacje. A ty?
- Pewnie przez kilkanaście godzin zrobiłabyś więcej dobrego niż niektórzy przez całe życie - stwierdził uśmiechając się lekko. - Nie mam kurwa pojęcia. Nienawidzę być stawiany w sytuacjach "co by było gdyby", ale lubię o to pytać.
Przewróciłam oczami i wyciągnęłam nogi do przodu. Spojrzałam do góry i zaczęłam przyglądać się gwiazdą, których dzisiaj było naprawdę dużo. Wzięłam głęboki, oczyszczający oddech.
- Powinnam cię nienawidzić po tym wszystkim co mi zrobiłeś, jednak nie umiem. I właśnie tego nie zrozumiem.
Niespodziewanie chłopak poderwał się na równe nogi i poszedł w stronę wyjścia. Trochę zdezorientowana wstałam, otrzepałam spodnie i ruszyłam w stronę płotu. Kiedy podeszłam bliżej okazało się, że Niall stał oparty o furtkę.
- Jak leci? - zapytał, podając mi rękę. - Tak przy okazji jestem Niall.
- Miło mi cię poznać, jestem Charotte - powiedziałam ściskając jego dłoń i uśmiechając się.
Niall
Wrzuciłem do bagażnika swoje rzeczy i zatrzasnąłem go. Po chwili wyjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę domu. Jak zwykle cały dzień spędziłem w warsztacie, jednak dzisiaj skończyłem szybciej. Umówiłem się wczoraj z Charlotte, że pomogę jej pomalować pokój. Teraz bardzo żałowałem, że ją tak traktowałem, między innymi o tym myślałem przez ten miesiąc. Przecież dziewczyna nigdy mi nic złego nie zrobiła, a zachowywałem się względem niej, jakby wymordowała mi połowę rodziny. Nie miałem podstaw, żeby jej tak traktować. Muszę przyznać, że nawet ją polubiłem przez ten czas, dlatego bardzo się, że zaczęliśmy od początku. Po kilku minutach stałem już po drzwiami, sięgnąłem do tylnej kieszeni i wyciągnąłem klucze. Zayna dzisiaj nie było, bo twierdził, że ma coś ważnego do załatwienia. W sumie to nawey dobrze, bo chłopak ostatnio strasznie mnie irytował. Zmarszczyłem brwi, kiedy okazało się, że jest otwarte. Zaciekawiony poszedłem w stronę salonu, uprzednio rzucając plecak na podłogę.
- Co ty odpierdalasz? - warknąłem widząc Stylesa siedzącego na kanapie. Odwrócił leniwie głowę od telewizora.
- Nie ma to jak miłe powitanie - mruknął wstając. - A ja ci przyniosłem pizze, a tak przy okazji.. - Przestałem go słuchać i podszedłem do stołu po czym otworzyłem karton leżący na nim. Sięgnąłem po pierwszy lepszy kawałek. - urządzam dzisiaj u siebie imprezę i mam nadzieję, że wpadniesz.
Pokiwałem głową przeczuwając.
- Kurwa Harry, kocham cię - Chłopak zaśmiał się i włożył ręce do kieszeni.
- Jasne, jasne. To do dziewiątej - rzucił wychodząc. - Aha, i osoby towarzyszące oczywiście mile widziane.
Przewróciłem oczami, poszedłem do kuchni z opakowaniem i wyciągnąłem z lodówki wodę. Zerknąłem na zegarek, do imprezy zostało półtorej godziny. Sięgnąłem po ostatni kawałek i ruszyłem powolnym krokiem do łazienki.
Wziąłem szybki prysznic, założyłem czarne spodnie, koszulkę z rękawami trzy-czwarte oraz tego samego koloru vansy. Przeczesałem ręką włosy, żeby jakoś wyglądały, wyciągnąłem z plecaka komórkę i napisałem do Charlotte krótkiego esemesa, informując ją, że nie mam dzisiaj czasu. Wyszedłem na balkon i zapaliłem ostatniego papierosa. Stałem tam przez kilkanaście minut obserwując innych. Nagle zobaczyłem Revolture która idąc rozglądała się na wszystkie strony, momentalnie otworzyłem oczy, kiedy zorientowałem się, że czekał na nią Damon. Rozmawiali przez chwilę po czym ten kutas sobie poszedł, jednak poprzednio dziewczyna coś mu dała. Ciekawe co te kurwy znowu kombinują. Nie miałem jednak ochoty tym się przejmować, najwyżej później ógłnym dowiedzieć się czegoś więcej. Zszedłem na dół, zgasiłem telewizor, włożyłem na nos okulary przeciwsłoneczne, a do kieszeni powędrowały komórka, portfel i klucze po czym wyszedłem z domu. Wsiadłem na motor i pojechałem w stronę domu Stylesa, który znajdował się na obrzeżach miasta.
Zanim znalazłem się u Harry'ego, wstąpiłem jeszcze do pierwszego lepszego sklepu i kupiłem paczkę papierosów. Kiedy dojechałem na miejsce samochód Lou stał już po drugiej strony ulicy. Kiwałem ręką do Mike'a, kolegi Hazzy z pracy. W środku było już sporo osób, przy wejściu można było usłyszeć rozmowy oraz głośną muzykę. Szatyn mieszkał tu od zawsze więc miał masę znajomych. Bywałem już u niego niejednokrotnie więc doskonale wiedziałem gdzie co jest. Bez zastanowienia ruszyłem w stronę tarasu. Bingo, na ogrodowych krzesłach siedzieli Lou i Payne. Usiadłem na przeciwko nich i sięgnąłem po puszkę z piwem.
- Proszę bardzo kto się pokazał - powiedział Tomlinson śmiejąc się, - Myśleliśmy już, że znudziło ci się nasze wspaniałe Tybee.
- W sumie to tak, straszni nudziarze z was. - Wybuchnąłem śmiechem i rozejrzałem się dookoła. - A gdzie domownik?
- Już ktoś się nim odpowiednio zaopiekował - mruknął Liam. - A co z Zaynem?
Wzruszyłem tylko ramionami, szczerze mówiąc nie bardzo miałem ochotę na gadanie o nim. Niespodziewanie zauważyłem Charlotte i Ellie, zmarszczyłem brwi. Charlie miała na sobie granatową sukienkę, skórzaną kurtkę i czarne szpilki. Nawilżyłem dolną wargę.
- Nie wiedziałem, że je zaprosił - odezwał się Louis.
- To jego impreza, może zapraszać kogo chce - odparł.
Gdy znów spojrzałem w tamtą stronę już ich nie było, jedynie dostrzegłem oddalającą się sylwetkę Lottie.
- Co ty odpierdalasz? - warknąłem widząc Stylesa siedzącego na kanapie. Odwrócił leniwie głowę od telewizora.
- Nie ma to jak miłe powitanie - mruknął wstając. - A ja ci przyniosłem pizze, a tak przy okazji.. - Przestałem go słuchać i podszedłem do stołu po czym otworzyłem karton leżący na nim. Sięgnąłem po pierwszy lepszy kawałek. - urządzam dzisiaj u siebie imprezę i mam nadzieję, że wpadniesz.
Pokiwałem głową przeczuwając.
- Kurwa Harry, kocham cię - Chłopak zaśmiał się i włożył ręce do kieszeni.
- Jasne, jasne. To do dziewiątej - rzucił wychodząc. - Aha, i osoby towarzyszące oczywiście mile widziane.
Przewróciłem oczami, poszedłem do kuchni z opakowaniem i wyciągnąłem z lodówki wodę. Zerknąłem na zegarek, do imprezy zostało półtorej godziny. Sięgnąłem po ostatni kawałek i ruszyłem powolnym krokiem do łazienki.
Wziąłem szybki prysznic, założyłem czarne spodnie, koszulkę z rękawami trzy-czwarte oraz tego samego koloru vansy. Przeczesałem ręką włosy, żeby jakoś wyglądały, wyciągnąłem z plecaka komórkę i napisałem do Charlotte krótkiego esemesa, informując ją, że nie mam dzisiaj czasu. Wyszedłem na balkon i zapaliłem ostatniego papierosa. Stałem tam przez kilkanaście minut obserwując innych. Nagle zobaczyłem Revolture która idąc rozglądała się na wszystkie strony, momentalnie otworzyłem oczy, kiedy zorientowałem się, że czekał na nią Damon. Rozmawiali przez chwilę po czym ten kutas sobie poszedł, jednak poprzednio dziewczyna coś mu dała. Ciekawe co te kurwy znowu kombinują. Nie miałem jednak ochoty tym się przejmować, najwyżej później ógłnym dowiedzieć się czegoś więcej. Zszedłem na dół, zgasiłem telewizor, włożyłem na nos okulary przeciwsłoneczne, a do kieszeni powędrowały komórka, portfel i klucze po czym wyszedłem z domu. Wsiadłem na motor i pojechałem w stronę domu Stylesa, który znajdował się na obrzeżach miasta.
Zanim znalazłem się u Harry'ego, wstąpiłem jeszcze do pierwszego lepszego sklepu i kupiłem paczkę papierosów. Kiedy dojechałem na miejsce samochód Lou stał już po drugiej strony ulicy. Kiwałem ręką do Mike'a, kolegi Hazzy z pracy. W środku było już sporo osób, przy wejściu można było usłyszeć rozmowy oraz głośną muzykę. Szatyn mieszkał tu od zawsze więc miał masę znajomych. Bywałem już u niego niejednokrotnie więc doskonale wiedziałem gdzie co jest. Bez zastanowienia ruszyłem w stronę tarasu. Bingo, na ogrodowych krzesłach siedzieli Lou i Payne. Usiadłem na przeciwko nich i sięgnąłem po puszkę z piwem.
- Proszę bardzo kto się pokazał - powiedział Tomlinson śmiejąc się, - Myśleliśmy już, że znudziło ci się nasze wspaniałe Tybee.
- W sumie to tak, straszni nudziarze z was. - Wybuchnąłem śmiechem i rozejrzałem się dookoła. - A gdzie domownik?
- Już ktoś się nim odpowiednio zaopiekował - mruknął Liam. - A co z Zaynem?
Wzruszyłem tylko ramionami, szczerze mówiąc nie bardzo miałem ochotę na gadanie o nim. Niespodziewanie zauważyłem Charlotte i Ellie, zmarszczyłem brwi. Charlie miała na sobie granatową sukienkę, skórzaną kurtkę i czarne szpilki. Nawilżyłem dolną wargę.
- Nie wiedziałem, że je zaprosił - odezwał się Louis.
- To jego impreza, może zapraszać kogo chce - odparł.
Gdy znów spojrzałem w tamtą stronę już ich nie było, jedynie dostrzegłem oddalającą się sylwetkę Lottie.
***
Oparłem się o blat stołu i wziąłem wódki z papierowego kubka. Impreza od dobrych kilku godzin trwała w najlepsze. Głównie siedzieliśmy we trójkę na tarasie i gadaliśmy. Styles pojawiał się co jakiś czas i później znowu gdzieś znikał. Powiedziałem chłopakom, że widziałem Revolture i Damona razem. Liam stwierdził, że to on później się tym zajmie. Niespodziewanie podeszła do mnie Charlotte, przez cały wieczór widziałem ją tylko raz, gdy stała wtedy z przyjaciółką.
- Jak się bawisz? - zapytałem odkładając kubek na stół.
Wzruszyła ramionami i podeszła kawałek bliżej, żeby mogła mnie lepiej słyszeć.
- Nie najgorzej - powiedziała uśmiechając się. Od razu można było po niej rozpoznać, że nieźle zabalowała sobie alkoholem. Dziewczyna zachwiała się i aby nie upaść przytrzymała się mojego ramiona. - Niedobrze mi.
Sięgnąłem po świeży kubek i nalałem jej wody. Skinęła głową dziękując i podniosła go ust. Rozejrzałem się dookoła, na korytarzu dostrzegłem Hannę. Odkąd poznałem ją pod restauracją, spotkałem się z nią jeszcze kilka razy. Brunetka pomachała mi ręką i ruszyła w naszą stronę. Miała na sobie czarne skórzane spodnie, obcisłą podkoszulkę oraz wysokie buty.
- Jak leci? - zapytała, gdy podeszła bliżej.
Nagle usłyszałem głośne jęknięcie Charlie, przewróciłem oczami, chwyciłem ją za łokieć i pociągnąłem w stronę wyjścia. Miałem ochotę na nią nawrzeszczeć, jednak powstrzymałem się i po prostu szliśmy w milczeniu. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz pomogłem jej usiąść na ławce stojącej przy oczku wodnym. Blondynka była cała blada i trzęsły jej się ręce.
- Pochyl się do przodu - poleciłem siadając obok. - I oddychaj głęboko.
Po chwili rozległy się głośne, równomierne oddechy. Wyprostowałem nogi do przodu i skrzyżowałem ręce. Jako, że stawik był oddalony od domu o kilkadziesiąt metrów było słychać tylko cichy szum muzyki. O dziwo tutaj nie było praktycznie nikogo, większość ludzi siedziała na tarasie albo w środku. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Gdy moja uwaga znów skoncentrowała się a Charlotte, okazało się, że kuliła się wbijając sobie paznokcie w nogę. Przeczesałem ręką włosy i chwyciłem ją za dłoń.
- Kładź się - mruknąłem. Nie protestowała i bez słowa położyła głowę na moich kolanach. - Od teraz masz oficjalny zakaz picia alkoholu.
- Wypiłam tylko colę - jęknęła słabo. - Nie znoszę alkoholu...
Zmarszczyłem brwi zaskoczony jej słowami. Najwyraźniej ktoś chciał się na nią połasić podając jej GHB*. Postanowiłem jej jednak tego nie mówić, aby jej nie martwić, wystarczy, że się źle czuje. zy ona zawsze musi wpakować się w jakieś kłopoty? Pogłaskałem ją po głowie. Jej włosy pachniały kawą i były niesamowicie miękkie.
- Co ty robisz? - jęknęła spoglądając na mnie.
- Wącham cię - powiedziałem gasząc butem niedopałek.
Zaśmiała się cicho pod nosem, przy okazji mrużąc lekko oczy.
- Mówisz tak jakby to było całkowicie normalne.
- Bo jest.
Siedzieliśmy tam jeszcze rozmawiając, tak jak to ostatnio robiliśmy, czyli bardzo swobodnie. Z każdym naszym spotkaniem zaczynałem ją bardziej poznawać i tak jak mówiłem, mieliśmy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Charlie z minuty, na minutę zaczynała się czuć coraz lepiej. W końcu całkowicie odzyskała energię i mogliśmy wrócić do środka. Okazało się, że impreza rozkręciła się jeszcze bardziej. Nawilżyłem dolną wargę, czas się trochę zabawić. Ruszyłem w stronę Han, która siedziała na jednej z kanap.
- Noc jeszcze młoda - powiedziałem siadając obok niej.
~
*tzw. pigułka gwałtu
Awwww Niall jaki słodziak w tym rozdziale, aż się ciepło na sercu robi :)
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, ale to przeciez żadna nowość :)
Czekam niecierpliwie na nastepny! Pozdrawiam cieplutko!
@Little_Sinner13
Świetny rozdział :D Uwielbiam tego bloga ^^ Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńwow Niall co się z tobą dzieje? Nie spodziewałam się po nim takiego zachowania aż normalnie szczęka mi opadła. Zobaczymy co wyniknie z tego nowego przedstawienia się, mam nadzieje, że Horanowi znowu nie odwali. Ciekawi mnie kim jest ta piękność z którą ostatnio zadaje się blondyn. Charlotte na sto procent jest zazdrosna o niego, tak przynajmniej mi się wydaje. Szczerze to całkiem fajnie wychodzi jej udawanie, że ma to gdzieś ^^ Podoba mi się taki wątek.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie to dlaczego tak nagle wszyscy zniknęli przez miesiąc? Może prowadzą jakieś dziwne interesy? Mam nadzieje, że nie wplątają w to dziewczyny, bo po ostatnim porwaniu naprawdę powinny mieć spokój. Jestem strasznie ciekawa po co Carmen rozmawiała z Thomasem. Pewnie, jak zwykle w jakieś wlazła w jakieś gówno. Wydaje mi się, że ona kompletnie ma gdzieś Charlie i Ellie. Przychodzi do nich, jak tylko są potrzebne.
Ach, kocham ta nutkę tajemniczości w tym fanficu.
Przejdźmy do imprezki u Harry'ego ^^
Dobrze, że Niall był przy dziewczynie, kiedy podano jej tą tabletkę. Serio tylko psychole robią takie coś. Zastanawia mnie to gdzie była Elena haha, jej przyjaciółka ledwo chodzi, a ona może obściskuje się z jakimiś typem (nie pogardziłabym gdyby to był Louis ^^). Nie no taki luźny żarcik.
Niall w tym rozdziale jest naprawdę słodki, aż uściskałabym takie Horanka haha
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!
Przepraszam, że tak późno, ale za chwilę matury! D;
Pozdrawiam Daria x
człowiek często stwarza tylko pozory, że się zmienia.
OdpowiedzUsuńx
Och dobrze, że weszłam jeszcze raz na bloga, tak chciałam zobaczyć czy piękna Han jest w bohaterach ^^
UsuńOo teraz to mi narobiłaś smaczka, więc zepnijcie pupki i dodajcie nowy. Zgodzę się z tobą, co do twojego stwierdzenia i dodam od siebie, że niestety można się na takich ludziach przejechać x
Daria