czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 5 | Charlotte, Niall |




Charlotte 
 

Nieśmiałe słońce zaczęło ogrzewać moje ciało, ale mimo tego na moich rękach pojawiła się gęsia skórka. Zaczęłam przyglądać się statkom w oddali. Woda odbijała złote promienie, przez co morze wyglądało jeszcze ładniej niż zazwyczaj. Wschód słońca to najpiękniejsze zjawisko, szczególnie tutaj. Lukowi podobałoby się, pokochałby Tybee. Jedynym ruchem odgarnęłam włosy z twarzy, które rozwiał wiatr. Dzisiaj zapowiadał się naprawdę wspaniały dzień, jednak nie warto go chwalić przed zachodem. Na dodatek wieczorem odbędzie się koncert, mojego ulubionego zespołu. Powoli zsunęłam się ze skały na której siedziałam i ruszyłam w stronę domu. Powietrze pachniało solą, uśmiechnęłam się na widok krążących po niebie mew. Na szczęście dzisiaj miałam wolne i nie musiałam się nigdzie śpieszyć. Schyliłam się po muszelkę po czym rzuciłam ją do wody. Po niej była kolejna i tak w kółko. Niespodziewanie rozległy się czyjeś donośne głosy oraz śmiechy. Pewnie znowu to jacyś imprezowicze, którzy nie zdążyli się jeszcze pozbierać po nocy. Ruszyłam dalej nie przejmując się nimi. W pewnym momencie pewnie głos wydał mi się znajomy więc rozejrzałam się w poszukiwaniu grupy. Zmarszczyłam brwi, gdy dostrzegłam Nialla, który trzymał w objęciach jakąś dziewczynę z brązowymi włosami. Szczerze mówiąc widziałam ją po raz pierwszy na oczy i chociaż nie dostrzegłam jej twarzy to wiedziałam, ze jest ładna. Nawet bardzo. Odwróciłam wzrok, to nie moja sprawa, a głupio byłoby gdyby przyłapał mnie jak się w nich wpatruję. Chwyciłam z ziemi ostatnią muszelkę i znów zaczęłam iść. Może tym razem, ja złożę poranną wizytę Ellie, ale jeszcze nie teraz. Jest za wcześnie. Zaniosę jej jakieś śniadanie, bo pewnie znając ją ciągle je w biegu. Założę się, że jeżeli dzisiaj przywiozą towar to ten dupek znów każe jej dźwigać te ciężary. Ugh, no po prostu jakiś debil. Gdybym dostała go w swoje łapki to bym mu nóżki z dupy powyrywała. Nawet nie zauważyłam, jak zaczęłam bawić się nerwowo skorupką. Po niecałych dziesięciu minutach znalazłam się w mieszkaniu. Odłożyłam klucze na komodę, a buty ustawiłam starannie na szafce, tam gdzie ich miejsce. Poszłam do kuchni i otwarłam lodówkę. W sumie mogłabym upiec ciasto albo lepiej ciastka. Zaczęłam wyjmować poszczególnie składniki oraz potrzebne przedmioty. Włączyłam radio po czym założyłam swój fartuszek. Znalazłam przepis w zeszycie i wzięłam się za pieczenie.
Po około godzinie skończyłam. Zadowolona położyłam miskę na stole i usiadłam na kanapie. Zjem kilka, a resztę zaniosę przyjaciółce. Włączyłam telewizor, akurat zaczął się mój ulubiony serial, co prawda była to powtórka, ale pewnie nie znalazłabym nic innego. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Kogo niesie o tej porze? Niechętnie wstałam i poszłam otworzyć. Dochodziła szósta, to chyba nie najlepsza pora na odwiedziny. Momentalnie otworzyłam oczy, gdy zobaczyłam go przed moimi drzwiami.
- Wpadłem na śniadanie - oznajmił, niemal wpychając się do środka. - Widziałem cię na plaży. - Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, blondyn zniknął już w głębi mieszkania. Dopiero po kilku sekundach ruszyłam za nim, gdy weszłam do salonu okazało się, że zdążył się już rozłożyć na kanapie i dorwać do słodyczy. - Oglądasz to? - Zakpił chwytając pilota.
- Nie możesz od tak wchodzić do czyjegoś domu i zachowywać się jakbyś był u siebie! - zawołałam spoglądając na  niego wściekłe - To niegrzeczne! - Rzucił mi zażenowane spojrzenie i jak gdyby nigdy nic wrócił do przeglądania programów. - Kurwa.
- Wyrażaj się, Fawn - mruknął, w końcu zaszczycając mnie dłuższym spojrzeniem.
- Że co proszę? - zapytałam z niedowierzaniem. - Czy ty sobie ze mnie kpisz? To są chyba jakieś żarty! - Wyrzuciłam ręce w powietrze zdenerwowana. - Zostaw te cholerne ciastka!
- Zawsze jesteś taka niemiła dla swoich gości? - rzucił, jakby od niechcenia. - Wracając do tematu, to jesteś za urocza, aby przeklinać.
- Idiota - warknęłam i usiadłam obok niego. Po dłuższej chwili milczenia postanowiłam znów się odezwać. - Po co w ogóle tutaj przyszedłeś, bo nie wierzę, że tylko po to, aby się najeść.
Horan skinął głową, a ja myślałam, że zaraz po prostu eksploduje. Policzyłam w myślach do dziesięciu i ruszyłam w stronę kuchni. Nie minęło dużo czasu, kiedy przed nim stały dwa talerze; jeden z jajecznicą, drugi z kilkoma kanapkami. Irlandczyk uśmiechnął się z widoczną satysfakcją.
- Teraz możesz mi to oddać. - Wyrwałam mu z rąk półmisek. - Nie były dla ciebie. Przynajmniej nie zjadłeś wszystkich - dodałam, kiedy oszacowałam ich liczebny stan.
- Były dla twojego faceta? - zapytał podnosząc jedną brew do góry. Cieszyłam się, że Niall nie był jednym z tych ludzi, którzy mówią z pełnymi ustami.
- Co? Nie mam chłopaka Skąd taki głupi pomysł? - Zaczęłam przyglądać się, jak powolnie przeżuwa chleb.
- Czemu głupi? Jesteś ładna, dosyć mądra, pewnie masz całkiem dobre poczucie humoru. - Z trudem zignorowałam jego słowa na temat mojego intelektu. - No chyba  że jesteś lesbijką. - Pokręciłam przecząco głową. Przez dłuższą chwilę w milczeniu wpatrywaliśmy się w telewizor. - Idziesz dzisiaj na koncert?
- Jasne, nie mogłabym tego przegapić - oznajmiłam uśmiechając się lekko. - To mój ulubiony zespół. Mam ich wszystkie płyty.
- Nie zapytasz mnie czy też idę? - Na jego słowa zrobiłam dziwną minę, ale potem się uśmiechnęłam. - Od razu odpowiem, że nie. Uprzedzam kolejne pytanie, nie przepadam za muzyką na żywo. - W sumie nie miałam zamiaru zadawać żadnego z tych pytań, zwyczajnie mnie to nie interesowało. Wstałam i ruszyłam do łazienki, rzucając uprzednio "zaraz wracam". Zapomniałam o praniu, które wstawiłam przed wyjściem na plażę. Włożyłam ubrania do miski i wyszłam na dwór je powiesić.
- Dzięki za śniadanie, Charlotte - z rozmyśleń wyrwał mnie jego głos. - Będę wpadać częściej. - Gdy się obejrzałam już stał przy motorze. Stanęłam przy płocie i zaczęłam się przyglądać jak zakłada skórzaną kurtkę.
- Nie przychodź już - powiedziałam przysiadając do biodra plastik. - Do zobaczenia... kiedyś.
Niall skinął głową i odjechał. Zamknęłam furtkę i usiadłam na schodach. Mam nadzieję, że nie zobaczę go zbyt prędko. Odgarnęłam włosy do tyłu i zaczęłam bawić się bransoletką na nadgarstku. Horan jest bardzo wkurzający i od razu mam ochotę już nigdy więcej go nie widzieć. Nie wiem czy działał tak na innych, ale na mnie z całą pewnością. Dlatego wolałabym, żebym widywała go jak najrzadziej. Zaoszczędziłabym sobie nerwów.  Spojrzałam na zegarek w komórce. Siódma. W sumie mogę już iść do Ellie.

***

Oparłam się o ladę i zaczęłam podrzucać mandarynkę, przy okazji przyglądając się jak przyjaciółka podlicza dzisiejszy zarobek. Pół dnia spędziłam z nią w sklepie pomagając jej. Odłożyłam owoc na miejsce, zaczęłam zbierać i wkładać do torebki swoje rzeczy.
- To teraz zapraszam do mnie, a później koncert - powiedziałam uśmiechając się szeroko. Blondyna skinęła głową w tym samym czasie zamykając z trzaskiem kasę. - Na co masz ochotę? Może pójdziemy do restauracji na jakiś obiad, tak to będzie bardzo dobry pomysł. - Przewróciła oczami. - Możemy już iść? Ells proszę pośpiesz się umieram z głodu.
- Charlie przestań mnie poganiać! - zwołała marszcząc brwi. - Chyba do moich obowiązków należy także posprzątanie, prawda? Gdybyś mi pomogła, uwinęłybyśmy się szybciej.
- Och, już dobrze - mruknęłam biorąc szczotkę. - Dlaczego ten czas tak wolno leci? Ja chcę już wieczór. Jejku, ale ci ludzie mają brudne buty, a przecież dzisiaj nie padało. Twoja szefowa powinna zainwestować we wycieraczkę. Chociaż nie, i tak nikt nie używałby jej, ale powinna być. - Zgarnęłam cały piach na szufelkę i wszystko wyrzuciłam do śmieci.
- Złóż petycję - powiedziała Ellie wybuchając śmiechem. Trąciłam ją ramieniem, przez co zaczęła jeszcze głośniej się śmiać. - Albo przedstaw swoje uwagi na zebraniu sklepikarzów, czy coś w tym stylu. Chodź już marudo.
Pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia, zamknęła sklep i na reszcie mogłyśmy iść się najeść. Na szczęście oba miejsca nie były dużo oddalone od siebie więc po jakiś dziesięciu minutach siedziałyśmy już przy stole czekając na kelnera. Zaczęłam dokładnie przyglądać się każdemu daniu. Po krótkiej chwili namysłu zdecydowałyśmy się na małe frytki, sałatkę oraz wodę. W ostatniej chwili wzięłyśmy jeszcze sałatkę owocową. Zaczęłam opowiadać o dzisiejszym niezapowiedzianym gościu. Dziewczyna słuchała w pełnym skupieniu, czasem zmieniając minę z frustracji i zaskoczenia. Zakończyłam opowieść kąśliwą uwagą na jego temat. W tym samym momencie drzwi lokalu otworzyły się.
- O nie  - usłyszałam szept Ellie, obróciłam się i momentalnie otworzyłam oczy. Do środka weszła cała elita z klubu Liama Payne'a, włącznie z nim. Z całej piątki znałam tylko trzech; Payne'a, Horana oraz Malika. Obaj szatyni byli mi całkowicie obcy, nie znałam imienia, czy nazwiska żadnego z nich. - To ten dostawca. Ten niski.
Obróciłam się nie chcąc napotkać spojrzenia żadnego z nich, strasznie nie lubię gdy ktoś przyłapuje mnie jak się na niego patrze. Wrzuciłam frytkę do ust.
- Ten Mulat to Zayn Malik - oświadczyłam. - Blondyn to właśnie mój poranny gość, nazywa się Niall Horan. Oboje są potwornie denerwujący.
- Dostawca to Louis Tomlinson, tego z lokami znam tylko imię - Harry. - Wzruszyła ramionami i wyciągnęła rękę po szklankę. - Na pierwszy rzut oka wyglądają na imprezowiczów. Szczerze mówiąc to Payne przeraża mnie, także kiedy zamawia jedzenie.
Skinęłam głową, dając znak, że się z nią zgadzam. Zacisnęłam usta we wąską linijkę czując na sobie czyjeś spojrzenie, mimowolnie odwróciłam się. Moje wzrok na chwilę spotkał się ze wzrokiem Nialla. Chłopak obrócił głowę i wybuchną śmiechem. Skrzywiłam się i wyprostowałam się na siedzeniu. Ellie też była dziwnie podenerwowana. Westchnęłam i odrzuciłam widelec na talerz.
- Straciłam apetyt - jęknęłam patrząc na sałatkę ze smutną miną. Od razu atmosfera w restauracji stała się niedotrzymania. To nie do uwierzenia, ze to przez grupkę facetów. Zachowywali się jak zwierzęta, cholera przecież nie byli tutaj sami. - To głupie, nie mam zamiaru puść sobie przez nich humoru. - Uśmiechnęłam się do niej. - Nie wiem jak ty, ale ja zjadłabym jeszcze jakiegoś loda.

Niall


Po raz kolejny wybuchnąłem głośnym śmiechem, pokiwałem głową rozbawiony opowieścią Louisa. Położyłem rękę na oparciu krzesła, a drugą przeczesałem włosy. To całkiem zabawne, że Fawn mnie ignorowała. Twierdzę, że mnie polubiła, jednym z wielu przykładów jest to, że zrobiła mi śniadania. W sumie to za nią nie przepadam, ale jedzenie robi dobre. Jednak sama jej osoba strasznie mnie wkurwiała, ale też nie mogę powiedzieć że nienawidzę z nią przebywać. Nie lubię jej, ale lubię jej towarzystwo. Dobra, to skomplikowane. Doskonale wiedziałem, że wgapiała się we mnie i Tessę na plaży. Mam zamiar jej o tym wspomnieć przy spotkaniu, które pewnie odbędzie się na dzisiejszym koncercie. Owszem okłamałem ją, mam zamiar tam iść. Nie mógłbym przegapić takiej imprezy, samego zespołu nie kojarzę, ale można się nieźle zabawić. Po tym, gdy pojechałem spod domu Charlotte wróciłem na plażę, posiedziałem tam trochę i ruszyłem do pracy. Gdybym znów się spóźnił szef pewnie obciąłby mi z wypłaty, a do tego nie mogę dopuścić. Poczułem jak ktoś klepie mnie po ramieniu, odwróciłem się i zobaczyłem Harry'ego. 
- Wróć do świata żywych, Niall - powiedział, jak zwykle szczerząc się idiotycznie. Coraz częściej mam ochotę mu go zetrzeć z twarzy. - Abbie nie będzie wiecznie czekać na zamówienie. - Wzruszyłem ramionami.
- Nie przyszedłem tutaj się najeść, tylko pogadać z kumplami - mruknąłem znudzony.
Bliżej nieznana mi Abbie zrobiła idiotyczną minę i odeszła. Założę się, że Styles zdążył już ją przelecieć i to nie raz. Niespodziewanie rozległ się sygnał dzwonka. Wszyscy spojrzeli na Liama, a tamten tylko podniósł brwi ze zdziwienia 
- Sorry chłopaki, zaraz wracam. - Odszedł kawałek od stołu. "Zalety" bycia właścicielem klubu.
- To co dzisiaj impreza w plenerze - oświadczył Zayn. - Zaczynamy o dziewiętnastej. 
Zgodnie pokiwaliśmy głowami, czasami dobrze spędzić jakiś dzień poza klubem. Oczywiście uwielbiałem tam przesiadywać, ale czasami przyda się jednodniowa odmiana. Dopiero po chwili zorientowałem się, że Big Payno już wrócił, a kelnerka przyniosła dla nich jedzenie. Wyciągnąłem telefon i zapisałem esemesa do Tessy, żeby więcej do mnie nie pisała. Tak, kolejna laska na jedną noc. Czy lubię traktować dziewczyny przedmiotowo? Owszem. Właściwie to jestem całkiem w porządku, bo zawszę mówię przy pierwszym poznaniu, że złamię jej serce. Mimo tego one i tak zostają, do czasu aż się nimi nie znudzę oczywiście. W sumie to nawet im się nie dziwnie. Zostawiłem rozmyślenia na później i zacząłem się wsłuchiwać w ostrą dyskusję chłopaków. 

***

Oparłem się o framugę drzwi, czekając na Zayna. Obiecałem mu, że go ze sobą zabiorę, bo jego auto coś szwankowało jak wracał z pracy. Kurwa, no ile jeszcze. Jeżeli Mulat nie ruszy dupy to się spóźnimy. Przesunąłem butem kupkę ubrań na bok, tak żeby można było swobodnie przechodzić. Przydałoby się tutaj posprzątać, jednak nie ma kto tym się zając. Najlepiej byłoby zatrudnić sprzątaczkę. O, to by było dobre rozwiązanie. W końcu Malik przyszedł i mogliśmy już jechać. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Uśmiechnąłem się na widok zbierającego się tłumu, nie czekając ani chwili dołączyliśmy do reszty ludzi szukając przyjaciół. Styles oczywiście zabawiał grupę panienek, a Louis i Liam naleźli nas sami. Wybraliśmy jakieś miejsce i usiedliśmy na ciągle ciepłym piasku. Wyciągnąłem rękę po puszkę piwa, którą podwał mi Lou. Podziękowałem skinieniem głowy. Spojrzałem na morze, dzisiaj będzie przypływ. Poprawiłem czapkę beanie na głowie i zacząłem bawić się telefonem. Według zegarka koncert powinien zacząć się za siedem minut. Rozejrzałem się po ludziach i wtedy ją dostrzegłem. Miała na sobie czarną sukienkę z stokrotkami oraz białe trampki. Przez ramię miała przewieszoną ciemną torbę a na nosie okulary przeciwsłoneczne. Niespodziewanie naszła mnie dziwna ochota schowania kosmyka jej włosów za ucho. Oblizałem suche wargi i przeczesałem ręką włosy. Odwróciłem wzrok i skupiłem się na wodzie. Przez to, że wyglądała teraz tak ładnie, zaczęła mnie jeszcze bardziej wkurwiać. Była ładna, ale to i tak nie zmieniało mojego zniechęcania do niej. W sumie mogłaby być kolejną na jedną noc. Z zaciekawieniem obserwowałem ją i jej przyjaciółkę, dopóki nie znikły mi z oczu.
- Ktoś w ogóle ich kojarzy? - zapytałem zapalając papierosa. Pokiwali przecząco głową, a ja westchnąłem. Mam nadzieję, że nie jest to jakiś chłam. - To co przyniosę coś jeszcze, bo zaczyna się naprawdę długi wieczór.
Skierowałem się w stronę budki z alkoholem, przed którą stała dosyć długa kolejka. Ustawiłem się na samym końcu i zacząłem cierpliwe czekać. Wszystko strasznie się dłużyło, zirytowany zacisnąłem ręce w pięści. Kurwa, dlaczego obsługuje tylko jedna osoba?  Pewnie niektórym zrobiłoby się szkoda tego chłopaka. On jedyny na cały interes, jednak ja nie należę do tych osób.  Cholera, czy oni nie mogą zatrudnić więcej osób. Zirytowany wsadziłem ręce w kieszenie spodni, co za niekompetencja. Gdyby Payne takie coś zobaczył w swoim klubie takie coś, od razu wszystkich by porzucał. Niespodziewanie w oczy rzuciła mi się doskonale znana sylwetka, stojąca kawałek za mną. Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem w jej stronę. Na szczęście niebieskooka stała sama więc mogłem z nią swobodnie porozmawiać.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy pannę Charlotte Fawn - powiedziałem uśmiechając się.
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, ale potem wykrzywiła usta niezadowolona.
- Miało cię nie być - powiedziała. - Nie będę udawać, że cieszę się z tego, że cie widzę. - Poprawiła torbę na ramieniu.
- Wiesz, ja za tobą też nie przepadam, ale przywitać się wypada. - Chwyciłem ją za ramię po czym nachyliłam się tak, aby moje usta dotykały płatka jej ucha. - A po za tym marnie kłamiesz, można to chociaż wywnioskować po tym jak patrzałaś na mnie dzisiaj na plaży.
Charlie odepchnęła mnie od siebie, zamachnęła się i uderzyła mnie pięścią w szczękę. Zaszokowana tym, że nawet się nie poruszyłem zmarszczyła brwi. Zdenerwowany znów ją złapałem i pociągnąłem za sobą. Tamta oczywiście zaczęła się szarpać, ale była za słaba.
- Co ty wyprawiasz?! - zawołała. - Przestać do cholery! Niall to boli...
Nie przejmowałem się jej wrzaskami, ani ludźmi, którzy dokładnie nas obserwowali. Kiedy w końcu znaleźliśmy się w miejscu, gdzie nikogo nie było oprócz nas, puściłem ją. Lottie upadła na piasek i spojrzała na mnie rozwścieczona.
- Jesteś chory! - krzyknęła rzucając we mnie piaskiem. - Ty jesteś po prostu pojebany! Zostawisz mnie w końcu?! Jeszcze raz mnie dotkniesz to cię zabije! Nienawidzę cię. - Wybuchnąłem śmiechem pod naporem jej gróźb, które były śmieszne. - Czego rżysz idioto?!
Ciągle rozbawiony podniosłem ją i ruszyłem w stronę morza. Zaczęła piszczeć i trzepać się, jednak nie przejmowałem się tym. Zatrzymałem się dopiero, jak woda sięgała mi do ramion i wtedy także ją puściłem. Stopami ledwo sięgała do dna, a woda moczyła jej całą szyję. Jak wspaniale mi się trafiło, że jest przypływ.
Zaczepiła się mojej ręki.
- Nie umiem pływać - jęknęła trzęsąc się. - Niall, wyciągnij mnie stąd. - Pokręciłem przecząco głową mamrocząc "nie ma mowy". - Oddam ci wszystkie moje pieniądze.
- O, nie. Tak łatwo ci nie odpuszczę - oznajmiłem. - Hm, pomyślmy. Uderzyłaś mnie i zwyzywałaś. - Blondynka zachłysnęła się i zaczęła kaszleć, przy okazji ściskając mnie coraz bardziej.  - Jeżeli mnie przeprosisz to ci pomogę.
- Przepraszam - wysapała. Wziąłem ją znów na ręce i po chwili byliśmy na lodzie. Postawiłem ją na ziemi, jej nogi tak się trzęsły, ze kolejny raz musiała się mnie przytrzymać. Spojrzałem na jej całkowicie przemoczone buty oraz sukienkę. Torebka najprawdopodobniej leży gdzieś dalej. - Dzięki, że mnie tam nie zostawiłeś, żeby utonęła.
- Nie ma za co. - Wzruszyłem ramionami. - Do usług.
Ruszyłem z powrotem do kumpli, nie przejmując się  nią. Odszedłem zadowolony czując na sobie jej spojrzenie. Zostawiłem ją całą mokrą, szczękającą zębami oraz zapłakaną. I to mi jak najbardziej odpowiadało. Niech wie, co to zadzierać z Niallem Horanem.

4 komentarze:

  1. Niall to cholerny dupek!! Rozdział jest boski i muszę przyznać, że przypadła mi do gustu postać Charlie ;) czekam na nexta weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW - pierwsze wrażenie, kiedy weszłam na bloga. Szablon jest naprawdę śliczny :)
    Rozdział jest, jak zwykle genialny. Niall nie dość, że na początku wchodzi tak po prostu do jej domu objada się i odjeżdża, a potem do cholery wychodzi na totalnego sukinsyna! Wkurzyłam się.. ja pierdole co za debil. Kurde przepraszam, ale te emocje. Dziewczyny tak się cieszyły.
    Kocham Was za tego przerażającego Liama <3
    Miłego dnia!
    Daria x

    OdpowiedzUsuń
  3. Horan ty dupku, jezu nie dość ze włazi do domu bez zaproszenia to potem jeszcze probuje utopić Charlie, biedna. Szczerze to przydałaby mu sie porządna nauczka ;D Harry i te jego panienki haha. Payne faktycznie ma reputacje xd
    Czekam na następny i to bardzo! <3 Nawet na rozdziały na FW tak bardzo nie czekałam lmao ;D
    Miłego dnia pyszczki x
    + szablon jest śliczny

    OdpowiedzUsuń
  4. aww, szybko kolejny. Swietnie opowiadanie! :)

    OdpowiedzUsuń