środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 14 | Elena, Louis |



Elena



Otworzyłam oczy uśmiechając się szeroko pod nosem czując promienie słoneczne, które zaglądały przez okno. Dzisiaj w końcu były moje urodziny. Zawsze spędzałam je z rodziną, a teraz z Charlie, która również się do niej zaliczała. Przewróciłam się na prawy bok patrząc na widoki za oknem. Co roku w moje urodziny była piękna pogoda co również sprawdziło się i dzisiaj. Miałam wielką nadzieje, że dzisiaj wszystko pójdzie po mojej myśli i dzisiejszy dzień nie okażę się klapą. Musiałam koniecznie unikać Tomlinsona na szczęście Marlene dała mi dzisiaj wolne, chociaż podkreśliła dość dosadnie to, że w tym miesiącu nie powinnam prosić ją o kolejny urlop, czy zwolnienie oraz, że dostaje go tylko i wyłącznie ze względu na moje dzisiejsze święto. Całkowicie ją rozumiałam w końcu i tak kobieta jest dla mnie dość życzliwa, jak na moją szefową. Pokręciłam głową. Nie będę dzisiaj zawracać sobie głowy takimi bzdurami, jak praca czy Tomlinson. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki w celu odświeżenia się. 
Po piętnastu minutach wyszłam i założyłam na siebie czarną bokserkę, którą wciągnęłam do jeansowych spodenek. Na ramiona ubrałam czerwono-czarną koszulę w kratę. Umalowałam usta na jasny czerwony, na rzęsy nałożyłam czarny tusz i poprawiłam włosy. Obróciłam się wokół własnej osi przyglądając się w lustrze. Zadowolona ze swojego wyglądu zeszłam na dół nucąc sobie pod nosem piosenkę. Cały salon już od dawna był przygotowany na moje dzisiejsze przyjęcie. Miała pojawić się oczywiście Charlotte, Carmen oraz jej kuzynka. Zaprosiłam też Ivy, ale niestety nie mogła. Zjadłam szybkie śniadanie, posprzątałam i wzięłam pieniądze wychodząc do sklepu, by dokupić kilka butelek wina. Nie miałyśmy zamiaru jakoś szczególnie się upijać, ale zawsze lepiej mieć więcej niż mniej. 
Szłam nucąc sobie piosenkę pod nosem, kiedy nagle drogę zastąpił mi Horan. Momentalnie zastygłam widząc jego osobę przede mną. Ubrany był w białą bluzkę z fioletowymi dodatkami. Jego chude nogi opinały jasne jeansy, a na nosie miał założone czarne okulary. Czułam na sobie jego za pewne lodowaty wzrok. W sumie od tamtej pory, kiedy mu przywaliłam nie staliśmy tak blisko siebie. Przez chwilę obleciał mnie strach, ale po chwili zacisnęłam ręce w pięści.
- Możesz mnie przepuścić? Nie mam ochoty na ciebie patrzeć - warknęłam próbując go wyminąć, ale niestety za każdym razem zastępował mi tak samo drogę. - O co ci chodzi?
- Chyba powinnaś zaprosić naszą piątkę na swoją urodzinową imprezkę - odezwał się w końcu.
- Nie ma mowy - odpowiedziałam kręcąc głową. - Nie mam zamiaru użerać się z waszą piątką w tak ważny dzień dla mnie.
Wyminęłam go i szybkim krokiem ruszyłam do sklepu Marlene. Ciekawe po co mam ich zapraszać skoro i tak pewnie, by się tylko nudzili, a moja impreza raczej nie należą do tych które oni preferują. Lepiej niech idą na jakąś grubą imprezę do klubu Payne'a, a nam dają spokój. Nadal nie mogłam uwierzyć, że Charlotte dostała propozycję pracy od Liama. Może wcale nie był taki zły? Miałam dzisiaj nimi nie zaprzątać sobie głowy. Pokręciłam głową i weszłam do sklepu. Przy ladzie stała Ivy, która, jak zwykle uśmiechała się szeroko. Szczerze to bardzo chciałam ją zaprosić tylko, że oczywiście jej ciotka nie pozwoliła jej nigdzie wychodzić. Dobra rozumiem wszystko, ale ona w końcu miała te osiemnaście lat i mogła sypiać z kim chciała nawet, jeśli byłby to ten sukinsyn Tomlinson. Wypuściłam powietrze z ust. Muszę koniecznie przestać.
- Jejku Ellie wyglądasz dzisiaj idealnie! - zawołała Ivy wyrywając mnie z zamyślenia.
- Naprawdę? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak! Pewnie nie jeden chłopak na ciebie zawiesił oko co? - uśmiechnęła się szeroko. - Z takimi nogami!
- Ivy przestań - zaśmiałam się kładąc listę zakupów na blat. - Szkoda, że nie możesz wpaść.
- No szkoda, ale na moją ciotkę nie ma mocnych. - Kładła wszystkie produkty z mojej listy na blat. - Jak już sobie coś postanowi to koniec. Mam nadzieje, że zostawicie mi jakieś resztki z imprezy.
Zaśmiałam się pod nosem poprawiając włosy. Brązowowłosa schyliła się nagle pod ladą i wyciągnęła z pod niej kolorową torbę i podsunęła bliżej mnie. Zajrzałam do środka i wyciągnęłam z niej czarną skórzaną kurtkę oraz czarne szpilki na platformie. 
- Rany jest genialna - uśmiechnęłam się biorąc kurtkę do rąk. - Tylko, że nie mogę jej przyjąć. Pewnie kosztowała dość sporo.
Machnęła tylko ręką karząc mi iść przymierzyć. Pokręciłam głową i wzięłam ją ze sobą wraz ze szpilkami na które spojrzałam niechętnie gdyż w swoim życiu szpilki nosiłam tylko może z dwa razy. Przebrałam się szybko w rzeczy od Ivy i wyszłam patrząc na swoje nogi.
- Boże, jak ja dawno w takich butach nie chodziłam - jęknęłam unosząc głowę.
Przy ladzie stał Tomlinson wraz z Harry'm i Ivy, która była oczywiście wpatrzona w niebieskookiego, jak w obrazek, który zaś dosłownie pożerał mnie wzrokiem. Speszona popatrzałam na Stylesa, który śmiał się pod nosem ruszając znacząco brwiami. Szczerze to miałam ochotę zdjęć te buty i rzucić w każdego jednym. Odkaszlnęłam przez co Tomlinson oderwał ode mnie wzrok, ale najpierw ostentacyjnie oblizał dolną wargę patrząc na mnie. Prychnęłam pod nosem wracając na zaplecze, przebrałam się w swoje ciuchy i wyszłam. Na szczęście już ich nie było. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Ivy gdyż jej również nie było. Zdziwiona podeszłam do okna i zobaczyłam, jak gada z tym idiotą uśmiechając się do niego szeroko. Pokręciłam głową, zapłaciłam za zakupy i wyszłam kierując się do swojego domu. Naprawdę nie wiem co Ivy widziała w tym dupku. Jemu tylko chodzi o to, żeby mieć gdzie się napić i żeby się przespać z jak największą ilością dziewczyny. Westchnęłam poirytowana faktem, że miałam nie myśleć o nim ani jego koleżkach, a w rzeczywistości robię to praktycznie cały czas. Na szczęście dzisiaj nie mam zamiaru już nigdzie wychodzić, więc nie spotkam żadnego z nich.
Po chwili dotarłam do domu i włożyłam wszystkie swoje zakupy do szafek oraz lodówki. Spojrzałam na zegarek okazało się, że do przyjścia Charlie oraz Carmen zostało jeszcze kilka godzin, więc przebrałam się szybko w stare ciuchy i zaczęłam dokańczać swój obraz na konkurs.

***

Otwarłam drzwi uśmiechając się szeroko, a przed moimi oczami ukazała się moja przyjaciółka ubrana w czarną bluzkę na którą założone miała ogrodniczki, czerwoną kurtkę, czarną czapkę z daszkiem odwróconą do tyłu i buty na wysokiej platformie. Przywitałam się z nią zapraszając do środka.
- Wyglądasz prześlicznie - uśmiechnęła się wręczając mi prezent.
- Dziękuje ty też - odwzajemniłam uśmiech spoglądając na torebkę, którą mi podała. - Nie trzeba było.
Wyciągnęłam z niej małe podłużne pudełeczko. Spojrzałam zaskoczona na przyjaciółkę i otworzyłam je. Moim oczom ukazała się posrebrzana bransoletka z fioletowymi akcentami. Wyciągnęłam ją z pudełeczka.
- Jest prześliczna - szepnęłam przyglądając się jej. - Ale pewnie była droga.
- Ellie nawet nie próbuj - pogroziła mi palcem, a ja się zaśmiałam.
Podziękowałam jej i weszłyśmy do salonu gdzie usiadłyśmy na kanapie. Od razu założyłam bransoletkę na rękę, a przyjaciółka pomogła mi ją zapiąć. Gadałyśmy czekając na Carmen, ale dziewczyna długo nie przychodziła, więc zaczęłyśmy się powoli martwić.
- Ostatnio znowu zaczęła chodzić w czerwonej peruce - westchnęła Charlie.
- Myślisz, że coś się jej stało? - zagryzłam policzki od środka.
- Możliwe, ale wątpię w to raczej Carry wie, jak o siebie zadbać - przełknęła ślinę.
Niespodziewanie rozległ się dzwonek mojego telefonu wyciągnęłam go z tylnej kieszeni spodenek i spojrzałam na wyświetlacz. Uśmiechnęłam się lekko widząc na wyświetlaczu numer mojej mamy. Przeprosiłam na chwilę Charlie i odebrałam. Miałam ochotę się rozpłakać słysząc głos rodzicielki. Była taka szczęśliwa z powodu tego, że wysłałam jej pieniądze, ale mówiła, że czym prędzej postara się oddać. Zawsze chciałam w przyszłości pomóc jakoś rodzicom i najwyraźniej się udało. Gadałam z nią jeszcze chwilę gdy nagle rozległo się donośne pukanie. Pożegnałam się i skierowałam się do drzwi. Nacisnęłam na klamkę, a do środka wpadła Ivy, a zaraz po niej spokojnie weszła Carmen, która przewróciła oczami za pewne na zachowanie brązowowłosej.
- Iv? Jednak jesteś - uśmiechnęłam się lekko patrząc na dziewczynę.
- Tak, ciotka mi pozwoliła. Poza tym zapomniałaś zabrać swojego prezentu - podała mi torbę z kurtką i butami, a następnie pobiegła do salonu, by za pewne przywitać się z Charlotte. Zmarszczyłam brwi patrząc na nią. Zwykle nie zachowywała się aż tak radośnie. Spojrzałam na mulatkę, która odetchnęła i szepnęła mi na ucho, że mam wejść do łazienki ona zaraz wraz z Charlie przyjdzie. Zdziwiona weszłam do środka i czekałam na nie. Po chwili weszły do środka.
- Carry możesz powiedzieć co się dzieje i gdzie twoja kuzynka? - zapytała moja przyjaciółka marszcząc brwi.
- Och, proszę cię nawet mi o niej nie mów - prychnęła pod nosem. - Spuścisz ją na chwilę z oczu i już umawia się z jednym z tych zjebów.
- Masz na myśli piątkę wspaniałych? - zapytałam, a dziewczyny zaśmiały się cicho.
- Tak - mruknęła. - Skoro już o nich mowa. - Dziewczyna poprawiła swoją czerwoną perukę. - Widziałam, jak cała ich piątka gadała z tą małą idiotką - wskazała kciukiem na drzwi łazienki co mogło oznaczać, że chodzi jej o moją współpracownicę. - A potem Tomlinson podał jej skręta, którego palili w piątkę dlatego zachowuje się tak, jak się zachowuje - przewróciła oczami.
Spojrzałyśmy po sobie wraz z Charlie. Ciekawa jestem co od niej chcieli, chociaż po dłuższym zastanowieniu mogło chodzić im tylko o jakieś obrzydliwe rzeczy tym bardziej, że wśród nich był "mój ukochany" dostawca w którym dziewczyna się podkochuje.
- Mówię wam coś mi tu śmierdzi oni znowu coś kombinują - szepnęła Carry. - I prawdopodobnie ona im w tym pomaga.
- Myślisz, że znowu chodzi tutaj o kradzież towaru Marlene? - zapytałam zagryzając policzki od środka.
Niespodziewanie rozległ się głośny hałas dochodzący z wejścia, a do środka weszło przynajmniej kilka osób. Przełknęłam ślinę patrząc na dziewczyny.
- Chyba zagadka się rozwiązała - powiedziała cicho Charlie, a Carmen otworzyła drzwi łazienki.
Do moich uszu dobiegły głosy, które doskonale znałam i nie należały do osób, które darzyłam szczególną sympatią. Wyszłyśmy z łazienki kierując się do salonu. Stanęłyśmy w progu, jak wryte widząc Stylesa, Horana, Payne'a, Tomlinsona oraz Malika rozwalonych na kanapie, wśród nich siedziała, również Ivy, Momentalnie zrobiło mi się słabo gdy cała piątka uśmiechała się do nas z kpiącymi uśmieszkami. Koło nich były pudła z wódką, a na stole gdzie powinny być przekąski leżały jakieś narkotyki oraz papierosy lub trawa.
- Chyba żartujecie - warknęłam patrząc na nich.
Zaśmiali się donośnie przez co lekko się skrzywiłam.
- Musieliśmy jakoś  zadbać o twoją imprezę, bo zapowiadała się straszna nudna - skomentował Payne'a ściągając z głowy fullcapa.
- Tylko żadna z nas was tutaj nie zapraszała gnojki - warknęła mulatka, a następnie zwróciła się do Liama. - Raczej powinieneś się martwić o to, że twój klub powoli robi się nudny, a nie o naszą zabawę kutasie.
Chłopak zacisnął wargi w wąską linijkę oraz zauważyłam, że jego mięśnie na rękach gwałtownie się spięły. Carry jakby nie wzruszona tym w dalszym ciągu posyłała mu swoje groźne spojrzenie. Przełknęłam ślinę gdy chłopak podszedł do niej bardzo blisko. Chciała go odepchnąć, ale złapał ją za nadgarstki. Musiał ją naprawdę mocno chwycić, gdyż dziewczyna skrzywiła się. Spojrzałyśmy na siebie wraz z Charlie i chciałyśmy go od niej odepchnąć, ale poczułam w pasie mocny uścisk należący do Tomlinsona. Skrzywiłam się czując zapach tego dupka, pachniał mieszanką wódki i ziemi. Próbowałam się uwolnić, ale niestety nie potrafiłam.
- Lepiej pilnuj swoich interesów, bo powiem twoim przyjaciółką, jak to kiedyś zarabiałaś na życie - złapał ją za szczękę.
Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści nim zdążyłam mrugnąć z całej siły kopnęła go w czułe miejsce. Payne z jękiem upadł na kolana łapiąc się za kroczę. Zaśmiałyśmy się z Charlie pod nosem, ale po chwili spoważniałam.
- Carry lepiej uciekaj! - zawołałam, a ona odskoczyła od chłopaka i spojrzała na nas. - My damy jakoś sobie radę.
Wraz z moimi słowami w stronę Carmen ruszył Malik, który raczej nie wyglądał na milutkiego. Posłała nam wdzięczne spojrzenie i uciekła szybko. Tomlinson zelżał uścisk, ale poczułam jego ciepłe usta za uchem. Wciągnęłam gwałtownie powietrze czując jego dotyk na moim odsłoniętym udzie.
- Wiesz jak mnie wtedy podnieciłaś w tym sklepie? - mruknął mi na ucho przygryzając płatek mojego ucha.
- Puść mnie - szepnęłam krzywiąc się lekko.
 Przez moje ciało przeszła fala gorąca, kiedy poczułam, że zrobił mi malinkę. Wyrywałam się z jego uścisku i odsunęłam się od niego na sporą odległość. Posłał mi łobuzerski uśmieszek, a ja dotknęłam miejsca w którym mnie oznaczył.
- Wyjdźcie stąd - wykrztusiłam.
- Sama wyjdź - prychnął Horan. - Skoro wam się nie podoba to wypad.
- No chyba żartujesz - warknęłam pod nosem. - To mój dom jakbyś nie zauważył.
Popatrzali po siebie, a następnie wybuchli głośnym śmiechem. Wraz z Charlie postanowiłyśmy zacząć wynosić im te wszystkie alkohole, ale zanim zdążyłyśmy cokolwiek wynieść zostałyśmy złapane i wyniesione do mojego pokoju, gdzie zamknęli nas. Próbowałyśmy krzyczeć, ale niestety mieli to kompletnie gdzieś. Mogłam zaliczyć moje dziewiętnaste urodziny do naprawdę nieudanych.


Louis

Siedziałem rozwalony na kanapie Lange i popijałem wódkę cały czas myśląc o niej. Nie mogłem zapomnieć jej widoku w czarnej skórzanej kurtce i odsłoniętych nogach. Musiałem przyznać, że wyglądała naprawdę dobrze; za dobrze. Tylko w życiu Elena nie zgodzi się na ten układ co stosuje zazwyczaj i nawet w moich snach nie pójdzie ze mną do łóżka. W sumie warto spróbować. Uśmiechnąłem się pod nosem wypijając kolejną kolejkę. Oblizałem wargi przeczesując włosy.
- Może je wypuścimy? - zapytałem. - Może jednak się zdecydowały.
- Wierzysz w to Tomlinson? - prychnął Horan. - Są wyjątkowo głupie.
Pokiwałem głową, patrząc na Irlandczyka.
- Masz rację. 
Niespodziewanie koło mnie miejsce zajęła Ivy, która po tym, jak pozwoliliśmy jej spróbować trawki zaczęła jeszcze bardziej działać mi na nerwy. Ta idiotka kompletnie nie potrafiła zrozumieć, że nic nas nie łączy nawet po wielokrotnym powtarzaniu. Nie wiem czy marihuana zaszkodziła jej bardziej, czy od początku była taką idiotką. Westchnąłem i postanowiłem ją ignorować, chociaż była wkurwiająca gdy położyła swoją rękę na moje udo, myśląc, że to cokolwiek da.
Rozległ się dźwięk telefonu Harry'ego, który w pośpiechu odebrał.
- Halo, ptysiu?
Pozostała nasza czwórka zaczęła się śmiać z niego, a Styles machnął na nas tylko ręką i poszedł do kuchni za pewne, by porozmawiać sobie ze swoją dziewczyną na osobności. Przewróciłem oczami dobrze, że ja nie mam takiego problemu. Na razie moim jedynym problemem jest pewna pijawka przyssana do mojego ramienia.
Spojrzałem na Liama, który od ucieczki tej dziewczyny co tu była w ogóle się nie odzywał tylko czasami odpowiadał jakimiś pomrukami. Za pewne chodzi mu o swój dorobek, który niestety chyli się ku upadkowi. Próbowaliśmy jakoś z Horanem i Malikiem wbić do środka tego nowego klubu, ale ochroniarz stojący pod klubem definitywnie nam odmawiał wejścia nieważne, jak mocnych argumentów byśmy użyli. Gdyby nie fakt, że był dość masywny oraz posiadł kilku takich samych, jak on koleżków jakoś nie paliliśmy się za bardzo do awantury z nimi. Payne podobno miał już plan, jak z powrotem przywrócić klub do porządku, ale żadnemu z nas nic nie chciał wyjawić. Obstawialiśmy dość duże zmiany tym bardziej, że zatrudnił przyjaciółeczkę Lange jako swoją menadżerkę. Z zamyślenia wyrwał mnie jakiś trzask pochodzący z pokoju gdzie zamknęliśmy dziewczyny.
- Ciekawe co one tam robią? - mruknął Malik popalając sobie papierosa.
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - A ty co już więcej nie skusisz się na trawkę? - uniosłem brwi do góry.
- Nie interesuj się Tommo. Lepiej zajmij się swoją poprawą gry w pokera, bo ktoś ostatnio przegrał mimo zapewnień, że jest świetnym graczem - parsknął śmiechem, a wraz z nim Niall i Liam.
- Miałem gorszy dzień, jasne?! - warknąłem zirytowany. - Jeszcze wam pokażę.
- Nie denerwuj się misiu - wymruczała mi do ucha Ivy.
- Daj mi spokój idiotko.
Wstałem z miejsca rzucając krótkie zaraz wracam i wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na kamiennych schodach prowadzących do wejścia, wyciągnąłem z kieszeni spodni paczkę papierosów i zapaliłem. Jeszcze im pokażę, że potrafię grać w pokera, szczęka im opadnie gdy będę zgarniał wszystkie pule.
Przyglądałem się niebu, gdy nagle usłyszałam jakieś głosy dochodzące z prawej strony domu. Wsunąłem papierosa pomiędzy wargi i wstałem kierując się za szeptami, które należały do dziewczyn. Po chwili zobaczyłem sznur zwiniętych pościeli, który zwisał z okna, parsknąłem cichym śmiechem chowając się z drzewem. Za chwilę w oknie pojawiła się Elena, która spojrzała nie pewnie na sznur, a potem weszła w głąb pokoju. Oblizałem wargi podchodząc bliżej, by móc je usłyszeć.
- No nie wiem Charlie nie wygląda to bezpiecznie - powiedziała cicho.
- Wolisz tu siedzieć i słuchać, jak rozwalają twój salon? Przegrałaś, więc schodzisz pierwsza.
- Ale mam dzisiaj urodziny! - pisnęła cicho.
- Ells, nie gadaj tylko schodź.
Zanim powtórnie ją zobaczyłem w oknie minęło może z dziesięć minut. Przeżegnała się i chwyciła się mocno za sznur, a następnie wyskoczyła z okna, przytwierdzając nogi do ściany budynku. Odetchnęła z ulgą i zaczęła się naprawdę powoli się spuszczać na linie. Oblizałem wargi chcąc już wyjść, ale przeszkodził mi w tym Styles.
- Louis wracaj do środka!
Dziewczyna momentalnie zastygła i zaczęła się rozglądać dookoła siebie. Na szczęście mnie nie zauważyła, bo zdążyłem się w porę schować. Przez chwilę się nie poruszała, by za pewne nie zwrócić na siebie uwagi. Westchnąłem cicho gdy szatyn nie odpuścił sobie wołania mnie. Wyjąłem powoli telefon z kieszeni spodni i napisałem mu ememesa, że poszedłem się odlać. Po kilku chwilach chłopak wszedł z powrotem do środka. Blondynka odczekała przez moment po czym zaczęła znów stopniowo się obniżać. Gdy była już w połowie postanowiłem wyjść.
- W wolnym czasie uprawiasz wspinaczkę? To zapraszaj mnie częściej widoki na twój tyłek z dołu są ekstra - powiedziałem uśmiechając się.
Zesztywniała głośno przełykając ślinę. Minęło trochę czasu zanim dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę. Patrzała się na mnie z przerażeniem w oczach.
- Co się tak patrzysz? Złaź do mnie szybko, mam dla ciebie niespodziankę urodzinową i należny ona do tych miłych oraz niezbyt grzecznych - powiedziałem ostentacyjnie oblizując wargi.
Wciągnęła gwałtownie powietrze do ust. Zaśmiałem się cicho z jej reakcji.
- Jesteś okropny - mruknęła pod nosem i zaczęła się wspinać z powrotem na górę.
- Za bardzo ruszasz tym tyłkiem, skarbie  - wyszeptałem dość głośno, a Elena zatrzymała się sparaliżowana.
- No dalej wspinaj się no chyba, że chcesz, żebym cię złapał huh? Wtedy uznam to za przyjęcie mojego prezentu urodzinowego dla ciebie.
- Ty chyba żartujesz?! - syknęła cicho odwracając się na sznurze z pościeli tak, że opierała się plecami o ścianę.
- Jestem śmiertelnie poważny, już cię naznaczyłem pamiętasz? - podszedłem bliżej widząc, jak Lange po moich słowach złapała się za wolną ręką za miejsce na szyi gdzie zrobiłem jej malinkę. Wpatrywałem się w nią dopóki nie oberwałem w głowę butem. Syknąłem z bólu łapiąc się za nią. Nim zdążyłem zareagować z okna wyleciał kolejny but na szpilce, który trafił mnie w kolano.
- Wypieprzaj stąd idioto! - zawołała z okna Fawn, która trzymała w rękach kolejnego buta, Elena w tym czasie szybko zdążyła wejść do pokoju i stanęła obok swojej przyjaciółki trzymając również w rękach buty.
- Nie mam ochoty na twoje prezenty Tomlinson - warknęła rzucając we mnie butem tym razem trampkiem przed którym zdążyłem zrobić unik.
Warknąłem zirytowany pod nosem skierowałem się do domu gdzie miałem zamiar iść do pokoju gdzie te dwie idiotki przesiadywały nie miałem zamiaru odpuścić im tego, że dostałem dość konkretnie w głowę. Zignorowałem wołanie chłopaków, że mam wrócić na kanapę i poszedłem do sypialni. Odkluczyłem ją i wszedłem do środka. Okazało się, że dziewczyny zdążyły uciec, szybko podbiegłem do okna, ale niestety nie mogłem zobaczyć w którą stronę uciekły.
- Co ty tu robi.. - odezwał się Horan wchodząc do środka. - Uciekły oknem?!
- Tsaa, skubane są - mruknąłem. - Może nie są takimi idiotkami, jak nam się wydaje?
Wpatrywałem się chwilę w widok z okna po czym machnąłem ręką i zacząłem się przechadzać po pokoju, który okazał się sypialnią. Nie było w nim za wiele rzeczy tylko łóżko, jedna szafa i naprawdę wiele obrazów. Podszedłem do jednego z nich nad którym chyba aktualnie pracowała. Był dość duży na razie przedstawiał z dalszego planu namalowany był ocean, a na plaży siedziała dziewczyna wpatrująca się w wodę. Przejechałem opuszkami palców po obrazie pilnując, aby farby się nie rozmazały przy dotknięciu. Wpatrywałem się w niego przez chwilę, a potem wróciłem do salonu.
- Lepiej się stąd zmywajmy. Możliwe, że naślą na nas policje.

#
Hej, dzisiaj króciutko, bo jestem strasznie chora i ciężko mi cokolwiek napisać.
Prosiłabym tylko, żebyście zagłosowali w ankiecie, bo chcemy wiedzieć ile was jest :)


4 komentarze:

  1. Haha dobrze to sb dziewczny wykombinowały z tą ucieczką xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest naprawdę genialny :D Szkoda, że impreza urodzinowa Ells została zniszczona, ale gdyby nie to Tommo nie mógłby się popatrzeć na tyłek Eleny haha. Miałam ochotę udusić Ivy za to, że wpuściła te bydło do domu. Jestem ciekawa co Liam wie o Carry. Faktycznie musiał być wkurzony na to że wygarnęła mu o klubie :) Ta ucieczka z okna wygrywa wszystko haha i ten napalony Tomlinson ^^
    Nie mogę się już doczekać następnego ♡
    Buziaki Ki x

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie. Dużo opisów, ciekawe dialogi i interesująca fabuła. Ale wiesz co przyciągnęło moją uwagę? Kristen i Louis ♥ Boże najlepszy parring jaki mogłaś wziąć, no prócz Harryego :P, ale dziękuję ci za to, bo ich uwielbiam.
    Życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu ten rozdział mnie totalnie rozwalił. Totalnie nie spodziewałam się, że wymyślisz takie coś. To był naprawdę genialny pomysł, aby napisać ten moment z ucieczką z pokoju Ells i teksty Louisa. Ciekawa jestem co Payne wie na temat Carry czego my nie wiemy :D Na początku uważałam Ivy za zwykłą kolejną bohaterkę, ale teraz to mnie wkurwiła swoim dość idiotycznym zachowaniem. Podeszła pod typową idiotkę.
    Louis chyba coraz bardziej leci na Ellie, co zaczyna mi się podobać ^^ Wydaje mi się, że oboje są bardzo podobni do siebie. Tylko, że Elena należy do tych mądrzejszych haha ^^
    Mam nadzieje, że czujesz się już lepiej :)
    Weny Wam życzę x
    Daria

    OdpowiedzUsuń