niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 17 | Charlotte, Niall |



Charlotte

Usiadłam przy jednym z wolnych stolików i zaczęłam przeglądać kartę, szukając czegoś ciekawego co mogłabym zjeść na śniadanie. Niestety moja lodówka świeciła pustkami, a strasznie nie chce mi się robić zakupów, więc wylądowałam z samego rana w restauracji. Nie było tutaj praktycznie nikogo oprócz mnie i starszego pana czytającego gazetę codzienną. Niespodziewanie do środka wszedł Malik. Chłopak miał na sobie czarną podkoszulkę, dzięki której były widoczne tatuaże na jego ręce, jeansowe, luźne spodnie i granatowe adidasy. Dla odmiany jego włosy były związane w małego koczka. Ściągnął z nosa okulary przeciwsłoneczne, dlatego odwróciłam wzrok i znów skoncentrowałam się na wybieraniu sobie jedzenia. W tym samym momencie, gdy chciałam pójść złożyć zamówienie, pojawił się kelner.
- Poproszę naleśniki z owcami oraz mrożoną kawę - powiedziałam nieodrywająca oczu od karty. Odłożyłam ją na miejsce i uśmiechnęłam się po czym momentalnie znieruchomiałam.
- Czy ja ci wyglądam na Stylesa? - zapytał unosząc brwi do góry. Odsunął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie. - A teraz wyjaśnisz mi kilka spraw.
- Nie mam zamiaru z niczego ci się tłumaczyć - oznajmiłam. - I zostaw mnie w spokoju, okey?
Chwyciłam swoją torbę i wyszłam jak najszybciej z lokalu. Nie miałam zamiaru o niczym z nim rozmawiać. Zrobiłam to o co mnie poprosił Horan, i na tym koniec. Chcę mieć z tym wszystkim jak najmniej wspólnego, I tak już wystarczająco skomplikowałam sobie życie zgadzając się pracować u Payne'a. Wracając do domu niemal biegłam, chciałam jak najszybciej się tam znaleźć, mając nadzieję,  że Zayn nie postanowi, tak samo, jak Niall, wejść sobie od tak do niego. Po kilku minutach byłam na miejscu, ruszyłam w stronę bujanej ławki, na której uwielbiałam odpoczywać. Ściągnęłam buty, i usiadłam na wygodnych poduszkach. Zamknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w radosny świergot ptaków, przy okazji bujając się do przodu i do tyłu. Uśmiechnęłam się czując jak słońce przyjemnie ogrzewa moją skórę. Mogłabym tak tutaj siedzieć w nieskończoność, lato to zdecydowanie moja ulubiona pora roku.
Nagle poczułam, klepnięcie w ramię, przestraszona podskoczyłam po czym odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą Carmen.
- Ale mnie wystraszyłaś! - zawołałam, - Nigdy więcej tak nie rób!
- Masz coś na sumieniu, musiałaś zrobić coś okropnego. Dobra, przyznaj się kogo zabiłaś? Mam ci pomóc zakopać zwłoki?
Pokręciłam głową, robiąc dziewczynie miejsce obok. Otworzyłam lekko oczy, kiedy zorientowałam się, że przyjaciółka nie ma na głowie peruki.
- Co to, włosy oddałaś do czyszczenia? - zapytałam zaplatając kosmyk wokół palca. - Tak swoją drogą, mogłabyś powiedzieć mi co miał na myśli Payne? Wiesz wtedy na urodzinach Ells...
- Może przełożymy tę rozmowę trochę później? - Posłałam jej groźne spojrzenie, doskonale wiedziałam, że za każdym razem będzie unikać tematu. - Wiesz co, ja już może będę lecieć, zapomniałam... że obiecałam coś Jasmine. To na razie.
- Carry, zaczekaj! - zawołałam za nią, jednak dziewczyna otwierała już furkę. Z trudem stłumiłam krzyk irytacji.
Założę się, że teraz nie pojawi się przez przynajmniej tydzień, mając nadzieję, że o tym zapomnę. Wstałam i ruszyłam stronę altanki, aby wyciągnąć rower. Dzisiaj strasznie nie chciało mi się siedzieć na miejscu, więc pojadę na małą wycieczkę, może uda mi się namówić także Ellie, jednak zanim pojadę do sklepu, muszę odwiedzić jeszcze jedno miejsce.


***

Zestresowana stanęłam przed drzwiami domu, wypuściłam głośno powietrze, aby chociaż trochę się uspokoić. Wciąż nie do końca przekonana do swojego pomysłu, skierowałam rękę w stronę dzwonka. Wiedziałam, że lepiej będzie jeżeli sama mu o tym powiem, niż gdy przyjdzie do mnie w nocy grożąc nożem. Miałam nadzieje, że nigdzie nie wyszedł, bo pewnie drugi teraz nie będę miała odwagi tutaj przyjść. Jak zawsze mojej głowie zaczęły pojawiać się czarne scenariusze. Zacisnęłam zęby i z szumem w głowie wcisnęłam guzik. Korzystając z okazji, że chłopak jeszcze się nie pojawił wzięłam żelazo. W tym samym momencie, kiedy chowałam słoiczek do torebki, rozległ się dźwięk przekręcania zamka. Wstrzymałam oddech. Zayn uniósł brwi, widocznie zaskoczony moją wizytą. Po chwili uśmiechnął się cwaniacko i oparł się o futrynę z założonymi rękami. Mimowolnie zrobiłam krok do tyłu i skupiłam się na swojej misji.
- Słuchaj nie chciałam donosić na Nialla, chociaż powinnam to zrobić już dawno, ale on sam mnie o to poprosił - powiedziałam najszybciej jak tylko mogłam. Spojrzałam na Malika, który nawet nie drgnął.
- Taa, wiem - mruknął po chwili. - Trochę się spóźniłaś, bo zdążył sam mi o tym powiedzieć.
- Jak to? - zapytałam. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, ale zdołałam wyrzucić jedynie to jedno.
- Sama go o to zapytaj. - Wzruszył ramionami i podsunął się, żebym mogła przejść. Bez zawahania weszłam do środka i ruszyłam szybkim krokiem do pokoju blondyna. Zapominając o manierach nacisnęłam klamkę bez pytania i wtargnęłam do pomieszczenia. Irlandczyk leżał na łóżku grzebiąc w telefonie, a obok niego na poduszkach pół leżąc siedział Styles. Wokół nich walało się kilka puszek po piwie i paczki papierosów. Nialler podniósł leniwie głowę, nie odrywając wzroku od ekranu. Wolną ręką zaczął bawić się włosami.
- Nikt cię nie nauczył, że trzeba pukać zanim się wejdzie? - zapytał znów opadając na ściel.
- Stary będę leciał, umówiłam się z Jass - oznajmił Harry. Zgarnął jakieś klucze i po kilku sekundach zniknął trzaskając drzwiami. Między nami nastała cisza, opadłam na fotel stojący obok.
- Kiedy wyszedłeś z więzienia? - Przerwałam milczenie, które zaczynało mnie irytować.
Najwyraźniej nie miał zamiaru mi odpowiadać, ponieważ wciąż tylko stukał palcami. Zirytowana wyrwałam mu z ręki komórkę. Spojrzał na mnie i momentalnie nogi się pode mną ugięły, jego białka były całkowicie przekrwione. Zacisnęłam wargi, opcje były dwie; nie spał całą noc albo przed moim przyjściem zapalił sobie jointa. Miałam nadzieję, że jednak chodzi o to pierwsze. O dziwo nie zareagował w żaden sposób po prostu siedział. Szczerze mówiąc to mnie przerażało jeszcze bardziej niż gdyby coś zrobił. Wyszłam na balkon żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Oparłam łokcie na barierce i zaczęłam przyglądać się jakieś pani pracującej w ogródku. Jej mąż siedział na leżaku i pił piwo. Nie rozumiem, jak on może sobie tak spokojnie siedzieć, zamiast pomóc żonie. Niespodziewanie obok mnie stanął Nialler z papierosem między palcami. Uśmiechnął się pod nosem.
- Widzisz? To my za kilka lat - oznajmił pokazując brodą w stronę małżeństwa.
- Chyba do końca ci się coś pomieszało od tej marihuany - powiedziałam wybuchając śmiechem.
- Mam zapalenie spojówek, idiotko - mruknął zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne. - W ogóle to mam dla ciebie niespodziankę.

***

- Chyba sobie żartujesz - powiedziałam wyciągając z torby buty sportowe oraz strój do ćwiczeń, składający się czarnych legginsów 3/4 i tego samego koloru dopasowanej koszulki przed pępek . - Chcesz przez to powiedzieć, że jestem gruba? Trzeba było powiedzieć mi to wprost!
Wybuchł śmiechem i pokręcił głową po czym wyciągnął kolejną paczkę, którą tym razem sam otworzył. Okazało się, że sobie także kupił strój do ćwiczeń; ciemne luźne spodenki z białymi paskami po bokach, białą bokserkę oraz podobne buty do biegania. Na głowę założył czarną czapkę.
- Będziemy razem biegać - oznajmił wciąż się uśmiechając. - I nie, nie uważam, że jesteś gruba, ale jak widzę twoją kondycję to mi niedobrze, ale to jeszcze koniec niespodzianek. No dalej przebieraj się!
- Że tutaj?- zapytałam unosząc brwi. - Nie dzięki.
- Spokojnie, już wychodzę - mruknął zabierając swoje rzeczy. - To za pięć minut na dole, ciuchy możesz zostawić tutaj.
Niespodziewanie poczułam w tylnej kieszeni spodenek wibrowanie i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wciąż mam telefon Horana. Już miałam otworzyć drzwi, aby zawołać chłopaka, ale w ostatniej chwili się zawahałam i wyciągnęłam komórkę, na wyświetlaczu pojawił się zablokowany numer. Po szybkim zastanowieniu wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Kurwa, Niall co z tymi zdjęciami? Nie obchodzi mnie jak je od niej zdobędziecie, ale chce je mieć.  Nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć. Kurwa, zróbcie cokolwiek! Nawet ją zabijcie, mam to w dupie! Popieprzona zdzira!
Gdy zapadła cisza, szybko odciągnęłam aparat od ucha i rzuciłam go na łóżko po czym ruszyłam biegiem na dół, chcąc jak najszybciej porozmawiać z Ellie. Wybiegłam z domu, dziękując w duchu, że Horana akurat nie było nigdzie w pobliżu. Pędziłam przed miasto co sił w nogach, starając się nie zwracać uwagi na pulsowanie w łydkach. To mogłam przyznać blondynowi, nie byłam w najlepszej formie. W połowie drogi zaczęłam żałować, że zapomniałam o rowerze, który został pod domem. Oparłam się o płot, dysząc ciężko, z trudem powstrzymując łzy. Podniosłam głowę, aby zorientować się gdzie jestem i jaka odległość dzieli mnie od sklepu Marlene. Budynek znajdował się na końcu ulicy, zamknęłam oczy i znów zaczęłam biec, tym razem szybciej, ale bardziej niezdarniej. Z perspektywy innych musiało wyglądać to naprawdę komicznie. Zatrzymałam się, gdy zorientowałam się, że ktoś mnie woła. Pochyliłam się, położyłam ręce na nogach i wzięłam kilka głębokich oddechów. Dopiero wtedy mogłam się rozejrzeć. Ellie szła w moją stronę ze zmartwioną miną, grzebiąc w plecaku z którego wyciągnęła butelkę wody. Podała mi ją, kiedy znalazła się dostatecznie blisko. Szybkim ruchem odkręciłam zakrętkę i wzięłam kilka sporych łyków, po których poczułam wyraźną ulgę.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała. - Startujesz w jakiś maratonie?
Usiadłam na krawężniku i schowałam głowę między kolanami, aby móc poskładać wszystko w całość i móc opowiedzieć przyjaciółce. Po chwili namysłu wyjaśniłam jej wszystko, dziewczyna słuchała w skupieniu, co chwilę kiwając głową. Kiedy skończyłam, między nami nastała długa, przeciągająca się cisza, Ells odchyliła głowę do tyłu, widocznie nad czymś się zastanawiając. Zaczęłam żałować, że zgodziłam się, żeby zdjęcia były schowane u mnie, nie wiem do czego są zdolni, byleby je zdobyć.
- Powinnyśmy poszukać Carmen - powiedziała w końcu. - Musimy razem coś wymyślić.
- Chyba wiem, gdzie może być - oznajmiłam wstając. - Choć, im szybciej ją znajdziemy tym lepiej. I dla nas, i dla niej.

***

Po raz kolejny uderzyłam dłonią w drzwi, wołając Carry. Było za późno, pewnie tamci już tutaj byli, a dziewczyna zniknęła. W jednej chwili ogarnął mnie strach, a co jeżeli powiedziała, że zdjęcia są u mnie? Przed oczami stanął mi obraz zdemolowanego domu, wstrzymałam oddech, mając nadzieję, że się mylę. Zrezygnowana usiadłam na drewnianych schodach i zaczęłam przyglądać się ogródkowi. Jako, że Carmen była ogrodniczką, wszystko było niesamowicie zadbane. Żywopłot był perfekcyjnie przystrzyżony, a trawa wydawała się niemal idealna w każdym miejscu. Na całej posesji znajdowało się kilka drzewek owocowych, ale najbardziej uwagę przyciągały kwiaty, których było mnóstwo. Kamienna dróżka, przy której były małe światełka, prowadziła do zielonej altanki. Co chwilę rozlegało się brzęczenie owadów, a ptaki śpiewały niemalże na okrągło. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości, że ja nie mogę tutaj mieszkać. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Ellie, okazało się, że stała przy oknie i przez nie zaglądała do środka. Chciałam już do niej podejść, ale powstrzymał mnie dzwonek telefonu. Zmarszczyłam brwi i odebrałam.
- Lottie, gdzie jesteś? - usłyszałam głos Alexa. - Wyjeżdżam. 
Momentalnie otworzyłam oczy całkowicie zaskoczona jego słowami. Po kilku sekundach, zdziwienie zastąpiła złość.
- Po co on w ogóle przyjeżdżałeś?! Przecież nawet nie spędzaliśmy razem czasu! - zawołałam, zaciskając pięści. Wzięłam głęboki, oczyszczający oddech - Dobra, w takim razie miłej podróży.
- Zaraz. Nie przyjdziesz? - zapytał. 
Parsknęłam śmiechem wstając. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Miałam niesamowitą ochotę przywalić mu w twarz.
- Nie, ty nie znalazłeś dla mnie czasu, przez te kilka dni więc, ja nie mam go teraz dla ciebie. Do widzenia! 
Nacisnęłam zieloną słuchawkę, wyrzuciłam telefon w krzaki, czego natychmiast pożałowałam i zaczęłam go szukać między zaroślami. 
- Ells, mogłabyś pomóc znaleźć mi komórkę?! - zawołałam, jednak nie usłyszałam odpowiedzi. - Ellie!
Nagle ktoś przytknął do moich ust jakąś szmatkę. Zaczęłam się szarpać, próbując się uwolnić, ale byłam za słaba. Poczułam, jak moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Przed oczami zaczęły tańczyć ciemne plamy, zakręciło mi się w głowie i straciłam przytomność.


Niall


*Dwa dni wcześniej*
Po spotkaniu z Charlotte poszedłem poszukać jej brata. Mój los zależał od tego skurwiela, jednak byłem pewny, że mi nie odmówi, ja nieraz ratowałem mu dupsko więc teraz czas, żeby role się odwróciły. Wszedłem do pierwszego lepszego lokalu i rozejrzałem się dookoła po czym uśmiechnąłem się ze satysfakcją. Alex siedział przy barze z podpartą głową, a obok niego stał kieliszek i prawie pusta butelka whisky. Przewróciłem oczami, widok godny pożałowania, aż trudno uwierzyć, że chłopak doprowadził się do takiego stanu. Usiadłem obok niego, uprzednio trącając go w ramie. Podniósł głowę i zamrugał kilkakrotnie.
- No dobra, mam do ciebie sprawę - mruknąłem. - Słyszałem, że twoja siostrzyczka chce mnie pokapować psom. Najprawdopodobniej zgarnął mnie jeszcze dzisiaj, więc ty jutro rano przyjdziesz na komisariat i powiesz, że twoja siostra jest niewiarygodna. Mało tego będziesz moim alibi.
- Co, kurwa? Nie ma mowy, Charlotte nie jest wariatką! - zawołał.
Parsknąłem śmiechem i zacząłem stukać palcami w blat.
- Jasne, rozumiem. A może chcesz żeby dowiedziała się, co wyprawiałeś jeszcze w Londynie?
Uniósł brwi zaskoczony moimi słowami, i tak prędzej czy później mam zamiar coś jej szepnąć na jego temat.
- Cholera. Do diabła z tobą, Horan. Zgoda.

***

Tak jak przypuszczałem wsadzili mnie do tej samej celi co Payne'a. Komisariat na Tybee był tak mały, że zmieścili tutaj zaledwie jedną celę. Kiedy mnie wprowadzili, chłopak leżał na pryczy i wpatrywał się w sufit, nerwowo ruszając nogą. Miał podkrążone oczy, rozcięty łuk brwiowy oraz wargę. 
- To co urządzimy sobie imprezkę? - odezwałem się po chwili. Liam wstał zaskoczony i dokładnie mi się przyjrzał. - Co się tak gapisz?
- Co ty tu kurwa robisz? - zapytał marszcząc brwi. - Za co cię przymknęli?
Opowiedziałem Payne'owi w skrócie jak tu trafiłem, w jakim celu i jak zamierzam się wydostać. 
- Dobra, wszyscy wiemy, że nie zabiłeś tej laski - powiedziałem schodząc z tematu - Jestem przekonany, że zrobiły to te skurwiele z tego klubu.
- Musicie z chłopakami znaleźć tą dziwkę Carmen. Ona ma zdjęcia, które mnie uniewinnią.

***

*dwa dni później*
Staliśmy od kilku minut przed domem Revolture, który przypominał jakiś gówniany park. Louis walnął nogą w drzwi i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Jestem wściekły na Fawn, mam ochotę wytargać jej wszystkie włosy za to, że odebrała od Liama. Zacisnąłem pięści i podszedłem do okna. Zamachnąłem się, wybiłem szybę pięścią, zignorowałem krew oraz ból i przez dziurę włożyłem rękę do środka i otworzyłem okno. Wszedłem do środka i znalazłem się w małym salonie. Rozejrzałem się w poszukiwaniu drzwi. Wpuściłem przyjaciół, Harry spojrzał na mnie zaskoczony.
- Niall i Harry przeszukajcie górę, a ja z Lou zajmiemy się dołem - oznajmił Zayn. - Im szybciej znajdziemy te zdjęcia tym lepiej. 
Na drugim piętrze znajdowała się kuchnia, pokój gościnny i niewielki strych. Przeczesałem ręką włosy i otwarłem pierwszą, lepszą szafkę w kuchni. Znajdowały się tam talerze i inne pierdoły.
Po niecałej godzinie wokół panował niesamowity burdel, wszędzie walały się rzeczy. Wyszedłem na podwórko, by móc odetchnąć świeżym powietrzem i pomyśleć. Usiadłem na schodach, odchyliłem głowę i niespodziewanie w oczy rzucił mi się telefon leżący w krzakach. Zmrużyłem oczy i wyciągnąłem go po czym odblokowałem. Na wyświetlaczu znajdowało się zdjęcie Fawn i Lange. Zacząłem przeglądać kontakty, komórka należała do Charlotte.
- Chłopaki, mam coś! - zawołałem obracając się w stronę wejścia. Po chwili obok mnie pojawili się Tomlinson i Malik. - A gdzie Hazz?
Mulat przewrócił oczami. Aha, czyli rozmawiał ze swoją laską.
- Czyj? Jej? - zapytał Lou
- Nie, Charlotte. Musiały tu być jakiś czas temu, bo rozmawiała z bratem.
- I co z tego? - warknął Zayn. - Nie szukamy ich tylko Revolture. - Louis wziął ode mnie aparat, zaczął coś przeglądać i po kilku sekundach przyłożył go do ucha. - Gdzie ty dzwonisz do cholery?
- Do Eleny - mruknął. Posłaliśmy mu pytające spojrzenia. - No co? Może ta ruda ździra powiedziała im o dowodach. Oby te dwie w końcu na coś się przydały. Nie odbiera, chyba czas złożyć im małą wizytę.
Wpakowaliśmy się do samochodu Zayna, uprzednio zgarniając Stylesa. Zapaliłam papierosa i zaciągnąłem się. Zastanawiało mnie skąd wziął się tam jej telefon i dlaczego, tak nagle wybiegła rano. Czyżby faktycznie wiedziała, gdzie są schowane zdjęcia? To by wszystko wyjaśniało, usłyszała co mówił Liam i później pobiegła ostrzec przyjaciółki. Dlaczego nie zaniosły ich na policję tylko schowały? Jaki miały w tym interes. Zacisnąłem pięści, te suki chcą udupić Payne'a. Niech ja tylko ją dorwę. Nie mogę uwierzyć, że Charlie wciąż szkodzi samej sobie, ona jest jak magnez na kłopoty. Payno miał rację, jeżeli nie będą chciały ich oddać po dobroci, trzeba będzie je im wydrzeć siłą. Uśmiechnąłem się, to będzie ciekawszy dzień niż mi się wydawało.
Tym razem także nie obyło się bez wybijania okien, jednak tym razem użyłem do tego kamienia. Przeszukaliśmy całe mieszkanie, okolice i nic. Tak samo u Lottie. Wszystkie przepadły jak w kamień wodę. Opadłem na bujaną ławkę, poprawiłem okulary przeciwsłoneczne na nosie i zamrugałem kilkakrotnie, cholerne zapalenie. Spojrzałem na Lou siedzącego obok, chłopak intensywnie nad czymś myślał. Niespodziewanie pojawił się Malik, który wyglądał jakby miał zaraz eksplodować.
- Ja pierdole, znalazłem nasze zguby - oznajmił. - Nasi rywale zdążyli się już nimi zaopiekować. - Momentalnie otworzyłem oczy zaskoczony. Louis zerknął zaciekawiony na Mulata. - Musimy je znaleźć.
- Po chuja? - mruknął Styles, który przez cały czas stał z boku i rzadko się odzywał.
- Proste, jeżeli im pomożemy, one oddadzą nam to, co nasze.

6 komentarzy:

  1. O jasna cholera! :) Właśnie się zastanawiałam, po co Niall i Louis albo ktoryś z tej paczki zawineli dziewczyny a to nie oni. xD No nieźle :)
    @Martini1202

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwila co? Jakie porwanie do cholery?! Miałyście uwolnić Liasia. Ew no dobra, ale przynajmniej dzieje się. Szczerze to dziewczyny mogły oddać zdjęcia chłopakom przynajmniej nie zostałby porwane. Tak w ogóle to gdzie jest Carmen?! Pisałam już poprzednio, że strasznie za nią nie przepadam, więc nie chce kolejnej litani wyskrobać, ale naprawdę jest wkurzająca. Niby chce pomóc dziewczynom, ale wciąga je w jakieś swoje bagno. Nadal cholernie ciekawi mnie co Liam o niej wie.
    Okej, bezczeloność Nialla do Charlie jest zdecydowanie najlepsza. To jedyna jego cecha, którą lubię ;) W ogóle niby jej nie lubi, ale widać czasami, że jednak coś do niej czuje, bo ten moment z tymi dziadkami. Jak Horan powiedział do niej, że to my za kilka lat to to był moment, kiedy przyszedł czas na aww. No, bo proszę, ale która dziewczyna nie chciałaby takiego miśka. Z drugiej strony Ni dwa dni wcześniej okazał się totalnym chujkiem przekonując brata Charlie o tym, żeby powiedział, że jest niewiarygodna. Liścia niech mu strzeli to się od razu obudzi, chociaż ten skurwiel może jej oddać. W sumie przytoczę moment, kiedy Elena go walnęła z prostego, do tej pory jej nie oddał i bogu dzięki! Możliwe, że wtedy Tomlinson wkroczyłby do akcji ^^
    Niall zaczyna dbać o swoją dziewczynę? ^^ Chce z nią biegać aw, mówiłam, że idealny materiał na chłopaka. Po części.
    Wkurwiony Payne to zdecydowanie mój fav moment wybacz no, ale mam słabość do tego słoneczka.
    Uwielbiam, kiedy chłopcy pracują razem. Oczywiście z drobnym szczegółem.. Liam haha okej już nie wspomnę o nim. Mam nadzieje, że jakoś uda im się uwolnić dziewczyny. Harry na serio chyba się zakochał w tej Jasmine jest na każde jej zawołanie :D Pisz szybko następny Ala! Błagam no. One muszą być wolne.
    Ps. dzięki, że mnie posłuchałaś druga autorko ;>
    Dobra, miłego popołudnia.
    Daria x

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww, lovciam Niatte. Ale zastanawia mnie dlaczego Charlie tak po prostu nie opierdoli Nialla i się skończy. Jak on w ogóle może ją teoretyzować?? Chujowa sprawa. Ale to takie super, że mimo tego i tak często się widują <33 Ostatnio pisałaś że będzie jakiś przełom. Jeej! Czekam na to od rozdziału, gdy Nialler naprawił Charlotte rower. Może to porwanie odmieni troche zachowanie Ni (mam nadzije). Niall z jednej strony taki kochany, a z drugiej taki debil (sorki za wyrażenie, ale arrr). Alex to już normalnie przesadza! Tylko psuje mi nery, ale mam nadzieje, że pojawi się z nim coś grubszego, kiedyś oczywiście (jamie ♡). Czeeeekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    Ściskam i przesyłam całusy misiu. Julka ♡

    Ps: piosenka z Hong Kongu ♡ Robaleek w Paryżu ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny :D normalnie mega się wciąglam w tego bloga <3 Mega rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do LBA więcej informacji u mnie :D http://brightest-darkness.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń