Louis
Myślałem, że trafi mnie szlak, kiedy okazało się, że te sukinsyny wrobiły Liama w takie gówno. Miałem ochotę do nich wpaść i każdego po kolei zatłuc na śmierć. Trzeba było od razu tak zrobić, a nie odpuszczać, a teraz mamy zaaresztowanego Payne'a. Zacisnąłem ręce w pięści patrząc z samochodu na klub. Jeszcze pełno ludzi stało przed nim plotkując między sobą. Czekałem na Harry'ego, który miał coś do załatwienia niech się lepiej pośpieszy, bo trzeba jakoś wyciągnąć naszego kumpla. Prawdopodobnie dostaje tam właśnie szału i jeszcze bardziej pogrąża swoją sytuację. Wyciągnąłem ze schowka paczkę miętowych malboro i zapaliłem. Po jakimś czasie do samochodu wsiadł Styles, który wyglądał jakby przed chwilą zobaczył ducha. Zaciągnąłem się dymem patrząc na niego.
- Horan też siedzi - wydusił przez zaciśnięte usta, a ja z wrażenia aż się zachłysnąłem dymem. Wywaliłem go za okno próbując zahamować krztuszenie się, które powodowało, że moje oczy łzawiły. Dopiero po chwili udało mi się doprowadzić do porządku. Spojrzałem na niego krzywo z nadzieją, że zaraz powie, że to kolejny jego zjebany żart. Niestety to się nie stało.
- Nie patrz się tak mnie ten pierdolony samolub pobił Fawn, a ona zgłosiła go na policję.
- Nie wierzę - mruknąłem. - Po cholerę to zrobił?! Jakbyśmy nie mieli wystarczająco dużo problemów! - zawołałem wkurzony. - Jak zwykle te dwie idiotki nie potrafią zrobić coś pożytecznego.
- Może ma jakiś plan? - powiedział szatyn biorąc z mojej paczki jednego szluga. - Wiesz jaki jest, woli wszystko załatwiać na własną rękę.
- Ty już go lepiej nie broń - warknąłem odpalając silnik. - Gdzie do cholery jest Zayn?
- Nie wiem nie odzywał się do mnie.
Pokręciłem głową wyjeżdżając z parkingu i skierowałem się w stronę mieszkania Horana i Malika. Musiałem przyznać, że ostatnio mulat zaczynał mnie trochę niepokoić. Ostatnio stał się bardziej cichszy niż zazwyczaj nawet w moim towarzystwie rzadko się odzywał. Zawsze działałem na niego w ten sposób, że chociaż trochę potrafił się przede mną otworzyć, ale nagle coś się zmieniło. Ten sukinsyn jest za bardzo tajemniczy i mroczny, jeśli chce, żeby coś nie ujrzało światła dziennego to tak się stanie. Wypuściłem powietrze z ust. Pewnie, jak się z tym wszystkim upora to znowu będzie taki sam, jak kiedyś.
Po dziesięciu minutach zaparkowałem pod kwaterą Malika, Wszędzie świeciły się światła, a ze środka dochodziły hałasy. Spojrzałem na Harry'ego, który również posłał mi pytające spojrzenie. Nagle rozległ się odgłos tłuczonego szkła, więc szybko wysiedliśmy z samochodu i pobiegliśmy pod drzwi, a następnie weszliśmy do środka. Na korytarzu stał tyłem do nas Zayn, który zaciskał ręce w pięści patrząc na coś lub raczej na kogoś, którego my z Stylesem nie mogliśmy dostrzec.
- Twój kumpel siedzi i nic na to nie poradzisz - odezwał się jakiś koleś przez co Malik jeszcze bardziej się napiął.
- Ty popierdolony skurwysynie nie wierzę, że jesteśmy spokrewnieni - huknął stawiając krok w jego stronę.
- To ty nie pasujesz do naszej rodzinny. Zawsze byłeś wyrzutkiem dlatego musiałeś wyjechać - rozległ się dość donośny śmiech, który nawet mnie wkurwiał, a co dopiero Zayna, który wyglądał, jakby zaraz miał przynajmniej wybuchnąć.
- Albo przyznacie się do tego, że wrobiliście Liama albo osobiście poczujesz uderzenie mojej pięści ty sukinsynu - wydusił przez zęby Malik.
- Nie ładnie tak wyzywać twoją ulubioną ciotkę - prychnął, a ja wraz z Harry'm podeszliśmy bliżej. - A po za tym Z. przyjmij do wiadomości, że twój kumpel to zwykły kryminalista i to on zabił tą biedną dziewczynę.
Zacisnąłem ręce w pięści i pokazałem głową swojemu przyjacielowi, że idziemy. Stanęliśmy koło Zayna, który na początku był trochę zmieszany, ale jednak po chwili zobaczyłem, że jego kąciki ust uniosły się leciutko do góry. Przed sobą zobaczyłem ciemnowłosego chłopaka z zarostem na twarzy. Nie był szczególnie podobny do mojego kumpla, jednak widziałem w nim coś z Malika.
Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem po czym ten typek zacisnął szczękę i nim zdążyliśmy zareagować wyskoczył przez otwarte okno w kuchni. Mulat spokojnie podszedł do okna, splunął przez nie po czym je zamknął.
- Poznajcie Asha mojego kuzyna - mruknął pod nosem. - Czego się napijecie?
- Najlepiej coś mocnego - zaproponował Harry, a wraz z Zaynem pokiwaliśmy głowami.
Po chwili każdy z nas siedział w salonie z szklanką czystej wódki. Napiłem się łyka wpatrując się w Malika, który bawił się szklanką spoglądając na napój w środku.
- Ash jest jednym z właścicieli tego pierdolonego klubu i mam teorię, że to oni go wrobili - odezwał się po chwili wypijając od razu całą zawartość swojej szklanki.
- Kurwa co? - wydusiłem przez zęby zaskoczony.
- Słyszałeś Tommo - mruknął mulat nalewając sobie kolejną dolewkę.
- Najlepiej będzie, jeśli powiesz nam gdzie jest ten chuj i wtedy całą trójką sobie z nimi pogadamy - oznajmił Harry uśmiechając się szeroko.
- Tylko jest problem, że nie wiem gdzie ten gnojek mieszka, a do klubu nie możemy pójść, bo mogą nas też w coś wplątać, a Payne na komisariacie to już za dużo - mruknął pod nosem Malik.
- Tak właściwe Niallera też - westchnął Harry.
- Horan też siedzi - wydusił przez zaciśnięte usta, a ja z wrażenia aż się zachłysnąłem dymem. Wywaliłem go za okno próbując zahamować krztuszenie się, które powodowało, że moje oczy łzawiły. Dopiero po chwili udało mi się doprowadzić do porządku. Spojrzałem na niego krzywo z nadzieją, że zaraz powie, że to kolejny jego zjebany żart. Niestety to się nie stało.
- Nie patrz się tak mnie ten pierdolony samolub pobił Fawn, a ona zgłosiła go na policję.
- Nie wierzę - mruknąłem. - Po cholerę to zrobił?! Jakbyśmy nie mieli wystarczająco dużo problemów! - zawołałem wkurzony. - Jak zwykle te dwie idiotki nie potrafią zrobić coś pożytecznego.
- Może ma jakiś plan? - powiedział szatyn biorąc z mojej paczki jednego szluga. - Wiesz jaki jest, woli wszystko załatwiać na własną rękę.
- Ty już go lepiej nie broń - warknąłem odpalając silnik. - Gdzie do cholery jest Zayn?
- Nie wiem nie odzywał się do mnie.
Pokręciłem głową wyjeżdżając z parkingu i skierowałem się w stronę mieszkania Horana i Malika. Musiałem przyznać, że ostatnio mulat zaczynał mnie trochę niepokoić. Ostatnio stał się bardziej cichszy niż zazwyczaj nawet w moim towarzystwie rzadko się odzywał. Zawsze działałem na niego w ten sposób, że chociaż trochę potrafił się przede mną otworzyć, ale nagle coś się zmieniło. Ten sukinsyn jest za bardzo tajemniczy i mroczny, jeśli chce, żeby coś nie ujrzało światła dziennego to tak się stanie. Wypuściłem powietrze z ust. Pewnie, jak się z tym wszystkim upora to znowu będzie taki sam, jak kiedyś.
Po dziesięciu minutach zaparkowałem pod kwaterą Malika, Wszędzie świeciły się światła, a ze środka dochodziły hałasy. Spojrzałem na Harry'ego, który również posłał mi pytające spojrzenie. Nagle rozległ się odgłos tłuczonego szkła, więc szybko wysiedliśmy z samochodu i pobiegliśmy pod drzwi, a następnie weszliśmy do środka. Na korytarzu stał tyłem do nas Zayn, który zaciskał ręce w pięści patrząc na coś lub raczej na kogoś, którego my z Stylesem nie mogliśmy dostrzec.
- Twój kumpel siedzi i nic na to nie poradzisz - odezwał się jakiś koleś przez co Malik jeszcze bardziej się napiął.
- Ty popierdolony skurwysynie nie wierzę, że jesteśmy spokrewnieni - huknął stawiając krok w jego stronę.
- To ty nie pasujesz do naszej rodzinny. Zawsze byłeś wyrzutkiem dlatego musiałeś wyjechać - rozległ się dość donośny śmiech, który nawet mnie wkurwiał, a co dopiero Zayna, który wyglądał, jakby zaraz miał przynajmniej wybuchnąć.
- Albo przyznacie się do tego, że wrobiliście Liama albo osobiście poczujesz uderzenie mojej pięści ty sukinsynu - wydusił przez zęby Malik.
- Nie ładnie tak wyzywać twoją ulubioną ciotkę - prychnął, a ja wraz z Harry'm podeszliśmy bliżej. - A po za tym Z. przyjmij do wiadomości, że twój kumpel to zwykły kryminalista i to on zabił tą biedną dziewczynę.
Zacisnąłem ręce w pięści i pokazałem głową swojemu przyjacielowi, że idziemy. Stanęliśmy koło Zayna, który na początku był trochę zmieszany, ale jednak po chwili zobaczyłem, że jego kąciki ust uniosły się leciutko do góry. Przed sobą zobaczyłem ciemnowłosego chłopaka z zarostem na twarzy. Nie był szczególnie podobny do mojego kumpla, jednak widziałem w nim coś z Malika.
Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem po czym ten typek zacisnął szczękę i nim zdążyliśmy zareagować wyskoczył przez otwarte okno w kuchni. Mulat spokojnie podszedł do okna, splunął przez nie po czym je zamknął.
- Poznajcie Asha mojego kuzyna - mruknął pod nosem. - Czego się napijecie?
- Najlepiej coś mocnego - zaproponował Harry, a wraz z Zaynem pokiwaliśmy głowami.
Po chwili każdy z nas siedział w salonie z szklanką czystej wódki. Napiłem się łyka wpatrując się w Malika, który bawił się szklanką spoglądając na napój w środku.
- Ash jest jednym z właścicieli tego pierdolonego klubu i mam teorię, że to oni go wrobili - odezwał się po chwili wypijając od razu całą zawartość swojej szklanki.
- Kurwa co? - wydusiłem przez zęby zaskoczony.
- Słyszałeś Tommo - mruknął mulat nalewając sobie kolejną dolewkę.
- Najlepiej będzie, jeśli powiesz nam gdzie jest ten chuj i wtedy całą trójką sobie z nimi pogadamy - oznajmił Harry uśmiechając się szeroko.
- Tylko jest problem, że nie wiem gdzie ten gnojek mieszka, a do klubu nie możemy pójść, bo mogą nas też w coś wplątać, a Payne na komisariacie to już za dużo - mruknął pod nosem Malik.
- Tak właściwe Niallera też - westchnął Harry.
***
Odwiozłem Harry'ego i jechałem do swojego mieszkania wybierając okrężną drogę. Musiałem odetchnąć od tego wszystkiego, a jazda moim samochodem pozwalała mi się odprężyć. Byłem cholernie wkurwiony na tego irlandzkiego idiotę. Ciekawe co on sobie myślał. Zostaliśmy w trzech, a żaden z nas nie miał pomysłu co z tym wszystkim zrobić. Tym bardziej, kiedy okazało się, że jeden z tych skurwieli był kuzynem Zayna, który swoją drogą chyba strasznie to przeżywał.
Najchętniej pojechałbym pod ten klub i wszystkich tam powybijałbym, jak kaczki. Zacisnąłem ręce na kierownicy skupiając się bardziej na drodze, kiedy nagle w ciemnościach dostrzegłem sylwetkę jakiejś dziewczyny. Szła przez chodniki z rękami w kieszeniach kopiąc kamyk, który plątał jej się pod nogami. Z pod ciemnego kaptura wystawały proste blond włosy, które targał wiatr. Jej szczupłe nogi uwydatniały ciemne rurki. Uśmiechnąłem się łobuzersko. Niespodziewanie usiadła na krawężniku wpatrując się w niebo. Nawilżyłem dolną wargę zjeżdżając na bok i parkując koło niej. Musiałem się w końcu jakoś odstresować. Wysiadłem z samochodu i stanąłem przed nią. Gdy zobaczyłem znajome mi zielone oczy uśmiechnąłem się kącikiem ust. Zobaczyłem Elenę, która na mój widok od razu szybko wstała.
- Cześć - przywitałem się, a ona zrobiła krok w tył, by zmniejszyć odległość pomiędzy nami.
- Hej - mruknęła pod nosem. - Śledzisz mnie czy co?
- Może, kwiatuszku - wzruszyłem ramionami.
- Tomlinson nie mam ochoty na twoje głupkowate zaczepki - jęknęła chcąc odejść jednak nie zdążyła zrobić nawet jednego kroku, bo złapałem ją za łokieć. Uśmiechnąłem się pod nosem pociągając ją w stronę samochodu. Zaczęła się trząść i wyrywać, ale miała za mało siły. Nawet próbowała krzyczeć, ale zasłoniłem jej usta ręką. Niestety Elena była głupia, dlatego że ugryzła mnie w rękę, co mnie wkurwiło. Wziąłem ją pod nogi, otworzyłem tylne drzwi samochodu wrzucając ją do środka. Zamknąłem pilotem przy kluczykach wszystkie możliwe wyjścia. Ignorując jej krzyki wyciągnąłem z kieszeni spodni papierosy i zapaliłem jednego. Potrzebowałem jej, by dowiedzieć się dlaczego Horan pobił jej przyjaciółeczkę. Przez cały czas próbowała otworzyć drzwi, bo słyszałem trzaskanie dochodzące z środka mojego samochodu. Przysięgam, że jeżeli coś zepsuje to nie wypłaci mi się do końca życia.
Po chwili przestała się szarpać z klamką, a przez kolejne dziesięć minut siedziała cicho. Dopaliłem ostatniego papierosa, który był moim czwartym i otworzyłem tylne drzwi wsiadając szybko do środka, żeby Elena jakoś mnie nie oszukała. Siedziała po drugiej stronie skulona i wpatrywała się w widoki.
- Chciałem pogadać - mruknąłem patrząc na jej plecy.
Ani drgnęła tylko w dalszym ciągu wgapiała się w szybę. Przewróciłem oczami wyciągając nogi do przodu czekając aż się odezwie.
- Jak to jest niczym się nie przejmować? - odezwała się cichutko zdejmując kaptur z głowy.
- Co masz na myśli? - dopytałem przysuwając się do niej.
- Wstajesz rano i co myślisz? - mruknęła. - "Och co za cudowny dzień, żeby wypić z kumplami, naćpać się, czy cokolwiek innego. Może uda mi się kogoś dzisiaj zaliczyć." - powiedziała to obniżonym głosem za pewne udając mój. Pokręciłem głową rozbawiony.
- Mniej więcej tak to wygląda - odpowiedziałem uśmiechając się.
- "Jestem tak cholernie seksowny, że każda wskoczy mi do łóżka" - kontynuowała coraz bardziej się nakręcając.
- Uważasz, że jestem cholernie seksowny? - uniosłem brwi nawilżając dolną wargę.
- Nie chodzi mi o to Louis - westchnęła. - Jak można żyć tak swobodnie skoro dookoła są problemy, każdy się z czymś zmaga, a wasza piątka traktuje to wszystko obojętnie. Żyjecie jakbyście ich nie mieli. Nawet, kiedy waszego kumpla policja aresztowała to Horan nie mógł się powstrzymać, by wyżyć się na Charlie?!
Przypatrywałem się ze skupieniem czekając na dalszą cześć jej monologu. Musiałem przyznać, że po jej słowach zacząłem zastanawiać się, czy tak naprawdę jest.
- Chodzi o to kwiatuszku, że problemy trzeba olewać, a że życie mamy tylko jedno to trzeba z niego korzystać - odezwałem się.
Spojrzała kątem oka na mnie po czym usiadła po turecku na siedzeniu, a plecy miała oparte o szybę. Miałem wrażenie, że dokładnie przypatruje mi się szukając najmniejszej nierówności na mojej twarzy. Jej oczy były dziwnie przygaszone.
- Zawsze podziwiałam takich ludzi - szepnęła.
Nawilżyłem dolną wargę patrząc na nią, kiedy do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Wiesz zawsze mogę cię nauczyć, jak je olewać - przysunąłem się bliżej niej.
- To będziesz musiał sam się olać - uśmiechnęła się kącikiem ust. - Ty jesteś moim problem... i proszę daruj sobie ten tekst, że z problemami trzeba się przespać.
Pokręciłem głową śmiejąc się pod nosem. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, a w środku panowała cisza, która nie należała do tych niezręcznych wręcz przytłaczających. Po prostu należała do tych spokojnych , które czasami są potrzebne, by odetchnąć.
- Nie lubię cię Tomlinson - Elena przerwała ją nakładając kaptur z powrotem na głowę. - A teraz mnie wypuść.
- O nie - pokręciłem głową. - Teraz ty odpowiesz na moje pytania.
Po chwili przestała się szarpać z klamką, a przez kolejne dziesięć minut siedziała cicho. Dopaliłem ostatniego papierosa, który był moim czwartym i otworzyłem tylne drzwi wsiadając szybko do środka, żeby Elena jakoś mnie nie oszukała. Siedziała po drugiej stronie skulona i wpatrywała się w widoki.
- Chciałem pogadać - mruknąłem patrząc na jej plecy.
Ani drgnęła tylko w dalszym ciągu wgapiała się w szybę. Przewróciłem oczami wyciągając nogi do przodu czekając aż się odezwie.
- Jak to jest niczym się nie przejmować? - odezwała się cichutko zdejmując kaptur z głowy.
- Co masz na myśli? - dopytałem przysuwając się do niej.
- Wstajesz rano i co myślisz? - mruknęła. - "Och co za cudowny dzień, żeby wypić z kumplami, naćpać się, czy cokolwiek innego. Może uda mi się kogoś dzisiaj zaliczyć." - powiedziała to obniżonym głosem za pewne udając mój. Pokręciłem głową rozbawiony.
- Mniej więcej tak to wygląda - odpowiedziałem uśmiechając się.
- "Jestem tak cholernie seksowny, że każda wskoczy mi do łóżka" - kontynuowała coraz bardziej się nakręcając.
- Uważasz, że jestem cholernie seksowny? - uniosłem brwi nawilżając dolną wargę.
- Nie chodzi mi o to Louis - westchnęła. - Jak można żyć tak swobodnie skoro dookoła są problemy, każdy się z czymś zmaga, a wasza piątka traktuje to wszystko obojętnie. Żyjecie jakbyście ich nie mieli. Nawet, kiedy waszego kumpla policja aresztowała to Horan nie mógł się powstrzymać, by wyżyć się na Charlie?!
Przypatrywałem się ze skupieniem czekając na dalszą cześć jej monologu. Musiałem przyznać, że po jej słowach zacząłem zastanawiać się, czy tak naprawdę jest.
- Chodzi o to kwiatuszku, że problemy trzeba olewać, a że życie mamy tylko jedno to trzeba z niego korzystać - odezwałem się.
Spojrzała kątem oka na mnie po czym usiadła po turecku na siedzeniu, a plecy miała oparte o szybę. Miałem wrażenie, że dokładnie przypatruje mi się szukając najmniejszej nierówności na mojej twarzy. Jej oczy były dziwnie przygaszone.
- Zawsze podziwiałam takich ludzi - szepnęła.
Nawilżyłem dolną wargę patrząc na nią, kiedy do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Wiesz zawsze mogę cię nauczyć, jak je olewać - przysunąłem się bliżej niej.
- To będziesz musiał sam się olać - uśmiechnęła się kącikiem ust. - Ty jesteś moim problem... i proszę daruj sobie ten tekst, że z problemami trzeba się przespać.
Pokręciłem głową śmiejąc się pod nosem. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, a w środku panowała cisza, która nie należała do tych niezręcznych wręcz przytłaczających. Po prostu należała do tych spokojnych , które czasami są potrzebne, by odetchnąć.
- Nie lubię cię Tomlinson - Elena przerwała ją nakładając kaptur z powrotem na głowę. - A teraz mnie wypuść.
- O nie - pokręciłem głową. - Teraz ty odpowiesz na moje pytania.
Elena
Patrzałam na niego zdziwiona czekając aż zada mi swoje pytania. Dzisiaj miałam straszny dzień wszystko mi nie wychodziło. Musiałam od początku malować swój obraz, który miałam zamiar oddać na konkurs, przez pół dnia jeszcze ogarniałam dom po mojej nie udanej urodzinowej imprezie. Przez cały dzień towarzyszył mi ból głowy oraz na dokładkę dowiedziałam się, że mój tata wpadł w jakieś kłopoty o których żadne z nich nie chciało mi powiedzieć. A teraz jeszcze na dodatek Tomlisnon musiał wrzucić mnie do swojego samochodu. Nie wiem co mnie napadło, żeby z nim rozmawiać, ale musiałam się po prostu dowiedzieć od niego tego, jak olewa problemy. Co zbytnio mi się nie udało, bo za wiele się nie dowiedziałam oprócz tego, że on mi pomoże. Co jest absolutnie wykluczone, bo znając jego pomoc to zaciągnie mnie do łóżka i na tym się skończy. Miałam ochotę go uderzyć za to co zrobił w moje urodziny, ale jakimś cudem się powstrzymałam.
- Dlaczego twoja przyjaciółeczka zaskarżyła Nialla? - usłyszałam w końcu jego pierwsze pytanie.
- Bo ją pobił - odpowiedziałam, a Louis przewrócił oczami. - No co odpowiedziałam na twoje pytanie.
- To zdążyłem sam wywnioskować, Elena - mruknął. - Lepiej mnie nie denerwuj, okej?
- Mhm.. już rozumiem twoja dwubiegunowość się włącza - pokręciłam głową. - Powiedział, że ma go zgłosić na policję, bo chce porozmawiać z Liamem i taka w tym polityka.
Chłopak patrzał się przed siebie przez dłużą chwilę, ale w końcu udało mu się otrzeźwieć. Wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów po czym skierował w moją stronę. Odmówiłam gestem ręki przenosząc wzrok znów na widoki za oknem. Wyszłam na spacer, by zaczerpnąć jakiegokolwiek natchnienia, ale najwidoczniej nawet tego nie mogłam zrobić, bo Tomlinson musiał mi zawsze towarzyszyć. Do mojego nosa dobiegł zapach dymu papierosowego przez co skrzywiłam się lekko. Ciekawe, jak to będzie teraz wyglądać skoro dwójka z pięciu siedziała w areszcie. Może będą się tak po kolei wykruszać aż w końcu cała piątka zniknie, a Tybee znów będzie takie, jak kiedyś. Jednak po zastanowieniu nie wiadomo, czy faktycznie miasto wróci do swojego poprzedniego stanu skoro powstał konkurencyjny klub. Prawdopodobnie już nigdy do tego nie dojdzie.
- Możesz mnie teraz wypuścić? - zapytałam odwracając się do niego.
Popatrzał na mnie przez chwilę w milczeniu po czym wyciągnął swoje kluczyki i odblokował każde drzwi. Podziękowałam w duchu otwierając je, kiedy miałam wyjść ten idiota złapał mnie za rękę mówiąc cicho, że mam zaczekać. Odwróciłam się, by na niego spojrzeć. Nie spodziewałam się od niego przepraszam, bo on nie zna takiego słowa.
- Myślisz, że Liam naprawdę doprowadził do śmierci tej dziewczyny? - zapytał wydmuchując dym z ust.
- Szczerze?
- Szczerze - pokiwał głową.
- Nie, bardziej spodziewałabym się tego po tobie - odpowiedziałam i skierowałam się szybkim krokiem do domu.
Może była to trochę ryzykowna odpowiedź, ale wole mu powiedzieć prawdę, bo przynajmniej będzie wiedział co o nim myślę. Niestety ten chłopak mnie nie przekonuje do swojej osoby i raczej nie przekona. Nawet gdyby nie wiadomo co zrobił jest już u mnie na straconej pozycji. Gdy go widzę to skręca mnie od środka i to nie w ten pozytywny sposób.
- Dlaczego twoja przyjaciółeczka zaskarżyła Nialla? - usłyszałam w końcu jego pierwsze pytanie.
- Bo ją pobił - odpowiedziałam, a Louis przewrócił oczami. - No co odpowiedziałam na twoje pytanie.
- To zdążyłem sam wywnioskować, Elena - mruknął. - Lepiej mnie nie denerwuj, okej?
- Mhm.. już rozumiem twoja dwubiegunowość się włącza - pokręciłam głową. - Powiedział, że ma go zgłosić na policję, bo chce porozmawiać z Liamem i taka w tym polityka.
Chłopak patrzał się przed siebie przez dłużą chwilę, ale w końcu udało mu się otrzeźwieć. Wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów po czym skierował w moją stronę. Odmówiłam gestem ręki przenosząc wzrok znów na widoki za oknem. Wyszłam na spacer, by zaczerpnąć jakiegokolwiek natchnienia, ale najwidoczniej nawet tego nie mogłam zrobić, bo Tomlinson musiał mi zawsze towarzyszyć. Do mojego nosa dobiegł zapach dymu papierosowego przez co skrzywiłam się lekko. Ciekawe, jak to będzie teraz wyglądać skoro dwójka z pięciu siedziała w areszcie. Może będą się tak po kolei wykruszać aż w końcu cała piątka zniknie, a Tybee znów będzie takie, jak kiedyś. Jednak po zastanowieniu nie wiadomo, czy faktycznie miasto wróci do swojego poprzedniego stanu skoro powstał konkurencyjny klub. Prawdopodobnie już nigdy do tego nie dojdzie.
- Możesz mnie teraz wypuścić? - zapytałam odwracając się do niego.
Popatrzał na mnie przez chwilę w milczeniu po czym wyciągnął swoje kluczyki i odblokował każde drzwi. Podziękowałam w duchu otwierając je, kiedy miałam wyjść ten idiota złapał mnie za rękę mówiąc cicho, że mam zaczekać. Odwróciłam się, by na niego spojrzeć. Nie spodziewałam się od niego przepraszam, bo on nie zna takiego słowa.
- Myślisz, że Liam naprawdę doprowadził do śmierci tej dziewczyny? - zapytał wydmuchując dym z ust.
- Szczerze?
- Szczerze - pokiwał głową.
- Nie, bardziej spodziewałabym się tego po tobie - odpowiedziałam i skierowałam się szybkim krokiem do domu.
Może była to trochę ryzykowna odpowiedź, ale wole mu powiedzieć prawdę, bo przynajmniej będzie wiedział co o nim myślę. Niestety ten chłopak mnie nie przekonuje do swojej osoby i raczej nie przekona. Nawet gdyby nie wiadomo co zrobił jest już u mnie na straconej pozycji. Gdy go widzę to skręca mnie od środka i to nie w ten pozytywny sposób.
***
Siedziałam u Charlie gdzie w dwójkę oglądałyśmy nasz ulubiony serial. Jadłyśmy popcorn od czasu do czasu komentując rozwinięcie akcji. Uwielbiałam takie wieczory, kiedy siedziałyśmy przed telewizorem i nie obchodziło nas kompletnie nic. Miałyśmy gdzieś co się dzieje, nawet przy przyjaciółce udawało mi się zapomnieć o moich problemach.
Rozmawiałyśmy właśnie o tym kogo podejrzewamy za zabójstwo Mony, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzałyśmy po sobie zdziwione kto może przyjść o tej godzinie do Charlie. Dopiero przy kolejnym pukaniu postanowiłyśmy iść otworzyć w dwójkę. Blondynka otworzyła drzwi, a do środka wparowała Carmen wraz jakąś dziewczyną. Była dość wysoka, a jej włosy były czarne i lokowane. Miała podobną karnację do Carry, więc prawdopodobnie była to jej kuzynka.
- Hej, dziewczyny to jest Jasmine moja kuzyneczka - wskazała na dziewczynę, która uśmiechnęła się do nas szeroko kiwając nam. - Ta, która umawia się ze Stylesem - przewróciła oczami.
- Carry możesz przestać? Harry jest miłym gościem - odezwała się lekko oburzona.
- Dobra nie zaczynajmy tego tematu, jest coś ważniejszego - mruknęła Carmen. - Nie powinnyśmy was w to wplątywać, ale naprawdę nie mamy do kogo się zwrócić.
- Ale o co chodzi? - zapytała Charlotte patrząc na dziewczyny.
- Chodzi o sprawę Payne'a - szepnęła zamykając za sobą drzwi.
- Carry, ale nie wiem czy chcemy się w to mieszać. To sprawa tych idiotów.. - popatrzałam się na Jasmine. - Wybacz.
Machnęła ręką na znak, że nic się nie stało. Uśmiechnęłam się do niej.
- Och, Ells daj spokój po prostu nie możemy tego dusić w sobie - jęknęła mulatka. - Muszę zastanowić się co z tym fantem zrobić, a to wy należycie do tych mądrzejszych.
Pokręciłyśmy głowami śmiejąc się, zdecydowałam się zgodzić. W końcu, jak to powiedział Tomlinson życie jest tylko jedno. Po chwili siedziałyśmy w czwórkę w salonie.
- Na wstępie powiem, że nie powinnam ratować dupska Payne'owi, ale chyba mam za miękkie serce nawet dla tego sukinsyna - powiedziała Carry wyciągając z kieszeni bluzy jakąś kopertę i podała nam.
Charlotte zaczęła ją otwierać, a ja przysiadłam się bliżej, by zobaczyć wraz z nią zawartość. Dziewczyna wyciągnęła zdjęcia na pierwszym znajdowała się jakaś trójka facetów, a na przeciwko nich stała ta dziewczyna, którą znaleźli martwą w klubie Payne'a. Następne zdjęcie przedstawiało sytuacje, kiedy wręczali jej małą torebeczkę z białym proszkiem, a ona im pieniądze. Wstrzymałam oddech przyglądając się dokładnie zdjęciom. Było widać tylko jedną twarz był to wysoki blondyn z zarostem.
- Poznajcie właścicieli konkurencyjnego klubu dla Payne'a.
- O boże czyli to oni wrobili Liama - przeczesałam włosy.
- Skąd to macie? - zapytała Charlie.
- Byłyśmy w tym klubie i Jas usłyszała, jak jeden z tych typów umawiał się z drugim, więc postanowiłyśmy ich śledzić i mamy dowody.
Przez ponad półgodziny dyskutowałyśmy o tym co powinnyśmy zrobić. Nie było opcji, żeby powiedzieć tamtym, bo nie wiadomo co mogliby zrobić. Carmen nie mogła iść chwilowo na policje, bo miała problemy, a żadna z nas nie chciała się tego podjąć. Po długiej naradzie zdecydowałyśmy na razie milczeć i schować dowody w mieszkaniu Charlotte.
___________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział,
ale jakoś ciężko było mi coś ostatnio napisać :)
Rozdział jest naprawdę denny, wybaczcie.
W zakładce "bohaterowie" pojawili się właściciele konkurencyjnego klubu.
Pozdrawiam, Ali
Ps. Mogą być błędy za które przepraszam.
Jaki denny? Wcale nie jest denny. Powinnaś lepiej oceniać swoje prace. Nie mogłam się długo doczekać nowego rozdziału i ciesze się bardzo, że znalazłam w końcu czas na przeczytanie go. :)
OdpowiedzUsuńJa też bym się nie spodziewała po Liamie tego morderstwa, przecież to taka ciepła klusia, która udaje tylko takiego niegrzecznego chłopca. No, bo tylko spójrzcie na jego mordkę.
Okej.. Ash to chuj wcielony. Nie dość, że należy do tych żałosnych właścicieli ich klubu to jakimś pieprzonym cudem jest spokrewniony z Malikiem. Wydaje mi się, że specjalnie przyjechał do "Sennego Miasta", żeby doprowadzić mulata do szału. Na miejscu Zayna czułabym się potwornie z powodu tego, że mój kumpel siedzi przez intrygi mojego kuzyna zresztą było opisane, że Z. tak właśnie się czuje.
Wracając do rozdziału 15. Nadal jestem zaskoczona, że Charlie, jednak zgłosiła tego blondaska na policje. W sumie w pewnym sensie pomogła Horanowi dostać się do Payno, więc lepiej niech zostawi ją w spokoju.
Elena i Louis w tym rozdziale po prostu wymiatają (nie wiem czy ktoś używa jeszcze takie słowa, ale ja jestem staroświecka ^^). Szczerze to w sumie mogę śmiało stwierdzić, że teraz to się dopiero zacznie. Louis zaczyna podwalać się do niej za pewne chcą tylko seksu - no wiadomo jaki jest, ale jednak musi się trochę bardziej do niej przyłożyć niż do innych panienek. Nawet zaoferował jej pomoc w tym, że pomoże jej olewać problemu, a przecież Tomlinson dba wyłącznie o swoje własne dobro. Ta ich rozmowa jest naprawdę udana, bo Ellie parodiuje Lou, któremu chyba się to podoba, a ona zaczyna zadawać mu pytania i po chwili na odwrót. W każdym razie wydaje mi się, że Ells powolutku się do niego przekonuje mimo tego że na końcu stwierdziła, że skręca ją od środka gdy na niego patrzy.
Carmen mi zaczyna działać na nerwy raz jest, a raz jej nie ma, a jak wraca to z czymś wielkim. Posiada zdjęcia tych właścicieli od siedmiu boleści i zamiast ładnie, przykładnie, i anonimowo oddać je na policje to nie. Wplątuje w to dziewczyny, którym się dziwie, że nie mają jej dość no serio. Wiem, że ona i Liam mają ze sobą na pieńku, ale on gnije w ciasnym areszcie gdzie dostaje szału. Mój biedny.
Jasmine jest bardzo biedna z powodu tego, że chodzi ze Stylesem, a jej koleżanki i kuzynka na każdym kroku mówią o nim źle haha. No tak to już jest, kiedy chodzi się z typkiem, który ma nieźle wyrobioną opinię publiczną.
Zapomniałam dodać, że na miejscu Malika nie patyczkowałbym się z tym Ashem, bo widać nawet po jego mordzie, że straszny chujek z niego. Przyglądałam się tym właściciela same parszywe mordy, a ten blondas to już w ogóle.
Aha i jak czytałam to naszła mnie taka okropna nie mądra myśl. Mam nadzieje, że wam nie. Nie róbcie, że Liaś będzie z Carry, oni do siebie nie pasują. Mam też nadzieje ze nie podsunęłam wam tego pomysłu, bo pamiętajcie on jest zły! :D
Pisz szybciutko następny osóbko od Charlie i Nialla, bo chce już przeczytać i dodać równie dlugi komentarz ;> I odezwij się czasami pod rozdziałem, bo chce wiedzieć, jak się do ciebie zwracać xo
Kocham was,
Daria
Na początek chciałam powiedzieć, że myślałam, że ja piszę czasem serio długie komentarze ale koleżanka Daria z całą pewnością bije mnie na głowę! Gratuluje i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny jak zawsze, czyli zwroty akcji o których bym nawet nie pomyślała. Spodziewałam się, że Elana zaraz poleci z tymi zdjęciami szukać Lou, mimo że twierdzi, że go nie lubi (ja tam swoje wiem xD), a tu proszę, jednak nie :) Fajnie się to wszystko rozwija i wciąż coraz bardziej mnie ciekawi, więc czekam na kolejny rozdział tym razem z moim ukochanym Niallem w roli głównej! :) No i prosze mi tu nie pisać, że rozdział jest denny! Jest cudowny! Naprawdę, przeczytałam już bardzo dużo różnych ff a to jest myślę w pierwszej 5 moich ulubionych więc... Liczę na to, że będzie jeszcze dużo dużo dużo rozdziałów :) Pozdrawiam :* <3
@Martini1202