poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 13 | Charlotte, Niall |




Chartlotte 

Wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół. Dzisiaj miałam się spotkać z Carmen, powinnam pojawić się u niej za jakąś godzinę. Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam masło, włożyłam chleb do tostera i nastawiłam wodę na herbatę. Niespodziewanie dostrzegłam kartkę leżącą na blacie. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam czytać; "Wrócę jutro, mam coś do załatwienia. Baw się dobrze, Alex".
Zacisnęłam pięści i wyrzuciłam ją do kosza. Z dnia, na dzień chłopak coraz bardziej zaczynał mnie irytować, nie widzieliśmy się prawie dwa lata! Co może być ważniejszego od siostry? Ok, skoro on ma mnie gdzieś, to ja go także. 
Naszykowałam śniadanie i usiadłam przy stole. Wyjrzałam przez okno, dzisiaj na szczęście już nie padało i wyspa znów była oświetlona przez słońce. Jedynymi śladami po ulewie były niewielkie kałuże, które pewnie zniknął do wieczora. 
Do tej pory jestem zaskoczona, że ktoś zdecydował się otworzyć konkrecyjny klub, rzucili się na głęboką wodę. Wydaje mi się, że w jakiś sposób Payne będzie chciał się na nich zemścić, mam nadzieję że nie będą próbowali ich zabić... Nie, nie wieżę, nie byliby to tego zdolni, nie z powodu głupiego klubu. Przetarłam ręką twarz. Po co w ogóle chcą nas w to wmieszać? Przecież mógł poprosić kogokolwiek, jakbym nie miała nie dość zmartwień. Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu, wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam. 
- Cześć, Charlotte - usłyszałam znajomy, donośny głos. - Czy mogłabyś przyjść do klubu? Najlepiej teraz. Oczywiście jeżeli masz czas.
Dopiero po chwili rozpoznałam że to Payne, ale skąd on miał mój numer? Nieważne. Opadłam na krzesło. Czułam się jakby niemal kazał mi tam pójść. 
- Mm, jasne - zgodziłam się w końcu. - To do zobacze...
Zanim zdążyłam dokończyć chłopak już się rozłączył. To była najdziwniejsza rozmowa na świecie, muszę przyznać że nawet gdy z nim rozmawiam telefonicznie czuję pewien niepokój. Dokończyłam jedzenie i poszłam na górę się ubrać. Założyłam jasne jeansy, sweter w czarno białe paski oraz trampki. Wpakowałam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy, założyłam czarny kapelusz na głowę i wyszłam. Przez całą drogę próbowałam się nie denerwować, ale nie wychodziło mi to za dobrze. Po kilku minutach szybkiego marszu byłam na miejscu, stanęłam przy drzwiach i już miałam nacisnąć klamkę ale się zawahałam. Czego on właściwie mógł ode mnie chcieć? Oparłam się o mur.Może po prostu zadzwonię i powiem, że się źle czuje i nie mogę przyjść. Już miałam wyciągnąć telefon, ale nagle otworzyły się drzwi. Podskoczyłam zaskoczona.
- Znowu się widzimy - odezwał się Niall uśmiechając lekko. - Więc co tu robisz?
Miał na sobie szare, luźne dresy i zapiętą błękitną bluzę. Włosy miał w nieładzie, wyglądał jakby nie spał od kilku dni.
- Payne dzwonił żebym przyszła więc... jestem. - Poruszyłam się niespokojnie, wciąż czuję się niekomfortowo w jego towarzystwie.
- Och, wszystko rozumiem - powiedział, a na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech. - W takim razie, hm, miłej zabawy?
Dopiero po kilku sekundach jego słowa nabrały większego sensu, poczułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Pokręciłam głową, starając się go ukryć.
- Nie o to mi chodziło - oznajmiłam lekko zażenowana. - Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czego chce twój kumpel.
Wzruszył lekko ramionami i utkwił we mnie wzrok. Przeszedł mnie zimny dreszcz, byłam niemal pewna że był pod wpływem narkotyków. Odsunęłam się ostrożnie, tak żeby nie mógł się zorientować. Niemal czułam jak moje serce przyśpiesza z każdą chwilą, z trudem opanowałam trzęsienie rąk.
 - Jeżeli nie wiemy o co chodzi, chodzi o pieniądze - oznajmił wyciągając paczkę papierosów, którą skierował w moją stronę. Pokręciłam przecząco głową. - No dalej, idź. Payne nie lubi czekać, szczególnie na takich ludzi, którzy się nie liczą. Radzę zachować ostrożność, dzisiaj jest wściekły jak osa, a chyba doskonale wiesz, że użądlenia bolą.
W mgnieniu oka pokonał dzielący nas dystans, nieoczekiwanie wyciągnął rękę i wbił paznokcie w moje ramię. Do moich oczu napłynęły łzy, zamrugałam kilkakrotnie żeby nie pozwolić im spłynąć po policzku. Zanim zdążyłam zareagować w jakiś inny sposób, blondyn już zniknął. Obróciłam się, ale go nigdzie nie dostrzegłam. Westchnęłam zmęczona, rozgryzienie blondyna zamie mi wieczność. Chociaż nie, nie chce go zrozumieć.
Nacisnęłam metalową klamkę i weszłam do środka. Klub świecił całkowitymi pustakami, zawahałam się przez chwilę ale w końcu ruszyłam w stronę gabinetu Payne'a. Przez Horana denerwuję się dwa razy bardziej. Ostrożnie zapukałam.
Po chwili zobaczyłam Liama siedzącego za biurkiem, na którym leżała sterta papierów. Wyglądał na wściekłego, podniósł głowę i spojrzał na mnie zdziwiony. Zacisnęłam usta we wąską linijkę, przez chwilę miałam wrażenie że słyszy szybkie bicie mojego serca.
- Nie wiedziałem że już jesteś - oznajmił wracając do dokumentów. - Siadaj.
Miał na sobie czarną marynarkę, koszulę oraz spodnie. Jego włosy były starannie ułożone, wyglądał niesamowicie elegancko Gdybym zobaczyła go po raz pierwszy, wzięłabym go za biznesmena.
- Podobno szukasz pracy. - Potwierdziłam skinieniem głowy, którego pewnie nawet nie zauważył. - W takim razie proponuję ci pracę.- Momentalnie otworzyłam oczy, Payne spojrzał na mnie rozbawiony. - Co? Pewnie nie pomyślałabyś że mam ludzie odruchy.
- Dlaczego? - To jedyne udało mi się wykrztusić, po prostu całkowicie odebrało mi mowę. Miał racje, nigdy nawet bym nie pomyślała, że to on zaproponuje mi pracę. Przyjrzałam mu się dokładnie... wyglądał na śmiertelnie poważnego.
- Ty potrzebujesz kasy, a ja w pewnym sensie potrzebuje ciebie. Więc jak?
- Nie mogę przyjąć pracy, nie wiedząc na czym ona będzie polegać. - Mimowolnie zaśmiałam się cicho.
- Pewnie masz racje. Potrzebuję menadżera - wyjaśnił. - Sam z tym wszystkim się nie wyrabiam.  Jeszcze do tego te pizdy otworzyły konkurencyjny klub. Mogę ci płacić sześćset dolarów miesięcznie. Miałabyś wolne w środy i niedzielę. zaczynała pracę o dziewiątej i kończyłabyś o ósmej wieczorem.
- Okej, niech będzie. Zgadzam się.
Wyglądał na zadowolonego, wyciągnął jakąś kartkę i długopis po czym mi je podał. Złożyłam szybki podpis i oddałam mu je. Liam wstał i wyciągnął do mnie rękę, uścisnęłam ją bez zastanowienia.
- Witamy w załodze, Zaczynamy od poniedziałku.

***

Usiadłam na tej samej ławce, gdzie kilka dni temu spotkałam Nialla. Nie mogłam się oprzeć pokusie i zaczęłam szukać napisu, Po chwili uświadomiłam sobie, że obok imienia Horana jest jeszcze coś wyrytego, dam sobie rękę uciąć że przedtem tego nie było. Momentalnie się uśmiechnęłam widząc moje imię tuż obok niego. To było naprawdę urocze z jego strony, naprawdę nie sądziłam że zrobiłby coś takiego. Cóż dzisiejszy dzień jest pełen niespodzianek, na początku praca w klubie, a teraz to. Patrzałam przez jeszcze chwilę na napisy i już miałam stać kiedy nagle usłyszałam głos Carmen.
- Czego tam szukasz? Jeżeli szczęścia to tam go nie ma, już sprawdzałam - powiedziała uśmiechając się. - Cześć.
Zmarszczyłam brwi, kiedy zobaczyłam czerwoną perukę na głowie dziewczyny. Carmen podała mi kubeczek lodów truskawkowych, uśmiechnęłam się w podziękowaniu. Usiadłyśmy na ławce. Skupiłam na dziewczynie.
- Co się dzieje? - zapytałam zmartwiona. Doskonale wiedziałam, że te włosy nie wróżą nic dobrego. - Wiesz że ja ci zawsze pomogę. Masz kłopoty?
- Przestań, Chartlotte - mruknęła. - To nic takiego. To tylko chwilowe, zaraz znów będzie ok. - Nie chciało mi się za bardzo jej wierzyć, dlatego wciąż się w nią wpatrywałam. - Przestań, proszę. Poradzę sobie. Lepiej mów co u ciebie. - W końcu postanowiłam odpuścić.
Rozmawiałyśmy strasznie długo, nawet zgubiłam gdzieś rachubę czasu, a nie mogłam sprawdzić która jest godzina, bo mój telefon padł. Odchyliłam głowę i zaczęłam obserwować krążące po niebie mewy. Mimo tego że zmieniłyśmy temat, wciąż się martwiłam o Carry. Niespodziewanie rozległ się dźwięk dzwonka, dziewczyna przeprosiła mnie i odeszła kawałek. Zadowolona wyciągnęłam nogi do przodu. Dzisiaj jeszcze musiałam odebrać prezent dla Ells.
- Muszę wracać do pracy - oznajmiła Carmen. - Do zobaczenia.
- Na razie. - Pomachałam jej i założyłam okulary przeciwsłoneczne na nos.
Siedziałam tam jeszcze chwilę i ruszyłam w stronę centrum miasta. Jestem naprawdę podekscytowana jutrzejszymi urodzinami przyjaciółki. W sumie może powinnam pójść do Ellie i pochwalić się że dostałam pracę.
Kiedy weszłam do środka okazało się, że przyjaciółka robiła jakieś porządki. Usiadłam na ladzie i krótko streściłam jej moją dzisiejszą wizytę w klubie. Uważnie słuchała nie przerywając pracy. Gdy skończyłam nastała cisza, zagryzłam nerwowo wargę, po chwili jednak się uśmiechnęła.
- Świetnie, naprawdę się cieszę! - powiedziała przytulając mnie. - Na reszcie ten klub na coś się przydał.
- Na początku myślałam, że mnie zaraz wyśmieje, ale minę miał całkowicie poważną. Jeszcze ten garnitur.


Niall

Rzuciłem się na kanapę wyczerpany, mimo tego że wczoraj klub był zamknięty, a Liam miał mnóstwo spraw na głowie, i tak nieźle pobalowaliśmy. Dopiero teraz udało mi się dojść do domu, chociaż ze mną nie jest aż tak źle jak z Zaynem. Ten to pewnie wylądował w jakiejś melinie. Przewróciłem się na brzuch próbując sobie przypomnieć co robiłem przez całą noc. Kurwa, mam wielką dziurę w głowie. Przez chwilę mogę poczuć się bohaterowie Kac Vegas. Sięgnąłem po butelkę wody i tabletki przeciwbólowe. Miałem wrażenie, że moja głowa za chwilę eksploduje.  Z trudem wstałem i ruszyłem na balkon aby zapalić. Głód nikotynowy był silniejszy od zmęczenia. Wyciągnąłem jednego i zapiłem. Poczułem niesamowitą ulgę i wypuściłem dym. We warsztacie jest jakiś remont więc mamy płatny urlop do poniedziałku, i świetnie, tego właśnie potrzebowałem. Zapewne wolny czas spędzę w domu, a noce u Payne'a co mi całkowicie odpowiada. Jutro razem z przyjaciółmi mamy zamiar wbić na imprezę urodzinową do Lange. Cóż trochę rozrywki na pewno im się przyda. Znając je będzie to jakaś nudne przyjęcie jak dla pięćdziesięciolatków, które później na pewno rozkręcimy. Liam skombinuje alkohol, Zayn dragi i będzie jak znalazł.
Próbowaliśmy wczoraj wyciągnąć ze Stylesa trochę więcej na temat jego laski, ale mimo tego że był nieźle wystawiony, nie dało się nic z niego wyciągnąć. Jeszcze coś wyciągniemy z niego, ugnie się prędzej czy później, bo w końcu Styles nasz wielki podrywacz ma prawdziwą dziewczynę, a nie panienkę na jedną noc. Chociaż robiłem już zakłady z Lou, ile z nią wytrzyma. Ja obstawiam, że za równy miesiąc o niej zapomni, Louis dał mu trochę więcej. W zamyśleniu zacząłem się bawić zapalniczką. W sumie nie mogę się już doczekać nocy, coś czuję że dzisiaj będzie jeszcze lepiej. Z dnia na dzień, coraz bardziej mam ochotę rzucić to wszystko. Przestać chodzić do pracy, dzień przesypiać, a później iść do klubu. Tak, to byłoby dobre, ale niestety niewykonalne z czegoś trzeba się w końcu utrzymywać. Nie widzi mi mieszkanie na ulicy.  Zgasiłem niedopałek, wróciłem do pokoju i znów położyłem się na sofie. Umówiliśmy się z chłopakami wieczorem więc mam nadzieję, że do tego czasu dojdę do siebie, jak na razie nie mam zamiaru się nigdzie stąd ruszać. Wyciągnąłem nogi do przodu i położyłem ręce na karku. W sumie mogłoby być tak codziennie, oczywiście nie licząc migreny. Sięgnąłem po IPoda, włożyłem słuchawki do uszu i zamknąłem oczy. Niespodziewanie rozległo się pukanie. Przy głosiłem muzykę żeby zagłuszyć niechcianego gościa, mam go w dupie. Nikogo nie ma w domu, niech się ode mnie odpierdolą. Po chwili znowu leżałem w spokoju, kiedy niespodziewanie poczułem coś ciężkiego na brzuchu. Otworzyłem oczy i zobaczyłem kilka siatek ze zakupami.
- Co do chuja?! - zawołałem wstając. Odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętą od ucha do ucha Fawn. - Co ty kurwa robisz? Wypierdalaj z mojego domu!
- Przestań - mruknęła zabierając torby. - Musisz mi wyświadczyć małą przysługę.
- Co? Nie ma mowy! Spierdalaj, wyjdziesz dobrowolnie czy mam cię wyrzucić siłą? - zapytałem posyłając jej wściekłe spojrzenie. - Nie możesz od tak wchodzić sobie do czyjegoś domu!
- I kto to mówi? - Przewróciłem oczami, uświadamiając sobie że ma trochę racji. - Niall, proszę jestem w kropce. Nie możesz wykrzesać z siebie jeszcze odrobinę dobroci? Proszę, proszę, proszę...
- Okej! Tylko się już zamknij! Przestań gadać do cholery. - Odchyliłem głowę do tyłu i wziąłem głęboki oddech. - Czego ty właściwie chcesz?
- Muszę upiec tort dla Ellie, a mój piekarnik jest popsuty - wyjaśniła. - Więc pomyślałam że mogłabym go zrobić u ciebie.
- Dobra, niech będzie. Kuchnia jest tam. - Skinęła głową. - Tylko nie czuj się jak u siebie i nie grzeb mi po szafkach. Wkurwiają mnie wścibscy ludzie.
Prychnęła pod nosem i ruszyła w stronę kuchni, a ja znów się położyłem, tym razem uprzednio włączając telewizor. Zacząłem skakać po kanałach szukając czegoś wartego uwagi, ale jak zwykle o tej porze leciały same gówna. Zrezygnowałem jednak z leżenia na sofie, głównie dlatego że Charlotte non stop czymś stukała. Wolnym krokiem ruszyłem do swojego pokoju, może tam znajdę chwilę spokoju. Już miałem wejść do łóżka, ale zamiast tego sięgnąłem po gitarę. W sumie nie pamiętam kiedy ostatnio grałem, nie mam czasu na takie pierdoły. Usiadłem na podłodze i zacząłem grać pierwszą lepszą piosenkę jaka przyszła mi do głowy. Dawniej robiłem to częściej, nie mogłem wytrzymać dnia bez instrumentu. Marzyłem, aby założyć zespół, ale to było niesamowicie odległe pragnienie, które teraz w ogóle się nie liczy. Nieoczekiwanie drzwi się otarły i zobaczyłem w progu Charlie która miała coś na nosie, a w rękach trzymała jakąś miskę. Skrzywiłem się i odwróciłem wzrok.
- Musisz spróbować kremu, nie wiem czy jest dobry. - Podsunęła mi pod nos naczynie i łyżkę. - Musi być perfekcyjny.
- Nie znam się na kuchni, a teraz spadaj  - stwierdziłem, dając jej wyraźnie do zrozumienia, że ma wyjść z mojego pokoju i nie wracać. Spojrzała na mnie prosząco, przewróciłam oczami, nabrałem trochę masy i spróbowałem. Poczułem w ustach silny zapach karmelu, była naprawdę smaczna, w sumie mógłbym zjeść jeszcze trochę. Ma talent do tego. - Hm, może być.
- Ale co to znaczy?! Niall, uściślij to. Jest dobre, ale mogłoby być lepsze? Niedobre? Czy wspaniałe? To kwestia życia i śmierci. Ellie kocha karmel więc musi to być najlepsze karmelowe ciasto jakie jadła.
Westchnąłem, odłożyłem instrument i wziąłem jeszcze. Mogłem śmiało powiedzieć, że było wyśmienite i pewnie całokształt będzie jeszcze lepszy.
- Okej, jest pyszne i mam nadzieję, że gdy je skończysz dasz mi trochę - mruknąłem. - A teraz już idź. Jak widzisz jestem zajęty i super byłoby gdybyś w końcu przestała zawracać mi głowę.
Zniknęła bez słowa, trzaskając głośno drzwiami. Dziewczyna zaczyna działać mi coraz bardziej na nerwy, właśnie w tej chwili miałem ochotę wyrzucić ja przez okno. Dzisiaj nie mam ochoty na jej jakieś fochy, niech się w ogóle cieszy że pozwoliłem jej zostać. Blondynka już wykorzystała mój roczny limit dobroci i to nawet kilka razy. Niedługo dojdzie do tego, że przez nią będę pomagał starym babą przejść przez ulicę, kurwa przez te jej niebieskie, niewinne oczy i minę skrzywdzonego szczeniaczka mam ochotę zrobić wszystko o co mnie poprosi. Cholera, muszę zacząć jej unikać, bo zwariuję.

***

Po niecałych trzech godzinach zszedłem na dół w celu sprawdzenia co robi Charlotte. Założyłem przez głowę ulubiony niebieski sweter. Od tamtej pory nie przyszła już ani razu, i bardo dobrze. Sam spędziłem bardzo miło czas grając we fife. Na szczęście ból całkowicie zniknął i jestem całkowicie wypoczęty. Około dwudziestej pojadę do klubu. Umówiliśmy się z Zaynem, że dzisiaj także załatwi jakieś dragi. Kiedy wszedłem do kuchni Charlie odcedzała makaron. Zjadłem już w swoim życiu trochę tortów i żaden nie był z makaronem. Rozejrzałem się dookoła, tort stał już gotowany na stole. Muszę przyznać, że wyglądał naprawdę apetycznie i na pewno taki był. Włączyłem ekspres do kawy i oparłem się o blat.
- Co właściwie robisz? - zapytałem dokładnie śledząc każdy jej ruch.
- Pomyślałam że zrobię obiad - oznajmiła nakładając coś na talerze. - Dosyć szybko uwinęłam się z ciastem więc pomyślałam że coś przygotuję, bo masz w lodówce same pustki. Mam nadzieję że lubisz makaron.
- Cokolwiek - mruknąłem opadając na krzesło. Położyła przede mną talerz spaghetti, sztućce i szklankę ze sokiem pomarańczowym. - Rozmawiałaś z Paynem? Miał do ciebie zadzwonić.
Skinęła głową siadając na przeciwko, schowała włosy za ucho.
- Przecież widziałeś mnie pod klubem - powiedziała podnosząc wzrok znad talerza.
Zmarszczyłem brwi zdziwiony o co jej chodzi. Nie pamiętam żebym ją i spotkał. Wzruszyłem lekko ramionami i wziąłem się za jedzenie.
Od bardzo dawna nie miałem czegoś tak dobrego w ustach, zazwyczaj gdy jestem głodny zamawiam pizzę albo po prostu idę do restauracji, ale obiad Charlie wszystko wygrywa. Mógłbym za nią wyjść, tylko po to aby mi gotowała, a i piekła ciasta. Chociaż nie wiem czy bym z nią wytrzymał na co dzień, nie zdecydowanie nie. Wolałbym jeść dożywotnio pizzę niż wziąć z nią ślub.
Gdy oboje skończyliśmy, pomogłem Charlotte pozmywać i zrobić porządek w kuchni. Oparłem się o blat, gdy dziewczyna pakowała tort do specjalnego pojemnika. Obróciła się i podała mi jakieś pudełko. Spojrzałem na nią zaskoczony i otwarłem je, było po brzegi wypełnione babeczkami karmelowymi.
- Zostało mi trochę masy i ciasta, więc pomyślałam że zrobię ci babeczki w ramach podziękowania - powiedziała zakładając na głowę czarny kapelusz.
- Taa, dzięki. - Uśmiechnąłem się i spojrzałem jeszcze raz na słodycze. Przewiesiła torbę przez ramię.
- Powinieneś się tak częściej uśmiechać - oznajmiła, jej oczy aż świeciły z radości. Zmarszczyłem brwi zaskoczony jej słowami. O co jej chodził z tym uśmiechem? - To na razie.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć już zniknęła. Mimowolnie dotknąłem swoich ust, ta dziewczyna zaczęła mnie przerażać. I faktycznie powinien zacząć jej unikać.  Niespodziewanie poczułem wyrzuty sumienia, że ją tak traktowałem, nie zasłużyła sobie na to, ale tak cholernie przypomina mi kogoś. Czasem czuję się jakbym już ją kiedyś widział, ale nie na Tybee. Często gdy na nią patrzę, pierwsze uczucie jakie mnie ogarnia to ogromny żal. Jakby odebrała mi najbliższą osobę, a wtedy myślę jedynie o zemście. 

4 komentarze:

  1. Awww super rozdział! A pozatym Szczęśliwego Nowego Roku :* Zaskoczyła mnie propozycja Payna w obec Charlotte. No ale następny rozdział zapowiada się wspaniale! Do napisania :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow dzieje się i to zdecydowanie genialny rozdział, a tak sobie dzisiaj myślałam o tym, żeby był rozdział i mam c: jest idealny Niall i Charlie to życie kocham ich najmocniej na świecie, Payne jaka oficjalna szycha :D podoba mi się omg, mam nadzieja, że Charlie będzie dobrze się spisywać u Liama. Perspektywa Nialla wszystko wygrywa haha. Ciekawe co to za idioci postanowili założyć klub konkurencyjny. Wróżę im krótkie życie haha jak cała piątka ich dopadnie tylko szkoda, że mają swoich osiłków eww
    Udanego Nowego Roku dziewczyny!
    Daria x

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg!! Jaki słodki Niall *_* Super rozdział aż już chcę nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu ten rozdział jest taki słodki szczególnie na końcu. Horan udaje takiego wielkiego sukinsyna, a tak w głębi pewnie jest taką ciepłą kluską, która chce mieć kochająca dziewczynę haha :D Charlie w szeregach pracowników Payne'a, ciekawe co z tego wyniknie. Mam nadzieje, że Charlie nie będzie miała kiedyś przez co jakiś problemów. Jestem ciekawa co chłopaki mają zamiar zrobić na imprezie urodzinowej Ells ^^
    Nie mogę się doczekać nowego rozdziału ♥
    Udanego tygodnia dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń