piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 30 | Elena, Louis |



Elena 


Siedziałam w kuchni na blacie, nogi miałam oparte o pobliski stół tak, żebym mogła swobodnie siedzieć. W rękach trzymałam kubek z zimną już herbatą. Promienie słoneczne przebijały się do domu od strony okien. W strugach światła dostrzegłam drobne pyłki, które unosiły się w chaotyczny sposób. Ciszę panującą w pomieszczeniu od czasu, do czasu zakłócał szum samochodów, które przejeżdżały przez pobliską ulicę. 
Musiałam trochę zaczerpnąć ciszy, ponieważ od kilku dni spędzałam czas w samych głośnych miejscach; u Payne'a w klubie, w jego wielgachnej willi czy po prostu Louis był gdzieś obok mnie, a on potrafił, wywołać więcej hałasu niż grupa osób. Chociaż ostatnimi dniami zachowywał się strasznie dziwnie. Był cichy, rzadko odzywał się w towarzystwie, a na jego twarzy bardzo często pojawiało się głębokie zamyślenie, jakby wyłączył się z rzeczywistości. Martwiło mnie to, ale gdy tylko pytałam, czy coś się stało, to zbywał mnie. Gdy zrobił to któryś raz z kolei, przestałam pytać. Nie chcąc go w jakikolwiek sposób wkurzyć. Ewidentnie chłopak nie chciał się ze mną podzielić zmartwieniami. Nie czułam się z tym dobrze, bo w końcu w związku najważniejsza jest szczerość i zero tajemnic, prawda? 
Położyłam nogi na podłogę zsuwając się z blatu, dopiłam herbatę i poszłam na górę do swojego pokoju, żeby zacząć przygotowania moich obrazów. Postanowiłam wystawić do internetu ogłoszenie, że sprzedaje swoje dzieła, a kilka z tych lepszych wystawiłam na aukcje. Zbierałam pieniądze na remont domu, bo odkąd ciocia mi go zostawiła w spadku, nie był odświeżany, a przydałoby mu się to. Ściany w niektórych miejscach były już zniszczone, co powodowało u mnie lekki niesmak. Miałam powoli dosyć tych kolorów oraz samego ułożenia mebli. A ostatnia wizyta Charlie uświadomiła mi, że najwyższy czas zrobić porządek z obrazami. Nawet zaoferowała, że powie komu trzeba, że sprzedaje obrazy.
Zaczęłam powoli wszystko znosić do salonu, bo zaczynała dochodzić dziewiąta, a nigdy nie wiadomo, kiedy jakiś potencjalny klient mógł przyjść. Dzisiaj na szczęście miałam wieczorną zmianę, więc mogłam w spokoju czekać na kogoś. Chociaż nie do końca byłam przekonana, że ktoś przyjdzie, ale podobno, jak się nie myśli pozytywnie to nigdy nic nie wyjdzie.
Gdy zniosłam już wszystko usłyszałam dzwonek do drzwi, odetchnęłam głęboko mając nadzieje, że wyglądam w miarę dobrze, ale w sumie mój wygląd się nie liczył. Uśmiechnęłam się szeroko podchodząc do drzwi i otwierając je. Zobaczyłam Liama, który stał oparty o framugę drzwi, uśmiech automatycznie zszedł mi z twarzy. Jego ubiór, jak zwykle pokazywał, że stać go na bardzo dużo drogich ciuchów. Czarny dres z kapturem opinał jego klatkę piersiową, szare dresy idealnie komponowały się z białymi butami marki Nike i oczywiście na jego nadgarstku spoczywał czarny zegarek.
- Co.. tutaj robisz? - zmarszczyłam brwi.
- Przyszedłem kupić twoje obrazy - odparł patrząc na mnie rozbawiony, a następnie wszedł do środka.
Uśmieszek, który wkradł mu się na usta, zdradzał zbyt wiele. Odgarnęłam włosy przeczesując je jednym sprawnym ruchem. Tego to już zdecydowanie było za dużo.
- Do widzenia Liam, wracaj do swoich obowiązków - powiedziałam zastawiając mu drogę.
Szatyn spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony moimi słowami. W normalnych okolicznościach nie postawiłabym mu się, ale sytuacja wymagała ode mnie nadzwyczajnych środków.
- Czy ty mnie wyrzucasz? Nie zależy ci na kasie? - sięgnął po coś do kieszeni dresów, domyślałam się wyciągnie pliczek pieniędzy. Jak najszybciej zaczęłam go pchać w stronę wyjścia. Przez chwilę stawiał opór, ale najwidoczniej tak go rozbawiłam, że nie potrafił nic zrobić.
- Jak jeszcze raz cię o takie coś poprosi to możesz go uderzyć, może wtedy te głupie pomysły skończą wpadać mu do głowy - pomachałam mu na pożegnanie, a następnie zamknęłam drzwi, o które się oparłam, wypuszczając powietrze z ust.

***

Podałam Charlie kubek z jej ulubioną zieloną herbatą, a następnie usiadłam obok niej na krześle podwijając nogi do góry, objęłam kubek rękami, cicho wzdychając. Dziewczyna przyszła mnie odwiedzić, cieszyłam się, że to zrobiła, bo ja zaczynałam już wariować w tym domu. Byłam w trakcie opowiadania jej o moim dzisiejszym wydarzeniu z Liamem, kiedy przerwał nam gwizdek czajnika. 
- Louis, chyba jest nie poważny - mruknęła chyba lekko zdenerwowana, biorąc do ręki kubek.
- Też tak myślę - odparłam cicho. - Zrobił mi trochę nadziei, ale wiesz jaki on jest. Chce najlepiej - zaczęłam go bronić, chociaż w głębi duszy też byłam odrobinę wkurzona. Co mogłam jednak poradzić, skoro troszczył się o mnie.  
Prychnęła cicho, przez co zachichotałam cicho. Uwielbiałam patrzeć na zirytowaną Charlotte, czasami naprawdę śmieszenie wyglądała. Blondynka również zaczęła się śmiać. 
Jak zwykle czas spędzony z przyjaciółką minął potwornie szybko, a nie mogłam jej dłużej zatrzymywać, bo pewnie miała mnóstwo pracy. W drodze do drzwi, gdy odprowadzałam ją ktoś zapukał. Charlie posłała mi szeroki uśmiech, ale ja się jeszcze zbyt wcześnie nie cieszyłam, bo mogła to być kolejna osoba, którą wysłał Louis, spodziewałam się Zayna lub Harry'ego. 
- No otwieraj! - pisnęła podekscytowana, skinęłam lekko głową otwierając drzwi. 
Naszym oczom ukazała się dwójka dobrze zbudowanych facetów. Jeden był wysokim blondynem z brodą dosyć pokaźnych rozmiarów, jego krótkie włosy tworzyły nieład, drugi był ciemnym blondynem z lekkim zarostem, tylko, że jego fryzura była idealnie zaczesana do tyłu. Miałam wrażenie, że spędził dużo czasu przed lustrem, żeby tak wyglądać. Oboje byli ubrani na czarno. 
- Elena Lange? - powiedział jeden z nich zwracając się do mnie. 
- Tak, miło mi - przywitałam się z nimi. 
- Ja już pójdę - Charlie puściła mi oczko, a ja szturchnęłam ją ramieniem, żegnając się z nią. 
Posłałam uśmiech mężczyzną, którzy bacznie mi się przyglądali. 
- Ja jestem Drew Ackard - przedstawił się brodaty, a następnie skierował rękę na swojego towarzysza. - A to Robin Kylar. Słyszeliśmy, że sprzedajesz obrazy.
- Owszem sprzedaję, wszystkie są w salonie - odparłam odgarniając włosy z twarzy.
Kiwnęli głowami wspólnie, zaczęłam się zastanawiać, czy oni w jakiś sposób są spokrewnieni skoro tak zgodnie poruszają się. Zaczęli się rozglądać po salonie. Odetchnęłam głośno mając nadzieje, że zdecydują się na któryś. Wyglądali na poważnych ludzi, ich ruchy, ciuchy wskazywały na to. Wywarli na mnie naprawdę ogromne wrażenie.
Po dziesięciu minutach usłyszałam kolejne pukanie do drzwi, przeprosiłam ich idąc otworzyć. Miałam cichą nadzieje, że to kolejny klient. Po otworzeniu progu zobaczyłam Louisa, stał z szerokim uśmiechem, widząc go przygryzłam policzek od środka. Ubrany był w białą bluzkę z czerwonymi rękawami, ciemne dopasowane spodnie, których nogawki były, jak zawsze podwinięte, a na stopach spoczywały czarne vansy. Przez czoło miał zaczesaną grzywkę. Wyglądał na zaspanego.
- Hej, tęskniłaś? - powiedział ze swoją charakterystyczną chrypką w głosie. Podszedł do mnie składając na moim policzku pocałunek, poczułam jego kilkudniowy zarost.
- Wyobraź sobie, że nie tęskniłam - spojrzałam na niego surowym wzrokiem. - Liam, huh? - uniosłam brwi w oczekiwaniu na jego wyjaśnienia.
- Och, Ells chciałem ci tylko.. - urwał w połowie zdania, gdy zobaczył tego blondyna z brodą. Po chwili obok niego stanął Robin. Zobaczyłam, że Louis napina mięśnie, nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale wolałam, jak najszybciej to przerwać.
- Umm.. wybraliście już coś? - uśmiechnęłam się szeroko podchodząc bliżej nich.
- Tak, Robin ci pokaże które obrazy bierzemy, a ja w tym czasie przygotuje pieniądze - powiedział uśmiechając się, ale zrobił to w taki sposób, że ciarki przeszły mnie po całym ciele.
Poszłam za Robinem posyłając swojemu chłopakowi uśmiech, który wyglądał jakby zobaczył jakiegoś ducha. Zaczęłam się o niego poważnie martwić i nie miałam zamiaru mu odpuścić.


Louis

Nie mogłem uwierzyć, że posunęli się do tego, żeby przyjść do mojej Eleny, krew w moich żyłach dosłownie zawrzała, a mięśnie napięły się automatycznie. Teraz wiedziałem, że to co ostatnio mi powiedzieli, że to prawda. Nie mają żadnych skrupułów i jak nie będę posłuszny Elenie może stać się krzywda. A gdyby takie coś się wydarzyło nie darowałbym sobie tego nigdy. Zależy mi na niej, dlatego nie mogłem pozwolić na to. Drew posłał mi swój zadowolony uśmieszek, który miałem ochotę zetrzeć mu z twarzy, ale nie mogłem się im stawiać. Nie w takiej chwili.
Chciałem podejść do Eleny, ale Ackard złapał mnie za ciuchy unosząc lekko do góry, oparł mnie mocno o ścianę, pokazując mi, że ma przewagę nade mną. Zacisnąłem zęby, patrząc na niego wkurwiony. 
- Zobacz, twoja dziewczyna nie jest taka bezpieczna, jak ci się wydaje - ściszył głos, pokazując głową w stronę gdzie poszła. Odwróciłem się, momentalnie zaparło mi dech w piersiach, gdy Robin wyciągnął pistolet z marynarki i wymierzył w niczego nieświadomą Ellie, która stała do niego tyłu i pakowała obraz. Nie potrafiłem nic z siebie wykrztusić, a po głowie chodziły mi same najgorsze myśli.
- Kurwa, przestań - mruknąłem cicho, tak, żeby dziewczyna nic nie usłyszała. Nie chciałem wplątywać ją w te bagno w które sam wszedłem. - Zrobię co chcecie, tylko proszę zostawcie ją - wydusiłem bezradny.
- Grzeczny chłopczyk - postawił mnie na ziemi, mierzwiąc moje włosy, kiwnął do Kylara, który natychmiast schował broń. - Jutro widzimy się u twojego bogatego przyjaciela.
Mierzyliśmy się nawzajem wzrokami, cholernie nie podobało mi się to, że muszę być im posłuszny, ale nie miałem innego wyjścia.
- Skończyłam, możecie zabierać - usłyszałam głos Eleny. W jej głosie dało się wyczuć ogromne podekscytowanie. Zanim zdążyła do nas podejść Ackard odsunął się ode mnie i odwrócił się do blondynki wyciągając z marynarki swój skórzany portfel. Miałem ochotę dać mu w pysk, ale cały czas się powstrzymywałem.
- To na ile wyceniłaś sobie te obrazy? - uśmiechnął się do niej szeroko. Ten idiota był niezłym aktorem, bo gdybym go nie znał to pomyślałbym, że mówi na poważnie.
- Duży sto dolarów, a ten średni dwadzieścia, pasuje? - odparła przeczesując ręką swoje włosy.
- Stanowczo za mało się wyceniasz - nawilżył usta, podając Ells do ręki pięćset dolarów. - Może jeszcze kiedyś wrócimy - powiedział, ale wiedziałem, że to słowa były skierowane do mnie.
Zobaczyłem, że Elena, chce zaprotestować po tym, jak wręczył jej większą sumę pieniędzy niż chciała. Złapałem ją za rękę, splątując nasze palce razem, sugerując, żeby to przyjęła. Na szczęście posłuchała się mnie, a oni od razu wyszli zabierając przy tym swoje już obrazy.
- Czy to byli jacyś twoi kumple, których namówiłeś, żeby kupili coś? - zmarszczyła brwi patrząc na mnie. - Jeśli tak to nie chce tych pieniędzy, miałam je zarobić uczciwie, a nie dlatego, że mój chłopak się o mnie troszczy - mruknęła wyraźnie zła.
- Ells, przysięgam ci, że nie miałem nic wspólnego z tym, że oni tutaj przyszli - szepnąłem całując ją w policzek. Przynajmniej nieświadomie. Czułem się coraz gorzej z tym, a ciężar całej tej sytuacji coraz bardziej powodował, że opadałem z sił.
- No dobrze, ale nie rozumiem, dlaczego aż tyle dali - odetchnęła cicho, uśmiechając się do mnie.
- Jesteś utalentowana, to ludzie dają więcej - położyłem dłoń na jej policzek, chcąc ją pocałować, ale dziewczyna odsunęła się ode mnie.
- Mówisz mi, że jestem utalentowana, a nasyłasz Payne'a, żeby kupił moje obrazy? Nie sądzisz, że to się kupy nie trzyma? - mruknęła. Przewróciłem oczami ciągnąc ją w stronę jej salonu. Po drodze odłożyła pieniądze na blat. Usiedliśmy wspólnie na kanapie.
- Chciałem ci tylko pomóc - wzruszyłem ramionami bawiąc się końcówkami jej włosów.
- Skoro o pomocy mowa, to dlaczego ja nie mogę ci pomóc? Chodzisz ostatnio jakiś smutny, podenerwowany, a do tego zachowujesz się bardzo dziwnie w stosunku do mnie. Czemu ostatnio, jak przyszłam do ciebie, nie wpuściłeś mnie do siebie do mieszkania? Unikasz moich pytań. Louis czuje się z tym naprawdę źle, bo ja mówię ci wszystko. A ty przede mną tyle ukrywasz - szepnęła spuszczając wzrok na swoje ręce, zaczęła bawić się swoimi pierścionkami na palcach. - Wiem, że trudno ci mówić o swoich uczuciach, ale mógłbyś otworzyć się, chociaż trochę.
Po jej słowach zapadła przytłaczająca cisza, na jej twarzy zobaczyłem smutek i mogłem przysiąść, że nigdy więcej nie miałem ochoty widzieć ją w takim stanie. Wiedziałem, że któregoś dnia to wszystko co ukrywam zepsuje mi wszystko i odbije się na naszym związku.
- Elena, jest wszystko dobrze, po prostu mam gorsze dni, nie umiem spać w nocy, ciągle dręczą mnie jakieś koszmary, a do tego moja rodzina zaczyna coraz bardziej działać mi na nerwy - nawilżyłem usta mając nadzieje, że jestem dosyć wiarygodny. Musiałem ją okłamać, bo wiedziałem, że jeśli, by dowiedziała się o tym wszystkim natychmiastowo chciałaby mi pomóc, a to ja sam musiałem wziąć się garść.
Spojrzała na mnie wyraźnie zaniepokojona, otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale ja nie chciałem nic słyszeć, więc jak najszybciej, pocałowałem ją delikatnie w dolną wargę.
- Louis - usłyszałem jej cichy szept, gdy zacząłem napierać bardziej swoimi ustami na jej.
- Wszystko dobrze, Ells - powtórzyłem kładąc jedną dłoń na jej policzku, a drugą na kolanie.
Czerpałem z naszych pocałunków, jak najwięcej, bo uwielbiałem całować Elenę, jej usta były takie idealnie miękkie. Każdy nasze zbliżenie było niczym ratunek od moich problem. Przy Lange czułem się dobrze, jak przy żadnej innej. Dlatego chciałem, żeby była szczęśliwa.

***

Siedziałam w salonie na materacu, który był przy ścianie o którą miałem oparte plecy, oglądałem film na laptopie. Chciałem jakoś przetrwać do końca dnia, bo mieszkanie z tą idiotką Ivy było coraz bardziej uciążliwe. Była tak upierdliwą, a przy tym cholernie denerwującą osobą, że nie raz miałem ochotę po prostu wywalić ją przez okno, ale perspektywa odsiadki za taką sukę, jak ona nie była zachwycająca. Dopóki ona tutaj była nie mogłem zapraszać Eleny. A czasami chciałem, brakowało mi naszego wspólnego grania w karty, leżenia czy po prostu tego, że była tutaj. Jej obecność w tym mieszkaniu pozwalała mi się nim cieszyć, a tak gdy jej nie było? To cztery ściany, które najbardziej w życiu nienawidziłem, szczególnie gdy po nich roznosił się ten okropnie duszący zapach perfum Forest. 
- Louis, pomożesz mi w czymś?! - Nawet przez słuchawki usłyszałem ten wkurzający głos należący do niej. 
- Nie jestem żadną pomocą humanitarną, kurwa. Już wykorzystałaś moją dobroć! - warknąłem wstając z materacu i poszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. W sumie żadną dobroć, bo mnie przecież zaszantażowała. Jak to wszystko się skończy to osobiście dopilnuje, żeby bała się do mnie podejść. 
Wszedłem do kuchni, wyciągnąłem z szafki popcorn, zacząłem czytać instrukcje, jak go zrobić, kiedy usłyszałem huk dochodzący z mojej sypialni, w której aktualnie była Ivy. Warknąłem pod nosem, żeby zobaczyć co tam się stało.
Gdy zaszedłem do pokoju zobaczyłem obraz, który namalowała dla mnie Ellie. Leżał na podłodze, a z etażerki kapał na niego wosk z przewróconej świeczki. Na podłodze jakimś dziwnym cudem było pełno wody, która coraz bardziej przesiąkała płótno. Ivy stała koło łóżka tłumacząc się, że to był wypadek. Miałem ochotę ją udusić, bo doskonale wiedziałem, że kłamie. Zrobiła to specjalnie. Szybko podbiegłem do szafki z odsuwając świeczkę, zdjąłem szybko swoją koszulkę, chcąc powycierać wodę na obrazie.
- Ty idiotko, wiesz ile Ellie się nad nim napracowała? - wydusiłem przez zaciśnięte zęby.
Wziąłem obraz w ręce, ale był w tragicznym stanie. Zacząłem klnąc w myślach na siebie za to, że byłem zbyt leniwy, żeby go obramować.
- Co tutaj się dzieje? - usłyszałem za swoimi szept Eleny.Odwróciłem się do niej i omal nie zakrztusiłem się własną śliną, widząc prawie półnagą Ivy. Rozebrała swoją bluzkę tak, że była w samym stanik, ale ramiączka od niego były już opuszczone. Za pewne i tego chciała się pozbyć.
- Ells, to nie tak, przysięgam - odparłem cicho idąc w jej stronę.
Mrugnęła oczami dalej stojąc w progu sypialni, po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, przez co natychmiastowo jej oczy się zaszkliły. Myślałem, że zaraz nie wytrzymam nerwowo i na poważnie uszkodzę Ivy, ale musiałem teraz skupić się na mojej dziewczynie.
- Louis.. ja ci zaufałam.. - wymamrotała za pewne powstrzymując się od płaczu, bo jej głos się załamywał. Po swoich słowach szybko ruszyła w stronę wyjścia.
- Wypierdalaj stąd zdziro! - warknąłem do Forest zaciskając ręce w pięści. - Jeśli tutaj wrócę i nadal będziesz to nie będę pobłażliwy dla ciebie.
Szybkim krokiem pobiegłem za Eleną, dogoniłem ją na piętrze akurat, gdy chciała wychodzić, złapałem ją za rękę ciągnąc ją z powrotem do środka. W tym momencie nie powstrzymywała się od płaczu, pomimo jej protestów przygarnąłem ją do siebie, mocno przytulając do klatki piersiowej.
- Ellie, proszę posłuchasz mnie przez moment? - szepnąłem cicho unosząc jej podbródek dwoma palcami.
Jej spojrzenie po prostu łamało mi serce, było pełne bólu, smutku i przede wszystkim żalu. Nie mogłem znieść tego.
- Masz 3 sekundy - szepnęła odwracając ode mnie wzrok. - Tylko dlatego, że chce wiedzieć po co chciałeś być ze mną? Żeby mnie skrzywdzić, zemścić za coś czy co? - uderzyła mnie z całej siły pięściami w ramię.
-  Ivy ostatnio zaczęła mnie szantażować, że jeśli nie będzie mogła u mnie się zatrzymać na kilka dni to powie ci, że gram w karty. Nie mogłem na to pozwolić, bo bałem się, że będziesz chciała ze mną zerwać czy coś. Ona mi powiedziała, że zna ciebie i na pewno mnie zostawisz, więc pozwoliłem jej zamieszkać - wziąłem głęboki oddech, aby przemyśleć co powinienem jeszcze powiedzieć. - To co przed chwilą widziałaś to zwykłe nieporozumienie, bo ona zniszczyła twój obraz, chciałem go uratować i zdjąłem koszulkę chcąc wytrzeć wodę, a w tym czasie chyba zaczęła się rozbierać. Nawet jej nie tknąłem, ukuła to wszystko przysięgam.
Elena przestała się wiercić i spojrzała na mnie wyraźnie zniesmaczona tym co przed chwilą usłyszała, ale nagle przestała płakać.
- Czy ty znasz takie powiedzenie, jak tylko winny się tłumaczy? - mruknęła odsuwając się ode mnie. - Louis jesteś zwykłym idiotą - otarła łzy ze swoich policzków.
- Znam, jest cholernie durne, jak mam się nie tłumaczyć skoro moje największe szczęście teraz płacze? - odgarnąłem grzywkę z czoła. Zmarszczyła brwi tak, że na środku czoła pojawiła się ta urocza zmarszczka.
- Nie mów mi takich rzeczy, kiedy jestem zła na ciebie - wypuściła powietrze z ust, ale zobaczyłem, że jej spojrzenie złagodniało. Miałem ochotę uśmiechnąć się szeroko, ale powstrzymałem się nie chcąc cieszyć się zbyt wcześnie.
- Louis, jeżeli od dzisiaj nie będziesz mówić mi wszystkiego to będziesz trupem, jasne? - warknęła wymierzając we mnie swój środkowy palec, a następnie dźgnęła mnie nim w klatkę piersiową. -Żadne twoje głupie karty nie spowodują, że z tobą zerwę - odgarnęła swoje blond roztargane włosy. - A teraz chodź za mną głupolu.
Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, blondynka szła z powrotem na górę do mojego mieszkania, szedłem za nią niczym wierny pies. W sumie całkiem rozbawiła mnie aktualna sytuacja, ale nie sądziłem, że za chwilę będę naprawdę pod wielkim wrażeniem Eleny.
Dziewczyna podeszła do Ivy wymierzając jej uderzenie w policzek, wyszczerzyłem oczy obserwując całe zajście. Wspomniała tylko jeszcze coś o tym, że jest zwykłą zdzirą i powinna, jak najszybciej zniknąć jej z oczu. Forest stała, jak wryta, więc postanowiłem pomóc, wywaliłem ją ze swojego mieszkania, a Elena jej ciuchy.
Po wszystkim podszedłem do Ellie, która zaczęła sprzątać po tym co zrobiła ta suka, złapałem ją w pasie odwracając tak, żeby mogła spojrzeć mi w oczy.
- Dziękuje, że mi uwierzyłaś, kwiatuszku - szepnąłem cicho gładząc kciukiem jej policzek na którym jeszcze przed chwilą było pełno łez.
Uśmiechnęła się lekko patrząc mi w oczy, objęła swoimi drobnymi rękami moje policzki.
- Nie dziękuj, tylko wykorzystaj to dobrze, Lou - musnęła delikatnie moje usta.
Jej słowa dały mi do myślenia, bo przecież nie mogłem tak po prostu cały czas jej okłamywać, bo w końcu kłamstwa wychodzą, a kolejnego nasz związek nie wytrzyma. Po tym wszystkim byłem wręcz zobowiązany do tego, żeby załatwić wszystkie swoje sprawy, bo one mogły zniszczyć nasz związek, a przede wszystkim mnie.
______________________________

Hej, obiecuje, że następny rozdział będzie mniej kiczowaty! 
Niedługo czeka na was niespodzianka, nie wiem czy do końca miła, ale zobaczymy :) 
Ściskam Lizz x

7 komentarzy:

  1. kocham tego bloga, ale tak rzadko coś dodajesz :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle niedoceniana Lizz :) Rozdział jest naprawdę dobry, szczególnie perspektywa Eleny mi się podoba, bo widać, że dziewczyna naprawdę czuje coś do Louisa, który kompletnie ma ją w dupie, bo przepraszam, ale co to ma być? Niby się o nią martwi, ale nasyła na nią, może nieświadomie, ale jednak bandziorów. Którzy albo są bliźniakami dwujajowymi albo super się dobrali. Ciekawi mnie ten wątek i to bardzo. Tylko niech Ellie nie stanie się żadna krzywda, błagam.
    Ivy w końcu wyautowana! tak! Nie trawiłam tej laski, szczególnie, że miała jeszcze "twarz" Lovato haha.
    Nie mogę się doczekać tej niespodzianki! Oby była miła. :D
    Ściskam Was mocno i życzę weny!
    Buziaki Daria xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochałam się nie *.* pisz dalej ^.^ zajebiste rozdział :) Pozdrawiam serdecznie, dużo weny życzę oraz Wesołych Świąt Wielkanocnych! :)
    RiDa

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo! Świetne! 😃 Mam nadzieję, że dodasz coś jeszcze 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chce jakoś ci tutaj wyrzucać czy coś ale trochę nie mogę się doczekać ma nn rozdział. Ten był pisany w lutym a jest maj tssa -,- , ale tak czy inaczej kocham twój blog bo jest strasznie ciekawy i tajemniczy zarazem. Mam nadzieje , ze szybko dodasz nn rozdział. Z niecierpliwością czekam
    Truskaweczka xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te pretensje to już nie do mnie :) gdybyś może zauważyła lub nie, ten fanfik piszą dwie osoby.
      Ale spokojnie, rozdziały będą się pojawiać w odpowiednim czasie xx

      Usuń