Elena
♫
Siedziałam w mojej ulubionej kawiarni jeszcze z czasów gdy mieszkałam w Liverpoolu. Zazwyczaj spędzałam tutaj większość swojego wolnego czasu, atmosfera tego lokalu sprzyjała mojemu samopoczuciu. Mogłam się tutaj poczuć, jak we własnym domu, ponieważ pomieszczenie miało kojarzyć się właśnie w ten sposób. Kawiarnia była urządzona bardzo przytulnie, świadczyły o tym wygodne fotele, kanapy na których znajdowały się poduszki. Ściany były pokryte ciepłymi barwami, chociaż w pewnych miejscach pojawiał się miszmasz. Może dlatego uwielbiałam to miejsce, bardzo często nachodziła mnie wena na moje bazgroły.
Ludzie pracujący tutaj byli moimi dobrymi znajomymi i zawsze ucinali ze mną pogawędki, kiedy przychodzili do stolika, żebym złożyła zamówienie. Najbardziej przyzwyczaiłam się do Bryana i Carolyn, którzy byli dla mnie, jak rodzeństwo. Zazwyczaj ja musiałam ich rozdzielać, podczas ich kłótni, a zdarzało mi się to bardzo często. Oboje mieli tak różne charaktery, że aż zastanawiałam się czy oni na pewno są bliźniakami. Dziewczyna należała do tych wybuchowych osób, a chłopak do tych wrażliwych oraz upierdliwych. Pewnie to było przyczyną wszystkich kłótni pomiędzy nimi, gdzie nie zawsze udawało mi się ich wzajemnie uspokoić. Gdy wyjeżdżałam było mi z nimi strasznie ciężko się rozstać, bo przywiązałam się do nich naprawdę mocno.
Właśnie to był mój błąd, który ostatnio znów popełniałam. Po tych dosyć „miłych” sytuacjach z Louisem zaczynałam czuć do niego coś więcej, a widok jego i Ivy, a przede wszystkim tych nieszczęsnych malinek doprowadził mnie do desperackiej ucieczki. To nie było tak, że nie czułam się, jak w innym świecie, kiedy mnie całował, wydawało mi się jakbyśmy byli stworzeni dla siebie. Bałam się cholernie tego wszystkiego, bo już od niego usłyszałam, że uwielbiał wykorzystywać dziewczyny i znikać. Co jeśli byłam następną w kolejce?
Jęknęłam głośno chowając twarz w dłonie. Zachowywałam się nadzwyczaj żałośnie, ale to wszystko było wielkim problemem, który chciałam, jak najszybciej rozwiązać. Louis był dla mnie kimś w rodzaju małego wstrętnego diabełka, który powodował, że miałam wielki mętlik w głowie.
Wyjazd z Tybee naprawdę dobrze mi zrobił, jednak strasznie tęskniłam za przyjaciółką. Jej wczorajszy telefon dobił mnie do tego stopnia, że zaczęłam żałować, że ją zostawiłam. Z drugiej strony mogłam tutaj zapomnieć o Tomlinsonie, za każdym razem byłam czymś zajęta; to tata chciał coś ode mnie na przemian z mamą, odwiedzałam każde możliwe miejsce w które w jakikolwiek sposób było dla mnie bliskie. Będąc w mojej starej uczelni uśmiechałam się szeroko widząc swoje obrazy, które tam wisiały. Należałam do osób, których prace zachwyciły w jakiś sposób profesorów. Co wcale nie było takie proste.
Musiałam zabrać jeden z obrazów, ponieważ na wyspie brakowało mi czegoś dobrego z mojej ręki.
Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam odpakowywać obraz, chcąc ostatni raz na niego spojrzeć zanim wyślę go na wyspę. To było jedyne wyjście, ponieważ nie chciałam, żeby został w jakikolwiek zniszczony, a tłuczenie się samolotem, pociągiem, promem i znów pociągiem nie zwiastowało niczego dobrego. Już widzę miny osób pracujących na lotnisku gdybym przyszła z takim obrazem. Przesyłka będzie kosztowała mnie dużo, ale to było moje pierwsze, ulubione dzieło, które koniecznie chciałam mieć.
- Elena chodź już, co? - wzdrygnęłam się lekko, rodzicielka dotknęła mojego ramienia, a ja byłam w trakcie przyglądania się obrazowi. - Tata chce się z tobą pożegnać zanim pojedzie do pracy.
Będąc w do domu pożegnałam się z moim tatą i poprosiłam mamę, żeby pomogła mi w pakowaniu.
- Skąd wiedziałaś, że będę w tamtej kawiarni? - zapytałam zaciekawiona. - Przecież nie mówiłam gdzie wychodzę.
- Zawsze tam przychodziłaś, kiedy coś cię szczególnie dręczyło - uśmiechnęła się lekko pomagając mi z obrazem. - Nie wierzę, że zabierasz ten obraz był naprawdę cenny dla twojej szkoły.
Spojrzałam na nią zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Nie lubię, gdy tak słodzisz, mamo. Dla ciebie wszystkie moje obrazy są najlepsze, bo jestem twoim dzieckiem.
Zaśmiała się i złapała mnie za ręce.
- Mam prośbę, uwierz w moje słowa i zaufaj starej matce - pocałowała mnie w czoło.
Ludzie pracujący tutaj byli moimi dobrymi znajomymi i zawsze ucinali ze mną pogawędki, kiedy przychodzili do stolika, żebym złożyła zamówienie. Najbardziej przyzwyczaiłam się do Bryana i Carolyn, którzy byli dla mnie, jak rodzeństwo. Zazwyczaj ja musiałam ich rozdzielać, podczas ich kłótni, a zdarzało mi się to bardzo często. Oboje mieli tak różne charaktery, że aż zastanawiałam się czy oni na pewno są bliźniakami. Dziewczyna należała do tych wybuchowych osób, a chłopak do tych wrażliwych oraz upierdliwych. Pewnie to było przyczyną wszystkich kłótni pomiędzy nimi, gdzie nie zawsze udawało mi się ich wzajemnie uspokoić. Gdy wyjeżdżałam było mi z nimi strasznie ciężko się rozstać, bo przywiązałam się do nich naprawdę mocno.
Właśnie to był mój błąd, który ostatnio znów popełniałam. Po tych dosyć „miłych” sytuacjach z Louisem zaczynałam czuć do niego coś więcej, a widok jego i Ivy, a przede wszystkim tych nieszczęsnych malinek doprowadził mnie do desperackiej ucieczki. To nie było tak, że nie czułam się, jak w innym świecie, kiedy mnie całował, wydawało mi się jakbyśmy byli stworzeni dla siebie. Bałam się cholernie tego wszystkiego, bo już od niego usłyszałam, że uwielbiał wykorzystywać dziewczyny i znikać. Co jeśli byłam następną w kolejce?
Jęknęłam głośno chowając twarz w dłonie. Zachowywałam się nadzwyczaj żałośnie, ale to wszystko było wielkim problemem, który chciałam, jak najszybciej rozwiązać. Louis był dla mnie kimś w rodzaju małego wstrętnego diabełka, który powodował, że miałam wielki mętlik w głowie.
Wyjazd z Tybee naprawdę dobrze mi zrobił, jednak strasznie tęskniłam za przyjaciółką. Jej wczorajszy telefon dobił mnie do tego stopnia, że zaczęłam żałować, że ją zostawiłam. Z drugiej strony mogłam tutaj zapomnieć o Tomlinsonie, za każdym razem byłam czymś zajęta; to tata chciał coś ode mnie na przemian z mamą, odwiedzałam każde możliwe miejsce w które w jakikolwiek sposób było dla mnie bliskie. Będąc w mojej starej uczelni uśmiechałam się szeroko widząc swoje obrazy, które tam wisiały. Należałam do osób, których prace zachwyciły w jakiś sposób profesorów. Co wcale nie było takie proste.
Musiałam zabrać jeden z obrazów, ponieważ na wyspie brakowało mi czegoś dobrego z mojej ręki.
Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam odpakowywać obraz, chcąc ostatni raz na niego spojrzeć zanim wyślę go na wyspę. To było jedyne wyjście, ponieważ nie chciałam, żeby został w jakikolwiek zniszczony, a tłuczenie się samolotem, pociągiem, promem i znów pociągiem nie zwiastowało niczego dobrego. Już widzę miny osób pracujących na lotnisku gdybym przyszła z takim obrazem. Przesyłka będzie kosztowała mnie dużo, ale to było moje pierwsze, ulubione dzieło, które koniecznie chciałam mieć.
- Elena chodź już, co? - wzdrygnęłam się lekko, rodzicielka dotknęła mojego ramienia, a ja byłam w trakcie przyglądania się obrazowi. - Tata chce się z tobą pożegnać zanim pojedzie do pracy.
Będąc w do domu pożegnałam się z moim tatą i poprosiłam mamę, żeby pomogła mi w pakowaniu.
- Skąd wiedziałaś, że będę w tamtej kawiarni? - zapytałam zaciekawiona. - Przecież nie mówiłam gdzie wychodzę.
- Zawsze tam przychodziłaś, kiedy coś cię szczególnie dręczyło - uśmiechnęła się lekko pomagając mi z obrazem. - Nie wierzę, że zabierasz ten obraz był naprawdę cenny dla twojej szkoły.
Spojrzałam na nią zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Nie lubię, gdy tak słodzisz, mamo. Dla ciebie wszystkie moje obrazy są najlepsze, bo jestem twoim dzieckiem.
Zaśmiała się i złapała mnie za ręce.
- Mam prośbę, uwierz w moje słowa i zaufaj starej matce - pocałowała mnie w czoło.
***
Zabrałam swoją walizkę i rozejrzałam się po dobrze znanej mi okolicy. Na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech, uświadomiłam sobie, że zaraz zrobię niespodziankę Charlie. Przyjechałam trochę wcześniej niż planowałam, więc miałam nadzieje, że dziewczyna się ucieszy. Mimo że minęły, tylko trzy dni to strasznie stęskniłam się za nią. Chciałam, jak najszybciej znaleźć się u niej, ponieważ powiedziała mi wczoraj przez telefon, że naprawdę ciężko znosi wizytę swojego ojca. Nie poznałam go osobiście, ale z opowiadań przyjaciółki czułam w pewnym sensie do niego niechęć.
Musiałam teraz tylko znaleźć podwózkę, ponieważ było już dawno po dziewiętnastej, a ciężko było teraz o autobus tym bardziej na obrzeżach wyspy. Przeklinałam w duchu brak dokumentu prawa jazdy. Już dawno miałam je zrobić, ale jakoś tak pokładało się w moim życiu, że ciężko było mi się za to zabrać. Tym bardziej, że panicznie bałam się usiąść za kółkiem.
Idąc chodnikiem usłyszałam charakterystyczny dźwięk silnika nałażący do prawdopodobnie jednego z najdroższych lamborghini. Przewróciłam oczami mając nadzieje, że nie będzie to jakiś kolejny koleś, który pomyśli, że polecę na jego luksusowy wóz. Oczywiście będąc blisko mnie silnik wydał z siebie głośniejszy odgłos. Przerzuciłam wzrok na biały wypasiony samochód i westchnęłam głośno gdy zaparkował. Drzwi podniosły się do góry, a z samochodu wysiadła jedyna osoba, którą było stać na takie cacko. Payne ubrany był w ciemny t-shirt, który opinał jego mięśnie na klatce piersiowej, ciemne spodnie oraz szare adidasy.
- Już wróciłaś? - zapytał wyciągając z samochodu szarą, skórzaną kurtkę z zamkami w różnych miejscach. - Myślałem, że Tomlinson bardziej zalazł ci za skórę.
Mrugnęłam oczami słysząc jego słowa. Serio czyli już połowa Tybee wie, że ten idiota postanowił tym razem zabrać się za mnie. Zacisnęłam zęby czując złość spowodowaną tym, że Liam tak po prostu postanowił wtrącić swoje trzy grosze w moje sprawy i Louisa. Może nie byłam na tyle odważna, żeby powiedzieć mu prosto w twarz słowa, które w myślach przewinęły mi się na jego temat. Póki co chciałam jeszcze pożyć, a powiedzenie mu tego wszystkiego mogło spowodować, że mogłam zginąć szybciej niż sobie to wyobrażałam.
- Naprawdę nie mam czasu na pogaduszki, wybacz - mruknęłam ruszając przed siebie. Miałam nadzieje, że da mi spokój i nie jest tak samo upierdliwy, jak jego kolega. Niestety się myliłam, ponieważ chłopak złapał mnie z rękę. Jego dłoń była taka ciepła, co wywołało u mnie dziwne uczucie. Odwróciłam się do niego spoglądając mu w oczy. Jego spojrzenie sarnich oczu, wydawało się takie ciepłe i opiekuńcze. Po chwili puścił moją rękę, momentalnie to co zobaczyłam poprzednio, w jego spojrzeniu zamieniło się w chłód.
- Louis ma ciężki charakter, ale poznając jego drugą stronę zrozumiesz dlaczego taki jest - mruknął wytrącając mnie z równowagi. Gdyby to było możliwe to moja szczęka leżałaby teraz na ziemi.
- Dlaczego.. - odchrząknęłam. - ..mi to mówisz?
- Sam nie wiem - wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę miętowych papierosów. - Może dlatego, że to mój najlepszy przyjaciel i widzę, jak na ciebie patrzy.
- Poprosił cię o to, żebyś mi to powiedział? - zapytałam trochę niepewnie. Nie chciałam w jakikolwiek sposób rozwścieczyć Payne'a, skoro nie byłam do końca pewna co on potrafi zrobić. Musiałam się dowiedzieć, bo wiedziałam, że konfrontacja z Tomlinsonem jest bliska, a co gorsza nadal nie byłam co do niego pewna. W sposób jaki kiedyś zachowywał się do mnie był skandaliczny, ale mimo wszystko pozwalałam mu się całować.
- Nie, Louis nikomu nie mówi o swoich uczuciach, a tym bardziej nie potrafi ich okazywać - zaciągnął się szlugiem. - Po prostu nie mogę na niego potrzeć, zachowuje się, jak ciota.
Uśmiechnęłam się patrząc na niego. Nie sądziłam, że było go stać na takie coś, chociaż jak to się mówi; nie powinno się oceniać innych ludzi po tym, jak opisują ich inni. Wydawało mi się, że Liam jest dość chłodnym człowiekiem i donośnym, więc nie powinien zdobyć się na taki gest.
- A teraz wskakuj do samochodu, bo nie zostawię cię tutaj z tą walizką - mruknął wyrzucając niedopałek. - Tylko spróbuj coś zniszczyć lub pobrudzić to obniżę twojej przyjaciółce pensje. Nie będzie, żadnych pieprzonych ulg.
- Już wróciłaś? - zapytał wyciągając z samochodu szarą, skórzaną kurtkę z zamkami w różnych miejscach. - Myślałem, że Tomlinson bardziej zalazł ci za skórę.
Mrugnęłam oczami słysząc jego słowa. Serio czyli już połowa Tybee wie, że ten idiota postanowił tym razem zabrać się za mnie. Zacisnęłam zęby czując złość spowodowaną tym, że Liam tak po prostu postanowił wtrącić swoje trzy grosze w moje sprawy i Louisa. Może nie byłam na tyle odważna, żeby powiedzieć mu prosto w twarz słowa, które w myślach przewinęły mi się na jego temat. Póki co chciałam jeszcze pożyć, a powiedzenie mu tego wszystkiego mogło spowodować, że mogłam zginąć szybciej niż sobie to wyobrażałam.
- Naprawdę nie mam czasu na pogaduszki, wybacz - mruknęłam ruszając przed siebie. Miałam nadzieje, że da mi spokój i nie jest tak samo upierdliwy, jak jego kolega. Niestety się myliłam, ponieważ chłopak złapał mnie z rękę. Jego dłoń była taka ciepła, co wywołało u mnie dziwne uczucie. Odwróciłam się do niego spoglądając mu w oczy. Jego spojrzenie sarnich oczu, wydawało się takie ciepłe i opiekuńcze. Po chwili puścił moją rękę, momentalnie to co zobaczyłam poprzednio, w jego spojrzeniu zamieniło się w chłód.
- Louis ma ciężki charakter, ale poznając jego drugą stronę zrozumiesz dlaczego taki jest - mruknął wytrącając mnie z równowagi. Gdyby to było możliwe to moja szczęka leżałaby teraz na ziemi.
- Dlaczego.. - odchrząknęłam. - ..mi to mówisz?
- Sam nie wiem - wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę miętowych papierosów. - Może dlatego, że to mój najlepszy przyjaciel i widzę, jak na ciebie patrzy.
- Poprosił cię o to, żebyś mi to powiedział? - zapytałam trochę niepewnie. Nie chciałam w jakikolwiek sposób rozwścieczyć Payne'a, skoro nie byłam do końca pewna co on potrafi zrobić. Musiałam się dowiedzieć, bo wiedziałam, że konfrontacja z Tomlinsonem jest bliska, a co gorsza nadal nie byłam co do niego pewna. W sposób jaki kiedyś zachowywał się do mnie był skandaliczny, ale mimo wszystko pozwalałam mu się całować.
- Nie, Louis nikomu nie mówi o swoich uczuciach, a tym bardziej nie potrafi ich okazywać - zaciągnął się szlugiem. - Po prostu nie mogę na niego potrzeć, zachowuje się, jak ciota.
Uśmiechnęłam się patrząc na niego. Nie sądziłam, że było go stać na takie coś, chociaż jak to się mówi; nie powinno się oceniać innych ludzi po tym, jak opisują ich inni. Wydawało mi się, że Liam jest dość chłodnym człowiekiem i donośnym, więc nie powinien zdobyć się na taki gest.
- A teraz wskakuj do samochodu, bo nie zostawię cię tutaj z tą walizką - mruknął wyrzucając niedopałek. - Tylko spróbuj coś zniszczyć lub pobrudzić to obniżę twojej przyjaciółce pensje. Nie będzie, żadnych pieprzonych ulg.
***
Zapukałam do drzwi przyjaciółki czekając aż otworzy. Nie mogłam się już doczekać, kiedy ją przytulę, strasznie mi jej brakowało. Miałam już coś powiedzieć, ale moim oczom ukazał się mężczyzna, który miał ciemne włosy, jasne oczy i zarost. Domyślałam, że był to ojciec Charlie, ponieważ ich podobieństwo było bardzo duże. Przyglądał mi się surowym wzrokiem, co powodowało straszny niepokój. Czułam się jakbym coś nabroiła, a on czekał tylko, żeby mnie za to skrzyczeć.
- W czym mogę ci pomóc? - odezwał się w końcu chyba trochę zirytowany.
- Jest Charlotte? - zapytałam przeczesując włosy.
Nim mężczyzna zdążył coś odpowiedzieć zza jego pleców wyjrzała blondynka szeroko uśmiechnięta. Rozłożyłam ręce, a dziewczyna wtuliła się we mnie.
- Miałaś przyjechać później - szepnęła.
- Za bardzo za tobą tęskniłam, Charlie - zaśmiałam się kładąc brodę na jej ramieniu.
- Nie wyjeżdżaj nigdy więcej - pocałowała mnie w policzek.
Stałyśmy w swoich objęciach jeszcze długo dopóki nie rozległo się burczenie mojego brzucha co spowodowało, że obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem.
- No co? Nie jadłam cały dzień, jedyny mój posiłek to jakieś orzeszki z samolotu - założyłam kosmyk włosów za ucho dostrzegając, że pan Fawn zniknął. - Pójdziemy na jakąś późną kolacje?
- Wiesz, że o tej godzinie już nie jem, ale dla ciebie zrobię wyjątek - zaśmiała się zabierając moją walizkę. - Zostawimy ją u mnie.
- Twojemu tacie nie będzie przeszkadzać, że cię zabieram? Trochę mnie przeraża - powiedziałam wkładając ręce do kieszeni bluzy.
- Mnie też przeraża - uśmiechnęła się mówiąc szeptem. - Nie bój się, on nie ma nic do gadania.
- Okej, mam nadzieje, że nie oskarży mnie o demoralizowanie ciebie - skrzywiłam się.
- Przestańmy o nim gadać - jęknęła wyglądając na zmęczoną całą tą sytuacją. - Lepiej opowiedz co u twoich rodziców.
Zaczęłam wszystko jej opowiadać co tylko przyszło mi do głowy. Czułam się trochę jakbyśmy nie widziały się przynajmniej z miesiąc. Na zmianę wymieniałyśmy się informacjami, którymi chciałyśmy. Po tym, jak Charlie opowiedziała mi co jej tata planuje miałam ochotę wygarnąć mu to co o nim myślę, dopóki uświadomiłam sobie, jakie może to mieć konsekwencje. Jeszcze zostałabym bez przyjaciółki.
Po zjedzeniu kolacji w restauracji odprowadziłam przyjaciółkę pod klub Payne'a, ponieważ tam miała spotkać się z Niallem. Nie chciałam się za bardzo z nią rozstawać, ale skoro mój przyjazd był niezapowiedziany, a ona miała już plany, nie miałam prawa od niej tego żądać.
Gdy zobaczyłam klub od razu przypomniało mi się, jak Louis zaopiekował się mną, w dzień, kiedy ten cały Riley zniszczył mój obraz. Faktycznie wtedy wydawał się całkiem inny, powstrzymywał swoją arogancje byle tylko poprawić mi humor.
- Wszystko dobrze? - zapytała troskliwie Charlie pewnie tylko dlatego, że posmutniałam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Horana, wyszedł z klubu w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Nie mogłam dostrzec kim dokładnie on był, ponieważ było dosyć ciemno.
- Tak, tak baw się dobrze - uśmiechnęłam się słabo do niej.
Dziewczyna przytuliła mnie na pożegnanie i odeszła w stronę Nialla, który czekał na nią przy swoim motorze.
- Proszę, proszę któż to wrócił. - Momentalnie zesztywniałam słysząc chłodny głos należący do szatyna. Odwróciłam się do niego przełykając powoli ślinę. Gdybym mogła zapadłabym się teraz pod ziemię albo uciekłabym, jak najdalej od niego gdyby nogi nie odmawiały mi posłuszeństwa. Ubrany był w malinowo-szarą bluzę pod którą miał białą koszulkę z szarym nadrukiem, na nogach miał jeansy w jasnym odcieniu szarego, nogawki były podwinięte, żeby było widać mu kostki. Musiał obciąć włosy, ponieważ były krótsze od naszego ostatniego spotkania. Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale nie udało mi się nic wykrztusić.
- O co chodzi? Myślałaś, że nie będę w stanie do ciebie podejść? - warknął stając blisko mnie. Odskoczyłam od niego widząc w jego oczach złość, a jego szczęka była dość mocno zaciśnięta.
- Louis, nie - odpowiedziałam szeptem wpatrując się w niego z zaszokowaniem. - Nie wiedziałam, że to ty idziesz z Niallem.
- Jesteś głupia, wiesz? - złapał mnie mocno za nadgarstek. Skrzywiłam się czując ból spowodowany jego uściskiem. - Jesteś taka sama, jak ona - dostrzegłam w jego oczach coś w rodzaju bólu.
Wzięłam głęboki oddech, aby chociaż trochę uspokoić swój strach. Przypomniały mi się słowa Liama, które mi powiedział. On faktycznie miał jakiś problem, który powodował, że zachowywał się w taki czy inny sposób.
- Louis.. - szepnęłam łapiąc go za wolną rękę. Zmarszczył brwi, ale nie odtrącił mojej ręki. W dalszym ciągu trzymał mocno mój nadgarstek, przestałam myśleć o bólu, a szarpanie nie miało sensu. - Uspokój się, dobrze?
- Kurwa, nie uspokoję się Lange rozumiesz?! - huknął puszczając mój nadgarstek. O dziwo nie odtrącił mojej ręki tylko splótł ją ze swoją. W moim gardle powstała wielka gula, która przez chwilę uniemożliwiła mi powiedzenie cokolwiek. Przez chwilę oby dwoje patrzeliśmy się na siebie w ciszy. Chciałam w jakiś sposób mu pomóc, bo on też mi pomógł.
- Jestem taka sama, jak kto? - zapytałam cicho. - Powiedź mi.
Poczułam, jak spina mięśnie.
- Uciekasz, jak ona - warknął odtrącając moją rękę. - Oby dwie jesteście tak samo nienormalne. Znikaj mi z oczu, bo nie chce ci zrobić krzywdy - mruknął mierząc mnie wzrokiem.
- Mówisz o swojej byłej? - przypomniało mi się, jak Louis mówił mi o niej przed klubem, kiedy mnie wyprowadził z niego.
- Spieprzaj, Elena - fuknął odchodząc ode mnie, jak miał w zwyczaju.
Nie powinnam zniechęcać się do niego, bo było już za późno dla mnie i dla niego. Zrozumiałam, że Louis przechodził zupełnie coś innego i sam potrzebował pomocy. Wolał być tym aroganckim dupkiem, zapomnieć o tym wszystkim. Żaden człowiek, nie wybiera zła, ponieważ jest zły, on jedynie mylnie bierze je za szczęście gdy szuka dobra. Najwyraźniej nie ufał na tyle nikomu, aby mógł to wykrztusić z siebie, a ja bardzo chciałam być tą pierwszą osobą.
Po zjedzeniu kolacji w restauracji odprowadziłam przyjaciółkę pod klub Payne'a, ponieważ tam miała spotkać się z Niallem. Nie chciałam się za bardzo z nią rozstawać, ale skoro mój przyjazd był niezapowiedziany, a ona miała już plany, nie miałam prawa od niej tego żądać.
Gdy zobaczyłam klub od razu przypomniało mi się, jak Louis zaopiekował się mną, w dzień, kiedy ten cały Riley zniszczył mój obraz. Faktycznie wtedy wydawał się całkiem inny, powstrzymywał swoją arogancje byle tylko poprawić mi humor.
- Wszystko dobrze? - zapytała troskliwie Charlie pewnie tylko dlatego, że posmutniałam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Horana, wyszedł z klubu w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Nie mogłam dostrzec kim dokładnie on był, ponieważ było dosyć ciemno.
- Tak, tak baw się dobrze - uśmiechnęłam się słabo do niej.
Dziewczyna przytuliła mnie na pożegnanie i odeszła w stronę Nialla, który czekał na nią przy swoim motorze.
- Proszę, proszę któż to wrócił. - Momentalnie zesztywniałam słysząc chłodny głos należący do szatyna. Odwróciłam się do niego przełykając powoli ślinę. Gdybym mogła zapadłabym się teraz pod ziemię albo uciekłabym, jak najdalej od niego gdyby nogi nie odmawiały mi posłuszeństwa. Ubrany był w malinowo-szarą bluzę pod którą miał białą koszulkę z szarym nadrukiem, na nogach miał jeansy w jasnym odcieniu szarego, nogawki były podwinięte, żeby było widać mu kostki. Musiał obciąć włosy, ponieważ były krótsze od naszego ostatniego spotkania. Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale nie udało mi się nic wykrztusić.
- O co chodzi? Myślałaś, że nie będę w stanie do ciebie podejść? - warknął stając blisko mnie. Odskoczyłam od niego widząc w jego oczach złość, a jego szczęka była dość mocno zaciśnięta.
- Louis, nie - odpowiedziałam szeptem wpatrując się w niego z zaszokowaniem. - Nie wiedziałam, że to ty idziesz z Niallem.
- Jesteś głupia, wiesz? - złapał mnie mocno za nadgarstek. Skrzywiłam się czując ból spowodowany jego uściskiem. - Jesteś taka sama, jak ona - dostrzegłam w jego oczach coś w rodzaju bólu.
Wzięłam głęboki oddech, aby chociaż trochę uspokoić swój strach. Przypomniały mi się słowa Liama, które mi powiedział. On faktycznie miał jakiś problem, który powodował, że zachowywał się w taki czy inny sposób.
- Louis.. - szepnęłam łapiąc go za wolną rękę. Zmarszczył brwi, ale nie odtrącił mojej ręki. W dalszym ciągu trzymał mocno mój nadgarstek, przestałam myśleć o bólu, a szarpanie nie miało sensu. - Uspokój się, dobrze?
- Kurwa, nie uspokoję się Lange rozumiesz?! - huknął puszczając mój nadgarstek. O dziwo nie odtrącił mojej ręki tylko splótł ją ze swoją. W moim gardle powstała wielka gula, która przez chwilę uniemożliwiła mi powiedzenie cokolwiek. Przez chwilę oby dwoje patrzeliśmy się na siebie w ciszy. Chciałam w jakiś sposób mu pomóc, bo on też mi pomógł.
- Jestem taka sama, jak kto? - zapytałam cicho. - Powiedź mi.
Poczułam, jak spina mięśnie.
- Uciekasz, jak ona - warknął odtrącając moją rękę. - Oby dwie jesteście tak samo nienormalne. Znikaj mi z oczu, bo nie chce ci zrobić krzywdy - mruknął mierząc mnie wzrokiem.
- Mówisz o swojej byłej? - przypomniało mi się, jak Louis mówił mi o niej przed klubem, kiedy mnie wyprowadził z niego.
- Spieprzaj, Elena - fuknął odchodząc ode mnie, jak miał w zwyczaju.
Nie powinnam zniechęcać się do niego, bo było już za późno dla mnie i dla niego. Zrozumiałam, że Louis przechodził zupełnie coś innego i sam potrzebował pomocy. Wolał być tym aroganckim dupkiem, zapomnieć o tym wszystkim. Żaden człowiek, nie wybiera zła, ponieważ jest zły, on jedynie mylnie bierze je za szczęście gdy szuka dobra. Najwyraźniej nie ufał na tyle nikomu, aby mógł to wykrztusić z siebie, a ja bardzo chciałam być tą pierwszą osobą.
Louis
Stanąłem przed domem Malika i Horana. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę na tyle zdeterminowany, żeby sam rozmówić się z mulatem. Irytowało mnie jego zachowanie, ponieważ olewał mnie, Liama, który za każdym razem był wkurwiony, kiedy tylko ktoś wspomniał o Zaynie. Najwyraźniej ciągle na wątrobie leżało mu to, że jego kumpel tak po prostu chciał go puścić z torbami. Dosłownie nikt z nas nie wiedział, jak ten dupek doszedł do tego wszystkiego, ale śmiałem twierdzić, że były ofiary w ludziach podczas tego procesu.
Byłem gotowy gołymi rękami udusić bruneta za te wybryki. Harry ciągle uparcie twierdził, że musimy mu dać szanse; że sam przyjdzie do nas i wyjaśni to wszystko. Tylko, że ja nie byłem na tyle cierpliwy, żeby czekać aż Malik w końcu się obudzi.
Wszedłem do domu od razu kierując się do pokoju mulata, nacisnąłem na klamkę i wparowałem do środka. Rozejrzałem się po pokoju widząc bałagan, wszędzie były porozrzucane ciuchy, puszki po piwach, butelki. W tym momencie Zayn pobił mnie w moim bałaganiarstwie. Na ścianach zauważyłem nowe malunki, które były naprawdę świetne. Odgarnąłem z drogi kilka ciuchów i podszedłem do niej. Przesunąłem opuszkami palców po ludziku na deskorolce, który był inspirowany moim tatuażem. Kiedy go zobaczył stwierdził, że musiał mieć coś na ścianie co należało do mnie.
- Malik do cholery masz moje papiery? - usłyszałem głos jego pieprzonego kuzyna i po chwili wszedł do pokoju. Zacisnąłem ręce widząc jego parszywą gębę. Patrzał się na mnie z satysfakcją jakby nie wiadomo co zrobił.
- Czego się gapisz idioto? - warknąłem. - Gdzie jest Malik?
- Możesz powiedzieć swojemu szefowi, że Zayn teraz przechodzi do nas - oparł się o framugę drzwi splątując ręce na klatce piersiowej. Myślałam, że zaraz padnę albo nie wiem co. Nie sądziłem, że oni aż tak mają nie po kolei w głowie.
- Słuchaj ty kutasie - podszedłem do niego bliżej. - Z przeciwnością do was my nie jesteśmy takimi primadonnami, które potrzebują szefa.
- Nie pozwalaj sobie Tomlinson - warknął zaciskając pięści.
- Dla ciebie jestem pan Tomlinson - uśmiechnąłem się łapiąc go za szmaty i przycisnąłem go do jednej ze ścian. - Ten ciotowaty blondyn już ode mnie dostał chcesz być następny w kolejce?
- A ty może chcesz, żeby któryś z nas dobrał się do twojej Lange? - uśmiechnął się krzywo.
Przewróciłem oczami i uderzyłem go w twarz. Zjechał plecami po ścianie łapiąc się za twarz. Jego groźby były tak beznadziejnie, jak on sam. Jakoś nie ruszało mnie to, że miałby dobrać się do Eleny, bo i tak by tego nie zrobił.
- Ty pojebie - wstał i nim zdążyłem zareagować uderzył mnie prosto w nos. Warknąłem głośno uderzając go w brzuch, upadł na podłogę. Rozwścieczony chciałem zacząć kopać go jednak przeszkodził mi w tym Malik, który wparował do pokoju.
- Cholera, Louis! - zawołał i odciągnął mnie od swojego kuzyna.
- Zostaw mnie - warknąłem odpychając go od siebie.
- Chodź, Tommo - powiedział łagodnie i wyprowadził mnie ze swojego pokoju. - Pokaż ten nos.
- Malik odejdź ode mnie - mruknąłem ocierając krew z twarzy. - Idź do swojego kuzynka. Tylko powiem ci jedno. Nie pojawiaj się lepiej w klubie, bo Liam obedrze cie ze skóry. Ja z Horanem bardzo chętnie mu pomożemy.
Ruszyłem, jak najszybciej do wyjścia. Miałem go dość, jak na razie. Zalazł mi za bardzo za skórę. Skoro tak bardzo uwielbia swojego kuzyna i nowych kumpli to nich wypieprza.
- Dlatego, jak to sam powiedziałeś moje obelgi są dla ciebie, jak ugryzienie motyla - puściła mi oczko, a ja miałem ochotę ją pocałować. Przysięgam byłem cholernym idiotą porównując ją do Cassie. Miałem raz na zawsze zapomnieć o tej suce, a ona za każdym razem do mnie wracała ze zdwojoną siłą.
- Naprawdę pamiętasz co ci mówiłem? - zapytałem uśmiechając się.
- Mam dobrą pamięć, to wszystko - odwzajemniła lekko mój uśmiech.
Schyliłem się muskając jej policzek. Przymknęła oczy wzdychając cicho. Uśmiechnąłem się widząc jej większy uśmiech. Otworzyła oczy kładąc ręce na mojej szyi wpatrywałem się w nią powoli zbliżając się do jej ust.
- Uciekniesz jeśli teraz cie pocałuje? - wymruczałem przygryzając jej dolną wargę.
- Jeżeli tak zrobię to mam nadzieje, że mnie złapiesz - zachichotała łącząc nasze usta.
Zacząłem oddawać zachłannie pocałunki kładąc ręce na jej bokach. Czekałem na to od kiedy wyjechała. Znowu chciałem poczuć się w ten niezwykły sposób, kiedy nasze usta były złączone. Możliwe, że zbyt długo broniłem się od tego uczucia, bo zdążyłem wiele razy pokazać jej jakim jestem dupkiem. Jej palce plątały się pomiędzy moimi włosami, powodowało to u mnie miłe uczucie. Nie mogliśmy się całować dokładnie tak, jak chciałem, ponieważ mój nos nie pozwalał mi na to.
Usłyszałem dzwonek swojego telefonu, miałem ochotę wyciągnąć go z kieszeni i rzucić go o ścianę, ale nie miałem chwilowo pieniędzy na wymianę. Ellie odsunęła się ode mnie. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu widząc jej zarumienione policzki.
- Odbierz, ja zrobię nam herbaty - wyszeptała zawstydzona i szybko poszła do kuchni.
Pokręciłem głową rozbawiony i wyciągnąłem z kieszeni swój telefon. Warknąłem pod nosem widząc na wyświetlaczu Malika. Odrzuciłem połączenie, ale jak na złość tym razem zadzwonił Horan. Wzniosłem oczy do nieba odbierając z niechęcią. Oni zawsze wiedzieli kiedy zniszczyć mi moment bez wyjątków.
- Nie teraz Nialler jestem zajęty - mruknąłem odbierając.
- Nie obchodzi nas to którą pannę teraz bzykasz masz pojawić się u Payne'a.
- Oczywiście jesteś bardzo subtelny - westchnąłem. - W ogóle nas?
- Czekaj chwilę - mruknął. Najwidoczniej musiał wyjść, żeby nie słyszał go Liam.
Zacząłem się zastanawiać o co im wszystkim chodzi. Co było znowu takiego ważnego, że musiałem być w klubie. Miałem nadzieje, że nie chodziło o to, że Liam dorwał Zayna, bo jakoś nie miałem ochoty patrzeć na jego zwłoki. Z drugiej strony mógłby być to całkiem dobry widok.
- Jakiś typ wyzwał naszego Payno na pokera, a wiemy, że ten koleś nawet nie wie, jak profesjonalnie nazywają się dane karty. Jesteś w cholerę potrzebny - uśmiechnąłem się szeroko, gdy usłyszałem, że jestem potrzebny. - Li wygląda jakby miał zaraz wybuchnąć ze złości.
- Horan co ja ci mówiłem o tym cholernym zdrobnieniu! - usłyszałem wściekły głos szatyna dochodzący z oddali.
- Okej, zaraz będę - westchnąłem głośno z frustracją.
- Po drugie gratuluje za wpierdolenie temu debilowi Al-Churiemu. - Horan wybuchnął głośnym śmiechem i rozłączył się.
Pokręciłem głową będąc pod wrażeniem, że wieści potrafią tak szybko się roznieść. Chciałem osobiście powiedzieć im o tym. Niestety tą gorszą wiadomość dotyczącą Zayna będę musiał powiedzieć sam. Wolałem, żeby Liam dopadł go wcześniej niż ja musiałbym to powiedzieć.
- Musisz iść? - markotny głos Eleny spowodował, że poczułem się źle.
Odwróciłem się do niej, stała patrząc na mnie ze smutną miną. Podszedłem do niej łapiąc ją za ręce, jej drobne ręce były naprawdę urocze. Sam miałem dosyć małe, dlatego pasowały do siebie idealnie. Jej uroda była może zwyczajna, ale było w niej coś idealnego, co ciągnęło mnie do niej.
- Postaram się wrócić i mogę ci obiecać, że będę tutaj częstym gościem.
Byłem gotowy gołymi rękami udusić bruneta za te wybryki. Harry ciągle uparcie twierdził, że musimy mu dać szanse; że sam przyjdzie do nas i wyjaśni to wszystko. Tylko, że ja nie byłem na tyle cierpliwy, żeby czekać aż Malik w końcu się obudzi.
Wszedłem do domu od razu kierując się do pokoju mulata, nacisnąłem na klamkę i wparowałem do środka. Rozejrzałem się po pokoju widząc bałagan, wszędzie były porozrzucane ciuchy, puszki po piwach, butelki. W tym momencie Zayn pobił mnie w moim bałaganiarstwie. Na ścianach zauważyłem nowe malunki, które były naprawdę świetne. Odgarnąłem z drogi kilka ciuchów i podszedłem do niej. Przesunąłem opuszkami palców po ludziku na deskorolce, który był inspirowany moim tatuażem. Kiedy go zobaczył stwierdził, że musiał mieć coś na ścianie co należało do mnie.
- Malik do cholery masz moje papiery? - usłyszałem głos jego pieprzonego kuzyna i po chwili wszedł do pokoju. Zacisnąłem ręce widząc jego parszywą gębę. Patrzał się na mnie z satysfakcją jakby nie wiadomo co zrobił.
- Czego się gapisz idioto? - warknąłem. - Gdzie jest Malik?
- Możesz powiedzieć swojemu szefowi, że Zayn teraz przechodzi do nas - oparł się o framugę drzwi splątując ręce na klatce piersiowej. Myślałam, że zaraz padnę albo nie wiem co. Nie sądziłem, że oni aż tak mają nie po kolei w głowie.
- Słuchaj ty kutasie - podszedłem do niego bliżej. - Z przeciwnością do was my nie jesteśmy takimi primadonnami, które potrzebują szefa.
- Nie pozwalaj sobie Tomlinson - warknął zaciskając pięści.
- Dla ciebie jestem pan Tomlinson - uśmiechnąłem się łapiąc go za szmaty i przycisnąłem go do jednej ze ścian. - Ten ciotowaty blondyn już ode mnie dostał chcesz być następny w kolejce?
- A ty może chcesz, żeby któryś z nas dobrał się do twojej Lange? - uśmiechnął się krzywo.
Przewróciłem oczami i uderzyłem go w twarz. Zjechał plecami po ścianie łapiąc się za twarz. Jego groźby były tak beznadziejnie, jak on sam. Jakoś nie ruszało mnie to, że miałby dobrać się do Eleny, bo i tak by tego nie zrobił.
- Ty pojebie - wstał i nim zdążyłem zareagować uderzył mnie prosto w nos. Warknąłem głośno uderzając go w brzuch, upadł na podłogę. Rozwścieczony chciałem zacząć kopać go jednak przeszkodził mi w tym Malik, który wparował do pokoju.
- Cholera, Louis! - zawołał i odciągnął mnie od swojego kuzyna.
- Zostaw mnie - warknąłem odpychając go od siebie.
- Chodź, Tommo - powiedział łagodnie i wyprowadził mnie ze swojego pokoju. - Pokaż ten nos.
- Malik odejdź ode mnie - mruknąłem ocierając krew z twarzy. - Idź do swojego kuzynka. Tylko powiem ci jedno. Nie pojawiaj się lepiej w klubie, bo Liam obedrze cie ze skóry. Ja z Horanem bardzo chętnie mu pomożemy.
Ruszyłem, jak najszybciej do wyjścia. Miałem go dość, jak na razie. Zalazł mi za bardzo za skórę. Skoro tak bardzo uwielbia swojego kuzyna i nowych kumpli to nich wypieprza.
***
Siedziałem u Eleny w łazience i czekałem aż dziewczyna przyniesie apteczkę. Nie do końca chciałem być u niej w domu, ale akurat szedłem ulicą gdzie mieszkała. Zauważyła mnie, a widząc mój nos szybko wprowadziła mnie do środka. Nie rozmawialiśmy zbytnio ze sobą, bo od razu wylądowałem w jej łazience. Nie miałem za bardzo ochoty na pogawędkę z nią po ostatniej akcji. Musiałem przyznać, że zachowałem się koszmarnie przed klubem Payne'a w stosunku do Ellie. Przetarłem policzki czując zażenowanie, a akurat jak na złość musiała wejść do łazienki.
- Mam wodę utlenioną i jakieś plastry - usiadła obok mnie na wannie. - Jak to się stało?
- Nieważne - mruknąłem bawiąc się swoimi sznureczkami od bluzy.
Podniosła mój podbródek i zaczęła wycierać krew z mojego nosa wacikiem, który był nasączony wodą utlenioną. Od czasu do czasu syczałem pod nosem czując upierdliwe pieczenie, po chwili przemyła mi rany i było lepiej. Nakleiła plater i uśmiechnęła się lekko.
- Dzięki, Ells - wychrypiałem. - Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie. Zachowałem się, jak typowy psychiczny dupek.
- Rozumiem miałeś gorszy dzień, a ja sama zachowałam się, jak idiotka. Mogłam najpierw z tobą porozmawiać, a nie uciekać, jak dziecko - westchnęła bawiąc się swoimi rękami.
- Ja mówiłem o dzisiejszym dniu, a nie o zdarzeniu z przed trzech dni - powiedziałem poważnym głosem przez co blondynka spojrzała na mnie kręcąc głową. - No co?
- Musisz nawet w takich chwilach robić ze mnie jeszcze większą idiotkę? - uderzyła mnie lekko w ramię. Pokiwałem twierdząco głową, Elena zaśmiała się cicho mówiąc coś pod nosem.
- Hmm.. słucham? Co mówiłaś? - pochyliłem się w jej stronę. - Powtórz.
- Jesteś okrutny - szepnęła patrząc na mnie.
- Och słucham? Okrutny nie pozwalasz sobie na za dużo? - wstałem udając obrażanego i wyszedłem z łazienki. Tylko dlatego, że to było kiepskie miejsce do rozmów.
- To nie możliwe, że uraziłam twoje uczucia - usłyszałem jej głos tuż za swoimi plecami.
- Dlaczego? - odwróciłem się podchodząc. Stykaliśmy się prawie klatkami piersiowymi. - Bo jestem aroganckim dupkiem bez uczuć?- Dlatego, jak to sam powiedziałeś moje obelgi są dla ciebie, jak ugryzienie motyla - puściła mi oczko, a ja miałem ochotę ją pocałować. Przysięgam byłem cholernym idiotą porównując ją do Cassie. Miałem raz na zawsze zapomnieć o tej suce, a ona za każdym razem do mnie wracała ze zdwojoną siłą.
- Naprawdę pamiętasz co ci mówiłem? - zapytałem uśmiechając się.
- Mam dobrą pamięć, to wszystko - odwzajemniła lekko mój uśmiech.
Schyliłem się muskając jej policzek. Przymknęła oczy wzdychając cicho. Uśmiechnąłem się widząc jej większy uśmiech. Otworzyła oczy kładąc ręce na mojej szyi wpatrywałem się w nią powoli zbliżając się do jej ust.
- Uciekniesz jeśli teraz cie pocałuje? - wymruczałem przygryzając jej dolną wargę.
- Jeżeli tak zrobię to mam nadzieje, że mnie złapiesz - zachichotała łącząc nasze usta.
Zacząłem oddawać zachłannie pocałunki kładąc ręce na jej bokach. Czekałem na to od kiedy wyjechała. Znowu chciałem poczuć się w ten niezwykły sposób, kiedy nasze usta były złączone. Możliwe, że zbyt długo broniłem się od tego uczucia, bo zdążyłem wiele razy pokazać jej jakim jestem dupkiem. Jej palce plątały się pomiędzy moimi włosami, powodowało to u mnie miłe uczucie. Nie mogliśmy się całować dokładnie tak, jak chciałem, ponieważ mój nos nie pozwalał mi na to.
Usłyszałem dzwonek swojego telefonu, miałem ochotę wyciągnąć go z kieszeni i rzucić go o ścianę, ale nie miałem chwilowo pieniędzy na wymianę. Ellie odsunęła się ode mnie. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu widząc jej zarumienione policzki.
- Odbierz, ja zrobię nam herbaty - wyszeptała zawstydzona i szybko poszła do kuchni.
Pokręciłem głową rozbawiony i wyciągnąłem z kieszeni swój telefon. Warknąłem pod nosem widząc na wyświetlaczu Malika. Odrzuciłem połączenie, ale jak na złość tym razem zadzwonił Horan. Wzniosłem oczy do nieba odbierając z niechęcią. Oni zawsze wiedzieli kiedy zniszczyć mi moment bez wyjątków.
- Nie teraz Nialler jestem zajęty - mruknąłem odbierając.
- Nie obchodzi nas to którą pannę teraz bzykasz masz pojawić się u Payne'a.
- Oczywiście jesteś bardzo subtelny - westchnąłem. - W ogóle nas?
- Czekaj chwilę - mruknął. Najwidoczniej musiał wyjść, żeby nie słyszał go Liam.
Zacząłem się zastanawiać o co im wszystkim chodzi. Co było znowu takiego ważnego, że musiałem być w klubie. Miałem nadzieje, że nie chodziło o to, że Liam dorwał Zayna, bo jakoś nie miałem ochoty patrzeć na jego zwłoki. Z drugiej strony mógłby być to całkiem dobry widok.
- Jakiś typ wyzwał naszego Payno na pokera, a wiemy, że ten koleś nawet nie wie, jak profesjonalnie nazywają się dane karty. Jesteś w cholerę potrzebny - uśmiechnąłem się szeroko, gdy usłyszałem, że jestem potrzebny. - Li wygląda jakby miał zaraz wybuchnąć ze złości.
- Horan co ja ci mówiłem o tym cholernym zdrobnieniu! - usłyszałem wściekły głos szatyna dochodzący z oddali.
- Okej, zaraz będę - westchnąłem głośno z frustracją.
- Po drugie gratuluje za wpierdolenie temu debilowi Al-Churiemu. - Horan wybuchnął głośnym śmiechem i rozłączył się.
Pokręciłem głową będąc pod wrażeniem, że wieści potrafią tak szybko się roznieść. Chciałem osobiście powiedzieć im o tym. Niestety tą gorszą wiadomość dotyczącą Zayna będę musiał powiedzieć sam. Wolałem, żeby Liam dopadł go wcześniej niż ja musiałbym to powiedzieć.
- Musisz iść? - markotny głos Eleny spowodował, że poczułem się źle.
Odwróciłem się do niej, stała patrząc na mnie ze smutną miną. Podszedłem do niej łapiąc ją za ręce, jej drobne ręce były naprawdę urocze. Sam miałem dosyć małe, dlatego pasowały do siebie idealnie. Jej uroda była może zwyczajna, ale było w niej coś idealnego, co ciągnęło mnie do niej.
- Postaram się wrócić i mogę ci obiecać, że będę tutaj częstym gościem.
_______________________
Hej, mam nadzieje, że spodobał wam się ten rozdział, chociaż sama uważam, że jest nieciekawy. Napisałam go z trudem, dlatego wyszedł jaki wyszedł. Czasami trzeba mieć ten trudniejszy okres, prawda?
W ramach podziękowań za komentowanie i za samo czytanie bloga, bardzo serdecznie polecam wam fanficion @Little_Sinner13 https://www.wattpad.com/story/44842556-nights naprawdę nie pożałujecie :D
Przepraszam za jakiekolwiek błędy!
Lizz x
świetny rozdział już się nie mogę doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńO mój boże
OdpowiedzUsuńO Boże Boże Borzenko to jest cudowne.
Znalazłam wasz blog niedawno i jest po prostu genialny.
Lottie i Nialler są genialni i juz sie nie mogę doczekać jak dowiedza sie ze to Lottie była dziewczyna Luke i mam nadzieje ze to nie rozwali ich związku który jest dziwny bo owiany jest tajemnicami a le to czyni go mega wyjątkowym nawet nie wiecie jak bardzo.
Louis i Ellie ci to dopiero. Kocham Lou ale tak strasznie mnie wkurwia jak traktuje Ells ale to się zmieni mam nadzieję a reczej to wiem.
Payne mnie rozpierdala jemu sie przyda dziewczyna która nie będzie sie bała powiedzieć mu w twarz "Opanuj sie dawno nie ruchałeś ze taki spięty jesteś?" ktoś kto zawrovi mu w głowie.
Haroldzik jest boski. To jak na poczatku wyrywał laski a tu nagle bum ma swoja miłość aww ;)
Malik mnie denerwuje ale coś czuje ze mimo iz chłopkaki myślą że robi wszystko aby ich zniszczyć to on jednak robi cos aby ratować interes Payne.
Ciekawe co Ni kombinuje w NY. Ten to dopiero tajemniczy.
Nie lubię Ivy jest to na serio irytukaca suka.
Wiem a może Carmen i Zayn knuja coś razem później sie zakochaja i bum słodko *-*
Cóż osobiście ja soadze ze ten blog jest mega zajebisty kocham was za niego. Czekam na następny rozdział i juz sie doczekać nie mogę.
Ps. Zapraszamy do siebie sila-marzen-one-direction-ff.blogspot.com/
Wooooow ❤ Mega rozdział^^ nareszcie Elena i Louis razem :D tak długo czekałam na ten moment ❤ Życzę weny i udanych wakacji;*
OdpowiedzUsuńNawet nie próbuj wmawiać mi, sobie, że masz trudniejszy okres, bo to nie prawda. W sumie nie mi jest to oceniać, ale jest naprawdę dobry. :)
OdpowiedzUsuńMożemy w końcu wywnioskować, że Louis naprawdę gubi się w swoich uczuciach. Zrobiło mi się go strasznie szkoda, bo jego mętlik w głowie musi mu naprawdę doskwierać. Najważniejsze jest to, że postanowił otworzyć się przed Ellie i pozwolił uczuciom wziąć górę.
Mam wielka nadzieje, że Louis zapomni o tej swojej Cassie. Swoją drogą do końca nie wiadomo czy ona jest dobrą czy zła postacią. Lou przedstawia ją w kiepski sposób, dlatego, że go zostawiła, ale może w rzeczywistości jest inaczej?
Ellie powinna na niego uważać, bo już wielokrotnie pokazał na co go stać. Co nie zmienia faktu, że ich shippuje ^^
Liam zachowywał się prawie tak samo, jak prawdziwy Liam (?) Jeśli wiecie o co mi chodzi. Pomocny i arogancki jednocześnie podoba mi się haha. Dlaczego Li tak bardzo nie lubi gdy mówi się do niego w ten sposób? Oby żaden z chłopaków nie ucierpiał przez to, bo jak wiadomo oni uwielbiają nawzajem sobie docinać. :D
Z drugiej strony dla Zayna to już jest za późno, strasznie szkoda zrobiło mi się Louisa. :(
Udanego sierpnia!
Daria x
Ps. Wygrałaś z tymi prymadonnami!
Uwielbiam to opowiadanie, bo kocham Kristen&Louisa. Gdyby nie był gejem, a ona lesbijką, shippowałabym ich♥
OdpowiedzUsuńMoje słoneczka.
Oczywiście drugą parę też bardzo lubię. Rozdział jako fabuła wyszedł świetnie. Nie masz na co narzekać.
Brakuje kilku przecinków, zapominasz o nich lub nie wiesz, gdzie je stawiać. Nad interpunkcją musisz popracować, ale tak to wszystko jest w porządku.
Carmen pojawi się jeszcze w ff i czy zostanie wyjaśnione to co Liam na nią miał? Ile rozdziałów będzie mieć fanfic?
OdpowiedzUsuńMeg.
Wszystko w swoim czasie, spokojnie :) Kwestia rozdziałów jest jeszcze sporna.
UsuńChciałabym mieć taki trudniejszy okres w pisaniu jak ty. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie mogę skręcić nic z sensem od kwietnia - mojego egzaminu gimnazjalnego.
Dawno już nie czytałam i nie komentowałam i bardzo się cieszę że tu wróciłam. Masz bardzo równy poziom rozdziałów, wiesz? Naprawdę widać że się starasz i nie dodajesz chały :3
Jej mam nowy ulubiony pocałunek w tym opowiadaniu <3 Nie mogę się doczekać rozwoju tej subtelnej relacji Louisa i Eleny.
Fay
some-girls-are-born-to-make-you-cry.blogspot.com
Zapraszam Cię na to co skleciłam ostatnio c:
Świetny :)
OdpowiedzUsuń